Nie ma rzeczy niemożliwych, trzeba znać tylko cenę realizacji marzeń. „Sprzedawca” Krzysztofa Domaradzkiego to powieść międzygatunkowa na pograniczu sensacji a kryminału. Książka, która wywołuje burzę emocji, ta właśnie sprawiła, że trudno było mi ją ocenić. Domaradzkiego po Trylogii Łódzkiej opisałabym jako bezkompromisowego autora, który potrafi zaskoczyć nie tylko zwrotami akcji, ale brutalnością i dosadnością. Nie bawi się dyplomatyczne określenia, pisze w punkt, czasami zmuszając czytelnika do odłożenia książki, bo nie potrafi poradzić sobie ze złem, które wręcz stanowi fundament fabuły. Gdy podczas czytania literatury kryminalnej muszę złapać oddech, wiem już, że jest to dobre studium psychologiczne naszego antagonisty. Tym razem mam poważny dylemat!
„Sprzedawca” to historia opowiadana z perspektywy Kacpra Bergera, viceprezesa Cloud, milionera, który zrobi wszystko, aby zrealizować swój plan. Wiedzie prestiżowe życie, pieniądze łechtają psychopatyczne ego. Jedni nazywają go ideałem, drudzy zaś wiedzą, że nie można stawać jego drodze. Kacper lubi narkotyki, seks i przemoc. Nie boi się ryzykować, działać wbrew regułom. W dodatku ma nietuzinkową pasję: potrzebuje czuć władze nad życiem kogoś innego. Nagle zaczynają znikać kobiety, wszystkie do siebie podobne. Żadnej z nich nie znaleziono ciała, rodzinie wmawia się, że to „tylko” porwanie, ale Maria wraz z Olegiem wiedzą, że szukają seryjnego zabójcy. Kacper wplątuje się w grę korporacyjnych bogów, rywalizacja tylko podsyca jego mordercze instynkty. I wtem zaczyna się pościg.
Mam tu pewien dysonans, jeśli miałabym oceniać samą kreację psychologiczną Kacpra, jego działania i moment, kiedy fabuła skupia się tylko na nim, przyznałabym zdecydowanie większą notę. Jak wspomniałam, Domaradzki potrafi w nietuzinkowy sposób opisywać psychopatów, ta fabuła ocieka wręcz złem. Sama znam ten biznes z nieco innej perspektywy, zgadzam się, że nie brakuje ciosów poniżej pasa w korporacyjnym półświatku, kiedy liczy się tylko wynik sprzedaży. Jest to dla mnie rewelacyjnie wykreowana postać, a z racji narracji pierwszoosobowej czytelnik wręcz wchodzi do tego psychopatycznego świata.
Problem pojawia się wtedy, gdy poznajemy śledczych, a wszechwiedzący narrator (Kacper) opisuje również świat z perspektywy policji. To strasznie wybijało mnie z rytmu czytania. Samo śledztwo też nie sprostało moim oczekiwaniom. Większość początkowych wniosków policji była dla mnie naciągana. Nie chcę zdradzać istotnych elementów dla śledztwa, ale jest to dla mnie zdecydowanie minus książki. Próbowałam dojrzeć z emocjami, z którymi zostawił mnie Domaradzki. A co jeśli te rysy, czy w śledztwie czy samej narracji miały nam, czytelnikom, uświadomić, że nie ma ideałów? Jeśli mam patrzeć z perspektywy gatunku, który jest naprawdę bliski memu sercu, po prostu czuję zawód, myśląc o samym śledztwie.
Mimo wszystko, uważam, że kreacja psychologiczna Bergera, ten męski, ostry język, studium psychopatii i wartka akcja, zasługuje na uwagę czytelnika. Sprawdźcie sami, co „Sprzedawca” ma Wam do zaoferowania.
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.