"Wstałam, omijając części maszyny, i nadal nie mogłam uwierzyć, że uczestniczyłam w czymś, co musiało być snem. To na pewno był sen, gdyż innego wyjaśnienia być nie mogło."
Przyznam, że kiedy przeczytałam opis debiutu literackiego Andrzeja Konefała "Nimfa" widziałam, że będę chciała ją przeczytać. Nie wiem czego się spodziewałam, dramatu, sensacji czy może kryminału. Debiuty mają to do siebie, że w sumie nie wiadomo czego można oczekiwać, czego się spodziewać, gdzie nas autor zaprowadzi i co nam zaserwuje. Uwielbiam takie niespodzianki.
Małżeństwo Katarzyny Mariańskiej przeżywa kryzys. Żeby ratować związek kobieta decyduje się na wyjazd z mężem i synem na urlop. Podczas jazdy dochodzi do wypadku i mały Kubuś ginie. Rok później załamana i zrozpaczona kobieta chce pojechać na miejsce wypadku by ostatecznie móc pożegnać się z dzieckiem. Podczas pakowania wchodzi głębiej do szafy i... budzi się w całkiem innym miejscu. W osłupienie wprawia ją mała dziewczynka, która mówi do niej "mamo" i nowy mąż. Taka Narnia dla dorosłych. Tyle tylko, że w Narni było cudownie i sielsko, pomijając złą królową, tak tutaj autor wrzuca nas w sam środek intrygi.
"Wpadłam w coś, co nie było moją wojną, i chciałam jak najszybciej się z tego wydostać, lecz teraz nie miałam innego wyjścia, jak poddać się przeznaczeniu."
Mariańska zostaje wrzucona, wmieszana w sam środek wydarzeń, w których to dwie tajne organizacje chcą od niej... no właśnie czego? Sama Katarzyna nie wie jednak czuje, że koniec tych wydarzeń może przynieść odpowiedzi na dręczące ją pytania co się stało z jej Kubusiem.
Kim zatem jest tytułowa Nimfa i jaka jest jej rola w wydarzeniach? Czy to prawdziwa osoba czy może ulotne wrażenie? Będzie pomagać czy przeszkadzać? Co doprowadziło do wypadku, tak dramatycznego w skutkach? I wreszcie, co się stało z Kubusiem? Z tymi pytaniami Was zostawiam.
Przyznam, że stwierdzenie "spodziewaj się niespodziewanego" jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Znacie to uczucie, kiedy spod choinki wyciągacie prezent, o który sami prosiliście i wiecie, że na pewno się wam spodoba? Zrywacie kolorowy papier, ściągacie kokardki i otwieracie pudełko a tam... zupełnie coś innego. I o dziwo nie wiedzieliście, że ten inny podarunek jest o niebo fajniejszy niż to czego oczekiwaliście. Ja właśnie tak miałam z "Nimfą". Niby znałam opis ale moim zdaniem nijak się miał on do treści.
"Prawda jest taka, że od dwóch dni moje życie było niczym cholerny rollercoaster, bez trzymanki i bez pasów bezpieczeństwa."
Chwilami nie wiedziałam, co jest prawdą a co nie. Co się wydarzyło a co jest tylko ułudą, wytworem wyobraźni. Akcja pędzi jak samochód bez hamulców a czytelnik może tylko dać się jej porwać i starać się nadążyć.
Przyznam, że pomimo iż nie jest to mój ulubiony gatunek, to czytałam z wielką ciekawością jakie zakończenie autor nam zaserwuje. Oczywiście historia skończyła się nie tak jakbym tego oczekiwała ale to chyba dobrze. Przez całą książkę towarzyszyło mi uczucie napięcia, niedowierzania i jakiegoś zagrożenia, bo tak naprawdę nie wiadomo było komu można zaufać, przed kim się otworzyć, do kogo wyciągnąć rękę po pomoc.
Czy polecam? Na pewno warto dać szansę. Myślę, że czasami warto wyjść ze swojej strefy komfortu i przeczytać coś innego. Ja tak zrobiłam i nie żałuję.
"My, ludzie, nie zmieniliśmy się od setek lat i wciąż popełniamy te same błędy, które nas niszczą. Zamiast tworzyć - burzymy, zamiast poznawać - kpimy, zamiast ratować - zabijamy. Zabijamy, bo boimy się prawdy. Zabijamy, bo to jest najłatwiejsze."