Od Nerwosolka do Yansa. 50 komiksów z czasów PRL-u, które musisz przeczytać przed śmiercią recenzja

Możecie się śmiać, ale ja naprawde pomyślałam, ze w tej książce znajdę 50 komików. No może nie całe, ale chociaż jedno opowiadanie lub jego fragment. Gdyby tak miało być, książka ta musiałaby liczyć przynajmniej 1000 stron.

Co zatem znajdziemy na jedynie 300 stronach książki o tajemniczym tytule OD NERWOSOLKA OD YANSA? Może i nie same komiksy, na które tak liczyłam (nadal mnie to bawi), ale kawał historii o każdym z nich.

Z dzisiejszej perspektywy PRL przywodzi na myśl wiele zabawnych sytuacji. Teraz się z nich śmiejemy, ale tym, którzy żyli w Polsce Ludowej nie było do śmiechu. Dlatego, aby umilić sobie tą czesto szaro-bura i ponurą rzeczywistość trzeba było siegnać po wyrafinowane środki przekazu i jednym z nich był komiks. Można by pomyśleć, że PRL to nie najlepsze czasy dla twórców, a jednak wielu z nich czuło się w nich jak ryba w wodzie i najlepsze dzieła stworzyło właśnie wtedy. Wystarczy wspomnieć choćby Stanisława Bareję.

Twórcy komiksowi nie byli wcale gorsi. To właśnie w latach 70 i 80 powstały "Tytus, Romek i A'Tomek", "Kajko i Kokosz", "Thorgal", "Profesor Filutek", czy tytułowa "Antresolka Profesora Nerwosolka". Czy ktoś nie zna, lub choćby nie słyszał o którymś z tych komiksów? Co więcej spora część z nas wraca do tych komiksów właśnie teraz i czyta je razem ze swoimi dziećmi.

Autorzy stworzyli w tej książce subiektywne zestawienie komiksów, w którym znajdziemy popularne tytuły, ale i te mniej znane. W tworzeniu komiksów prym wiedli Panowie, ale autorzy nie omieszkali wspomnieć też o Paniach, w tym o jednej ze słynniejszych kryjącą się pod pseudonimem Szarlota Pawel. Z krótkich rozdziałów dowiemy sie gdzie i w jakich latach były wydawane, co było inspiracją do ich napisania, trochę ciekawostek z życia autora, itp.

Generalnie sporo fajnych informacji, którym żaden fan komiksów nie będzie w stanie się oprzeć :) Mnie samą wiele z nich zaskoczyło, niektóre ciut znudziły, ale ja bardziej niż listę dat i nazwy periodyków wolę czytać o życiu twórców i perypetiach ich twórczej pracy. Na szczęscie i takich smaczków tu nie zabrakło.