Właśnie skończyłam lekturę, więc wrażenia na gorąco. Jednym słowem- rewelacja. Ale po kolei. Ben Hur to obok Quo vadis największa powieść religijna naszych czasów. Opowieść rozpoczyna się od wędrówki trzech mędrców, których gwiazda prowadzi do nowo narodzonego króla. Ale głównym bohaterem wbrew pozorom nie jest Jezus, a młody żydowski arystokrata, niesprawiedliwie skazany, wskutek igraszki losu i zdrady rzymskiego przyjaciela, na dożywotnie galery. Juda Ben Hur w dniu przyjazdu nowego prokuratora Waleriusza Gratusa przypadkiem zrzuca na niego cegłę ze swego domu, w efekcie tego czynu zostaje oskarżony o zamach. Zostaje pojmany razem ze swoją matką i siostrą. Judę skazują na dożywotnie galery, takie było rzymskie prawo i taki był kaprys rzymskiego prokuratora. W Nazarecie główny bohater po raz pierwszy spotyka Jezusa, który daje mu pić. W czasie podróży okrętem, na którym jest wioślarzem poznaje Quintusa Arriusza, któremu ratuje życie podczas bitwy z korsarzami. Arriusz adoptuje Bena. Młodzieniec otrzymuje wykształcenie godne patrycjusza rzymskiego, a wierzcie mi, ze w tamtych czasach to było coś. Po śmierci przybranego ojca odziedzicza po nim ogromne bogactwa i wyrusza do Jerozolimy na poszukiwania rodziny. I od tego momentu zaczynają się właściwe przygody głównego bohatera. Nie będę ich streszczać, bo odebrałoby to całą przyjemność lektury. A lektura książki jest na prawdę wielką przyjemnością, tym bardziej, że w przeciwieństwie do Quo vadis? Sienkiewicza, Ben Hur jest powieścią prawie nie znaną. Przez wiele lat nie był dostępny w księgarniach, kto miał szczęście wyszperał zniszczony i nadgryziony zębem czasu egzemplarz w bibliotece. Dopiero Wydawnictwo Promic zdecydowało o wydaniu książki i jej nowym tłumaczeniu. Dzięki wydawnictwu mamy okazję zapoznać się z wielkim dziełem Wallace'a po raz pierwszy w pełnym, uzupełnionym wydaniu.
Nie ukrywam, ze przez pierwsze kilka stron musiałam przywyknąć do bardzo specyficznego języka, jakim jest napisana powieść, ale było warto. Powieść przenosi nas do początków naszej ery, do okresu, kiedy nauczał Chrystus. Historia Jezusa jest tylko jednym z wielu wątków powieści. Wątek ten powraca w najmniej spodziewanych momentach, np. gdy Ben Hurowi przydarza się nieszczęście, gdy nie wie, jak postąpić. Ogromnym plusem powieści są intrygujące, wielobarwne postacie i wiele dodatków, które autor umiejętnie wplótł w akcję powieści. Należą do nich m.in. legendy egipskie, wiersze, listy, opowieści przy ognisku etc. Poza tym bardzo plastyczne opisy miejsc, które przemierzamy z bohaterami i ich życia codziennego. Wszystko to sprawia, że powieść czyta się szybko, a akcja wciąga.Świat, do którego przenosimy się dzięki autorowi jawi nam się niczym obecny obok nas. Oczywiście, jak to w dobrej powieści bywa, nie mogło zabraknąć wątku miłosnego. Kto w kim, z kim i co z tego wynikło - nie zdradzę. Co mi się od razu rzuciło w oczy, to doskonałe przygotowanie merytoryczne pisarza. Wydaje mi się, że autor był zafascynowany okresem, w którym umiejscowił akcję powieści, był wręcz jej pasjonatem. Bez tego opisy nie byłyby tak dokładne i realne.
Musze uprzedzić o 2 istotnych wg. mnie rzeczach: otóż mimo, iż jest to powieść religijna, nie znajdziemy w niej za dużo opowieści o życiu i czynach Jezusa. Można wręcz uznać, że Chrystus jest w tej powieści bohaterem drugiego planu. Jednym może to odpowiadać innym wręcz przeciwnie. Poza tym trochę dla nas inne obyczaje żydowskie. W powieści jest taki fragment, w którym przeczytamy, iż zemsta jest koniecznością dla Żyda, jest wręcz oczywista. Takich wtrąceń jest więcej. Niektóre mogą nas zdziwić lub zszokować, ale taka była prawda, taka była i jest kultura żydowska. Trzeba to zaakceptować i po prostu oddać się rozkoszy czytania. Do czego gorąco jeszcze raz zachęcam. Gwarantuję, że przeczytacie powieść, która jest zupełnie inna od czytanych dotychczas.