Tak naprawdę jeszcze zanim skończyłam czytać tę książę już wiedziałam co chcę o niej napisać. Ta lektura wciągnęła mnie bez reszty i nie mogłam się od niej oderwać. W głowie wciąż krążyły mi te same myśli: niesamowita, pasjonująca, tajemnicza, niezwykła... oj mogłabym tak wymieniać bez końca. Bo tak naprawdę zatraciłam się w tej historii bez reszty i żyłam nią tak długo, aż dotarłam do ostatniej strony tej powieści. A gdy już przeczytałam ostatnie zdanie zatęskniłam za chwilami, w których tajemnica rodziny Tremayne'ów jeszcze nie została przeze mnie odkryta. Gdy jeszcze wszystko było przede mną, a ja mogłam z zapartym tchem śledzić przygodę Diany.
Bo "Wyspa Motyli" to nie jakiś ckliwy romans czy zabawny kryminał. To przepiękna opowieść o niezwykle zawiłej historii rodzinnej. O wielkiej miłości, która nie miała szansy na szczęśliwe zakończenie. O czasach, w których młode kobiety musiały podporządkować się woli rodziców, a często na drodze prawdziwej miłości stała obawa o utratę dobrego imienia całego rodu. Jednak nie jest to powieść historyczna, jak można wywnioskować z mojego krótkiego opisu. Tak naprawdę jej akcja toczy się w roku 2008. Gdy Diana dowiaduje się, że jej krewna jest ciężko chora natychmiast udaje się do Anglii by się z nią zobaczyć. Ma nadzieję, że staruszka wyzdrowieje, bo tak naprawdę tylko ona jej została na świecie. Jej rodzice nie żyli, dalsi krewni także. Pozostała jedynie Emmely - kuzynka jej babki. Kobieta, która zawsze była jej bardzo bliska. Niestety życie nie zawsze układa się tak jak byśmy sobie tego życzyli. Emmely umiera, ale pozostawia naszej bohaterce dość nietypowe zadanie. Twierdzi, że na ich rodzinie ciąży klątwa i by ją zdjąć, Diana musi rozwikłać pewną tajemnicę. Musi odkryć co wydarzyło się przed stu laty. Dowiedzieć się, dlaczego prababka Diany została wydziedziczona przez ojca. Co oznacza tajemniczy list z obietnicą niesienia pomocy wszystkim krewnym odtrąconej przez rodzinę kobiety i co kryje w sobie tajemnicza skrytka ukryta w posiadłości Emmely. Zapowiada się ciekawie prawda? I wierzcie mi, że tak jest do samego końca.
Diana postanawia spełnić ostatnią wolę ciotki. W tym celu udaje się do Cejlonu. Na wyspę Sri Lanka zwaną inaczej Wyspą Motyli. Tam poznaje Jonathana, który postanawia pomóc jej w odkryciu tajemnicy rodzinnej. A jest co, bowiem sekret ten składa się z wielu elementów i aby rozwikłać tę zagadkę czeka ich sporo pracy. Jednak obydwoje nie poddają się do samego końca, a my przez cały ten czas śledzimy ich poczynania. I z zapartym tchem odkrywamy poszczególne elementy tej układanki nie mogąc się doczekać, aż wszystko się wyjaśni :)
Powiem Wam, że ta książka jest po prostu niesamowita. Choć na początku myślałam, że w moje ręce wpadł jakiś zwykły romansik, zaraz po przeczytaniu pierwszych kilkunastu stron zmieniłam całkowicie zdanie. "Wyspa Motyli" to jedna wielka zawiła i niezwykle wciągająca tajemnica, którą za wszelką cenę chcielibyśmy rozwikłać. Pomalutku odkrywamy poszczególne karty, które z czasem zaczynają układać się w całość. Jednak zanim do tego dojdzie czeka nas niezwykła przygoda. W tej lekturze jest w zasadzie wszystko. Miłość, przyjaźń, zdrada, uczciwość, pożądanie, a nawet morderstwo. Autorka w bardzo obrazowy sposób snuła opowieść, a ja czytając ją miałam okazję przenieść się w czasie i przestrzeni. Podziwiałam herbaciane pola i wdychałam powietrze o zapachu cynamonu. Czułam wiatr na skórze i zachwycałam się magią barw na piórach wrzaskliwych papug. Ta książka pochłania czytelnika bez reszty i sprawia, że długo nie potrafimy o niej zapomnieć. Mnie szalenie się podobała, zatem gorąco polecam!