„Pokaż samej sobie, że potrafisz iść własną ścieżką”
Lubicie czytać fantastykę? Jak jako nastolatka pochłaniałam książki z tego gatunku niczym błyskawica. Do dziś mam sentyment do takich książek. Zawsze mnie odprężają i pozwalają oderwać się od rzeczywistości. Czasami jednak książki te poruszają nieco mroczniejszą tematykę i mimo że jest okraszona magią i nierzeczywistością, to niosą za sobą przesłanie i ostrzeżenie.
Bryce Quinlan to pół fae, pół człowiek. W swoim życiu nie ma łatwo. Mimo że jest pełnoprawnym obywatelem Księżycowego Miasta, to jej pochodzenie wciąż wzbudza wiele szyderstw. Dzień w dzień dziewczyna musi walczyć o swoje i pokazywać, na co ją stać. Jednak gdy miastem wstrząsa fala morderstwa, a świat Bryce rozpada się na kawałki, ktoś ma większe plany co do dziewczyny.
Kiedy zobaczyłam w Empiku tę książkę, od razu przyciągnęła mój wzrok. Przeczytałam opis i postanowiłam, że biorę. Tym bardziej że mam chyba jakiś przesyt mrocznych książek i nic mnie nie wciąga. Korzystając z okazji, że czeka mnie ośmiogodzinna podróż (która finalnie zajęła dziewięć godzin), zaczęłam ją czytać. No i totalnie przepadłam!
Później, zaczynając pisać tę recenzję, weszłam na lubimyczytać. I nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Ilość negatywnych ocen na tym portalu mnie zdumiała. Byłam zadowolona, że nie spojrzałam na te oceny, bo najpewniej bym jej nie kupiła!
Uważam, że książka nie jest zła. Wręcz przeciwnie. Wciągnęła mnie w swój świat, sprawiła, że pokochałam bohaterów (no, prawie wszystkich). To prawda, nie jest to książka porównywalna do Władcy Pierścieni czy Ziemiomorza, które są klasykami tego gatunku, jednak ma w sobie coś, co pozwala się zrelaksować.
Ta pozycja to świetny przykład nieco lżejszej fantastyki. Piszę nieco lżejszej, bo mimo całej otoczki magii czy takiej atmosfery młodzieżówki, porusza niezwykle ważne tematy. Jak chociażby brak tolerancji, rasizm czy wojnę.
Książka totalnie mnie kupiła. Spędziłam przy niej niesamowity czas. Świetnie się bawiłam, a humor Autorki totalnie mnie zachwycił. Nie mogę powiedzieć, że była to najlepsza książka, jaką czytałam, ale nie była też najgorsza. Wiecie, taki średniak, który trafił akurat na odpowiedni moment w moim życiu.
Niestety książka ma i swoje minusy. Na początku zostajemy zbombardowani potężną ilością wiadomości. Kto czym rządzi, kto jest z kim, przeciw komu, za kim. Kto, gdzie, co i jak. Idzie się pogubić. Potem to trochę przycicha i jest lepiej. Akcja zaczyna się rozkręcać.
Kolejnym minusem (chociaż może nie do końca) jest Bryce. Och! Jak ta dziewczyna mnie momentami irytowała! Narzeka na to, że inni podchodzą do niej stereotypowo, a sama to robi i każdego mężczyznę z innej rasy nazywa „samcem alfa” i odrzuca go na wejściu, bo tak. Dodatkowo ma jakiś syndrom ojca. Cały czas tłumaczy jak to ma go gdzieś, jednocześnie w pewnym sensie zabiegając o jego uwagę. Czasami poziom irytacji był tak wielki, że miała ochotę ją trzasnąć!
Ogólnie książka bardzo mi się podobała, więc jeżeli macie ochotę na relaksującą lekturę, to Wam ją polecam!