Przedstawiam Wam historię Sylwii Kujawczak, młodej arystokratki, studentki historii sztuki, pochodzącej z rodziny z tradycjami. Niedługo wychodzi za mąż, kończy studia i ma prowadzić sieć rodzinnych galerii sztuki. Życie jak z bajki, prawda? Tylko czy na pewno?
Pewnego dnia przyjaciółki podstępnie wyciągają ją na wieczór panieński. Tam zauważa ją Aleks Cichocki, bogaty chłopak dziedziczący rodzinny biznes, który wolny czas spędza na imprezowaniu i sięganiu po to, co mu się zamarzy. A tym razem chce właśnie Sylwii i ma zamiar spełnić swoją zachciankę. Dlatego tej nocy w klubie pada pewien zakład…
Muszę przyznać, że trochę obawiałam się tej książki. Owszem, uwielbiam książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, ale do tej pory oprócz wątku romantycznego dostawałam też kryminalny, sensacyjny, obyczajowy. A tutaj mamy czysty romans. I to mnie bardzo zastanawia. Jakim cudem Agnieszce udaje się pisać w taki sposób, że ja - która romansów nie tyka długim patykiem nawet – spędzam z „Zakładem o miłość” trzy długie godziny w autobusie i nawet nie zauważam, kiedy jestem już we Wrocławiu. Dodam też, że jak zrobiło się ciemno, to świeciłam sobie komórką. Nie wytrzymałabym nerwowo, gdybym miała poznać dalsze losy bohaterów dopiero kiedy dotrę do domu. Udało mi się jakoś doczytać do końca przy tym marnym świetle. Potem przeczytałam zakończenie jeszcze trzy razy. I wtedy już mogłam spokojnie jechać tramwajem i przetrawić to, co przeczytałam.
Do jakich wniosków doszłam? Cóż, ciężko to wyrazić słowami. Przede wszystkim Agnieszce udaje się pisać w taki sposób, że nie trąci banałem jak z taniego romansidła. Bohaterowie są dojrzali, i tak też się zachowują. Mimo, że targa nimi wiele emocji, nie ma tu przesadnego dramatyzmu. Nawet kiedy prawda o zakładzie wychodzi na jaw, zachowanie Sylwii jest godne podziwu.
Autorka ma niebywały talent do wciągania w akcję do tego stopnia, że czytelnik nie potrafi się oderwać od lektury dopóki nie dotrze do ostatniej strony. A przy tym wszystko wydaje się tak realne, że miałam wrażenie, jakbym siedziała z Sylwią w kawiarni i słuchała z przejęciem jej historii o wielkiej miłości.
No i zakończenie, tak piękne, że nie sposób tego opisać. Nadal mam je w pamięci, jak prawdziwe wspomnienie. I pisząc te słowa powstrzymuję się przed sięgnięciem po książkę, żeby przeczytać je kolejny raz ;)
Dla mnie dodatkowym atutem jest fakt, że akcja dzieje się we Wrocławiu. Zawsze inaczej odbiera się książkę, która dzieje się w naszym mieście. Bo opis otoczenia to już nie tylko puste słowa, ja je widzę w głowie, bo przecież akcja dzieje się m.in. w mojej dzielnicy. Codziennie chodzę tymi ulicami, a teraz zastanawiam się pod który z mijanych domów Aleks podjeżdżał po siostrę.
Dobrze Wam radzę moi drodzy, weźcie książkę do ręki, choćby na księgarnianej półce. Przeczytajcie pierwsze kilka zdań i już nie będziecie w stanie odłożyć jej na półkę. Naprawdę nie da się opisać tych emocji i napięcia, które towarzyszą lekturze, musicie uwierzyć mi na słowo, że warto. Przekonajcie się sami. Dajcie się wciągnąć, a spędzicie kilka naprawdę emocjonujących godzin z piękną opowieścią, która pokazuje, że nigdy nie jest za późno na to, żeby zmienić swoje życie i zawalczyć o siebie i swoje marzenia.