Marzenia, tajemnice, skryte fascynacje, większe czy mniejsze to już bez znaczenia ma je, bowiem każdy z nas. Inną sprawą jest, gdy żyjemy z dnia na dzień, dusząc się w codzienności, zataczając błędne koło, które w żaden sposób nie prowadzi do realizacji naszych najskrytszych pragnień. Chciałoby się uciec jak najdalej i zacząć od nowa. Odkrywać i spełniać marzenia. Lecz czy jest to możliwe? W takiej właśnie sytuacji znalazła się Eleonora, główna bohaterka debiutanckiej powieści „Wyspa Księżyca” Aleksandry Ruty.
Eleonora wykształcona i utalentowana skrzypaczka, żona Jakuba, który wraz z nią gra w orkiestrze oraz matka 14-letniej Amelki pewnego dnia postanawia odejść z pracy, która nie dostarcza jej już żadnej satysfakcji ani spełnienia. Niby ma wszystko, co do szczęścia potrzebne: kochającego i wiernego męża, śliczną córkę, karierę w wymarzonym zawodzie, dobrze płatną pracę, a jednak czegoś jej ciągle brakuje. Szukając sensu życia Nora coraz częściej rozmyśla o swojej największej tajemnicy skrywanej głęboko w sercu – nieszczęśliwej miłości z czasów studenckich, o której wie tylko jej najlepsza przyjaciółka Ewa.
Podczas konkursu skrzypcowego odbywającego się w Limie Nora poznaje bardzo przystojnego Peruwiańczyka, Javiera Miguela. Oboje zakochują się w sobie bez pamięci. Działając pod wpływem nieokiełznanego uczucia, nie myśląc nawet o skutkach, jakie może przynieść ich postępowanie, zakochani udają się na Wyspę Księżyca nieopodal pięknego i tajemniczego jeziora Titicata gdzie szaman udziela im ślubu. Miłość jak z bajki, mogłaby trwać wiecznie, jednak brutalna i nieubłagana rzeczywistość sprowadza ich na ziemię. Nora, bowiem musi wracać do domu a Javier nie może z nią wyjechać. Pomimo iż obiecują sobie ponowne spotkanie ich związek nie przetrwał próby czasu i odległości.
Nieoczekiwanie po piętnastu latach Javier przyjeżdża do Polski. Stara miłość rozkwita na nowo w sercu Eleonory. Jej wieloletni związek z Jakubem staje pod znakiem zapytania. Jak potoczą się dalsze losy Nory? Czy Javier nadal ją kocha? Czy Nora ulegnie i wyjedzie do Peru zostawiając męża i córkę? Nic w tej historii nie jest do końca pewne.
Muszę przyznać, że nastawiałam się na łatwą, przyjemną i lekką lekturę i taka właśnie była ta książka. Nie jest to może dzieło wybitne i nadzwyczaj oryginalne, ale jako niezobowiązująca pozycja na wolny wieczór z pewnością zdaje egzamin. Pomimo, iż akcja powieści nie jest nadzwyczaj dynamiczna nie brak w niej zaskakujących i nieoczekiwanych wątków, dzięki którym książkę czyta się dość szybko. Prosty język i realistycznie nakreśleni bohaterowie zachęcają do zagłębienia się w lekturze. Niby wszystko ze sobą harmonizuje jednak zabrakło jak dla mnie bardzo ważnego elementu, którym są emocje. Powinny one towarzyszyć bohaterom w różnych zagmatwanych i trudnych sytuacjach życiowych. Ich tu niestety nie ma.
Reasumując, pomimo iż, książka nie trafiła w moje gusta zachęcam wszystkich do przeczytania „Wyspy Księżyca” Aleksandry Ruty chociażby, aby wyrobić sobie na jej temat własne, może odmienne od mojego zdanie.