Na debiut literacki Sary Collins zdecydowałam się ze względu na intrygujący opis umieszczony na okładce. Nie są to do końca moje klimaty, ale historia Frannie tak bardzo mnie zaciekawiła, że postanowiłam się przemóc i sprawdzić, co autorka ma nam do zaoferowania i czy "Wyznania Frannie Langton" trafią do mojego serca i umysłu
Zacznijmy od tego, że gdy książka już trafiła w moje ręce, to zauroczyło mnie jej wydanie. Okładka jest piękna, ale wnętrze zachwyciło mnie chyba jeszcze bardziej. Całość jest podzielona na części i bardzo przejrzysta, przez co dokładnie wiemy, na którym etapie życia bohaterki się znajdujemy.
Poznajemy historię ciemnoskórej Frannie Langton - służącej na plantacji trzciny cukrowej na Jamajce, gdzie jej życie nie jest usłane różami, a później wcale nie jest lepiej, gdyż trafia do zimnego Londynu. Ma zostać pokojówką u znanego naukowca Georga Benhama i jego małżonki. Niestety i tutaj nic nie idzie naszej bohaterce łatwo i tym razem zostaje oskarżona o brutalne morderstwo.
Całą historia przedstawiona jest raczej w powolnym tępie. Możemy poznać losy Frannie od jej dzieciństwa, aż do rozprawy sądowej. W dodatku mam wrażenie, że ta książka jest po prostu nieodkładalna, bo każdy rozdział kończy się niedopowiedzeniami, które sprawiają, że czytelnik chce brnąć dalej w tę historię i dowiedzieć się jak to wszystko się potoczyło. Jest to bardzo ciekawy zabieg. W dodatku cała opowieść kierowana jest przez bohaterkę do konkretnej osoby z książki, a nie do czytelnika, co także mi się bardzo podobało.
Nie ukrywam, że gdy zaczęłam czytać, byłam lekko przerażona, gdyż styl pisania autorki i używane przez nią słownictwo nie należy do najłatwiejszych. Nie jest to zdecydowanie jedna z tych lekkich i przyjemnych lektur, tylko wymaga od czytelnika odrobinę wysiłku. Jednak po pierwszym szoku, zaczęłam przyzwyczajać się do pióra Sary Collins i dalsze strony pochłaniałam już z łatwością.
Jeżeli chodzi o same postacie, to tak naprawdę ciężko mi je ocenić, bo chyba nie było takiej, do której poczułabym sympatię, jednak mam wrażenie, że nie o to tu chodziło. Wszyscy bohaterowie wykreowani są jednak w ciekawy sposób i wydają się być autentyczni. Wywołują w odbiorcy wiele emocji, a to chyba najważniejsze.
Przyznaję, że pochłonęła mnie ta historia, choć kompletnie się tego nie spodziewałam. Nawet nie wiem, co jeszcze mam napisać, bo w mojej głowie kotłuje się milion myśli, a to chyba najlepsza recenzja dla tego typu powieści.
Reasumując, książka zdecydowanie nie jest dla wszystkich. Porusza ona trudne tematy takie jak niewolnictwo, rasizm, eksperymenty medyczne, zakazany związek, uzależnienia, dyskryminacja. W dodatku trzeba się liczyć z tym, że całość rozgrywa się w okolicy 1800 roku. Mnie jednak "Wyznania Frannie Langton" pochłonęły i całość przeczytałam w ciągu jednego dnia. To opowieść pełna bólu, która pokazuje nam dobitnie jak niesprawiedliwy jest otaczający nas świat. Wywołała we mnie wiele emocji i sprawiała, że poczułam niesamowitą bezsilność, co nie zdarza mi się często. Pozostaje mi czekać na serial, który ma powstać na podstawie tej historii i liczyć, że zachowa on ten ciężki, mroczny klimat.