"Była sobie Baba Jaga,
miała chatkę z masła,
a w tej chatce same dziwy!
Psst... Iskierka zgasła". [1]
Czarownica, Baba Jaga, wiedźma. Postacie tak nazywane występują w wielu baśniach, opowiadaniach, filmach czy - jak widać wyżej - wierszach i piosenkach. Z reguły są one negatywne, utożsamiane ze złem, które - jak to w baśniach bywa - w końcu zostaje pokonane.
We współczesnej literaturze dziecięcej i młodzieżowej możemy zaobserwować trend na obdarowywanie znanych od wieków nieprzyjaznych i groźnych postaci nowymi, dobrymi cechami. Mamy więc wampiry przyjaźniące się z ludźmi (znane z Sagi "Zmierzch" czy serii książek o Kaziu autorstwa Renaty Czarnkowkiej) i piratów nie będących niebezpiecznymi łupieżcami czyhającymi na życie i skarby marynarzy (przykładem niech będzie pirat Rabarbar).
Debiutancka powieść Lidii Miś (po raz pierwszy wydana w 2004 r.) wpisuje się w ten nurt. Opowiada bowiem o czarownicach, które nie są złe, choć każda z nich ma oczywiście jakieś swoje wady (ale któż ich nie ma) oraz mało przyjazny i przyjemny wygląd. Dzięki temu dziecko może nauczyć się, że nie można oceniać drugiego człowieka przez pryzmat jego wyglądu. Brzydkie nie zawsze znaczy złe.
Wspomniany trend ma swoich zwolenników jak i przeciwników (mój mąż np. nie może pogodzić się ze stworzeniem przez Stephenie Meyer dobrych wampirów świecących w słońcu). Moim zdaniem zabiegi takie mogą nieść wiele dobrego, pisałam o tym przy okazji recenzji "Kazia w miasteczku pełnym wampirów". Dziecko uczy się, że nie zawsze trzeba wierzyć w przekazywane z ust do ust niepochlebne opinie na temat innych ludzi. Jedna z czarownic z recenzowanej książki mówi: "(...) nie jesteśmy takie złe, choć o jednej z moich sióstr napisano kiedyś, że chciała zjeść jakieś dzieci". [2]
Zacznijmy jednak od początku. Główną bohaterką powieści nie jest czarownica, a ośmioletnia Asia, zwyczajna dziewczynka, która pewnego dnia natrafia w bibliotece na nietypową książkę. "Olbrzymia księga z wytłoczonymi literami wyraźnie przyciągała jej uwagę. (...) Sama nie wiedziała, dlaczego zapragnęła wziąć książkę w dłonie. (...) Spod sporej warstwy kurzu przebijał napis: ODWIEDZAJĄC CZAROWNICE". [3]
Asia zabiera książkę do domu i wieczorem przystępuje do jej czytania. Wtedy wydarza się coś niezwykłego i główna bohaterka trafia do baśniowej krainy, o której opowiada księga. Okazuje się, że będzie musiała odwiedzić siedem skłóconych sióstr - czarownic. Tylko wtedy powróci do swojego domu. Dziewczynka rozpoczyna więc wędrówkę. Trafia kolejno do czarownic: Krzaczastej, Lodowej, Maślanej, Piernikowej, Niani, Pierzastej oraz Kamiennej. Każda z nich (poza ostatnią) okazuje się przyjazna. Asia pomaga rozwiązać im ich kłopoty, za co od każdej otrzymuje niezwykły podarunek. Najtrudniejsze spotkanie czeka dziewczynkę na końcu, ale i Kamienna Czarownica pokazuje ostatecznie swoje dobre oblicze. Historia oczywiście kończy się dobrze i Asia doprowadza do zgody pomiędzy siostrami i szczęśliwie wraca do swojego świata.
Autorka w swojej książce nawiązuje do znanych baśni i opowieści. Jedna z czarownic mieszka w domku z piernika, inna w chatce z masła, a mieszkanie kolejnej usytuowane jest na kurzej nóżce. Poza tym nasunęło mi się skojarzenie z takimi klasykami literatury jak "Alicja w Krainie Czarów" Lewisa Carolla, "Czarnoksiężnik z Krainy Oz" L. Franka Bauma czy "Królowa Śniegu" H. Ch. Andersena (rozdział o Lodowej Czarownicy). Zwróciłam też uwagę na motyw otrzymywania za dobre uczynki i pomoc kolejnych magicznych przedmiotów przydatnych w dalszej wędrówce, na który możemy natrafić w wielu baśniach.
Gdy pierwszy raz przejrzałam tę książkę, miałam obawy, że po jakimś czasie dziecko straci zainteresowanie i przestanie słuchać (zdarzały nam się już takie sytuacje). Wydawało mi się, że tekstu jest za dużo i powieść nadaje się dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym, a nie przedszkolnym. Pani Lidia Miś powiedziała mi jednak, że gdy tworzyła te opowiadania, jedna z jej córek była w wieku zbliżonym do mojej Karolinki. Teraz mogę napisać, że autorka książki miała rację! Błyskotliwa narracja, barwny, ale jednocześnie przystępny język, ciekawy pomysł na fabułę - to wszystko sprawiło, że moja córeczka siedziała zasłuchana i domagała się dalszego czytania.
Niewątpliwym plusem jest też piękne, estetyczne wydanie. Zwróciłam uwagę na twardą okładkę z wytłoczonym tytułem oraz wizerunkiem dwóch podróżujących na miotłach czarownic i dobrej jakości papier użyty do druku. Gdy pokazałam książkę mojej mamie, tej od razu przyszedł do głowy... elementarz. Pewnie wpływ na to miał format książki oraz czytelny krój pisma, wprost idealny dla dzieci chcących czytać samodzielnie. Nie mogę pominąć też bardzo ważnego elementu, jakim są oczywiście ciekawe, barwne ilustracje autorstwa Ewy Ludwikowskiej, które mojemu dziecku bardzo się spodobały. Znajdują się one na prawie każdej stronie, dzięki czemu mały czytelnik jeszcze chętniej będzie poznawał kolejne przygody Asi.
Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić rodziców do sięgnięcia po tę książkę. Naprawdę warto!
Przypisy:
1. Janina Porazińska, Bajka iskierki (fragment)
2. s. 24
3. s. 6
Lidia Miś, "Odwiedzając czarownice", ilustracje: Ewa Ludwikowska, Wydawnictwo Dreams, Rzeszów 2012, Wydanie III