Dzieło australijskiej dziennikarki to jedna z tych książek, których piękna okładka to nie jedyny atut utworu; albowiem "Na północ od Capri" kryje w sobie równie cudowną treść, pełną magicznych opisów i niezwykłych historii.
Mimo, że jest to moje pierwsze spotkanie z trylogią Penelope Green i nie znam historii z poprzednich książek, to muszę napisać, że jakoś bardzo nie odczułam tego faktu, gdyż autorka na samym początku powieści wprowadza czytelnika w swój świat i wspomina kilka wydarzeń z przeszłości.
Akcja kolejnej części włoskiej przygody Penny Green rozgrywa się na idyllicznej wysepce o nazwie Procida, gdzie Australijka przeprowadza się ze swoim ukochanym Alfonso i zgłębia coraz to nowsze tajniki włoskiej kuchni.
"Na północ od Capri" to nie tylko historia Penelope, bowiem autorka przytacza opowieści swoich procidańskich przyjaciół, dzięki czemu poznajemy wiele ciekawych, niekiedy śmiesznych historii z życia wziętych. Nieobce są nam również przepiękne widoki i włoski krajobraz, który poznajemy z wnikliwych i szczegółowych opisów. Czytając, niejednokrotnie miałam wrażenie, że jestem w danym miejscu razem z autorką i słyszę szum fal, czuję aromatyczny zapach potraw, unoszący się gdzieś w powietrzu. Zdecydowanie nie polecam czytać tej powieści z pustym żołądkiem, ponieważ możecie przeżywać dodatkowe katusze, związane z mnogością opisów włoskich dań, których z pewnością chcielibyście skosztować. Dzięki Penny Green mamy okazję poznać kulturę i charakter Prowidańczyków, dowiedzieć się więcej o ich tradycjach, obrzędach i obyczajach. Poza tym, dzieło tej australijskiej dziennikarki, zarówno bawi - za sprawą śmiesznych i innowacyjnych rozwiązań - jak i czegoś nas uczy - dzięki wytłumaczeniu włoskich zwrotów, których jest sporo.
Narracja powieści jest pierwszoosobowa, można mieć wrażenie, że czyta się pamiętnik czy też dziennik, ponieważ każdy rozdział to inny miesiąc, inny okres z życia autorki, co więcej Penny Green przedstawia każde wydarzenie ze swojej perspektywy; oprócz tego wspominając dane rozmowy z przyjaciółmi, mamy poniekąd do czynienia z reportażem, tudzież wywiadem. Plusem, jak i minusem tej książki jest długi czas czytania, tzn. jeśli chce się coś wynieść z tej powieści, a nie tylko zaznajomić się jako tako z treścią, to trzeba trochę czasu poświęcić dziełu pani Green; dlatego myślę, że jest to świetna pozycja na wiosnę, kiedy to niejako na nowo budzimy się do życia, jesteśmy energiczni i wypoczęci; niestety wątpię, żeby książka Penny Green spodobałaby mi się w okresie zimowym, ale może innym prypadłaby do gustu.
Czytając tę powieść można domyślić się samemu, że autorka jest również dziennikarką - charakterystyczny styl, jak i język na to wskazują, moim skromnym zdaniem. Skoro jestem już przy bardziej technicznych sprawach, to na ciepłe słowa zasługuję pani Ewa Horodyska, która przetłumaczyła książkę na język polski - dzięki jej "nadgorliwej" pracy, mamy wyjaśnione, dodatkowo, kilka interesujących kwestii, dzięki czemu możemy lepiej sobie coś wyobrazić lub zrozumieć dane zjawisko. Kolejną sprawą godną uwagi i pochwały z mojej strony jest spis wszystkich przepisów na końcu książki, dzięki owemu spisowi w łatwy i szybki sposób możemy odszukać interesujące nas receptury. W powieści Green, mamy także okazję ujrzeć kilka ciekawych i pięknych miejsc z Procindy, gdyż autorka zamieściła parę zdjęć - według mnie to bardzo fajna rzecz, aczkolwiek mogłoby być więcej zdjęć budynków, których nie ma opisu, a zostały wspomniane z nazwy przez panią Green.
"Na północ od Capri" to książka godna polecenia szczególnie tym osobom, które uwielbiają włoską kuchnie, lubią poznawać obcą kulturę i obyczaje, są pasjonatami jakiejkolwiek odmiany historii lub chcą po prostu przeczytać fajną książkę na wiosenne dni.
Ocena: 7/10