„Każdy człowiek boryka się w życiu z jedną prawdą, której nigdy w pełni nie pojmie. Musi przerabiać wciąż te same lekcje, popełniać takie same błędy, zanim ich sens dotrze wreszcie do jego świadomości.”
"Zawsze przy mnie stój" - książka, która królowała na liście pozycji do zaliczenia, które trafiły na nią w 2011 roku. Musiałam dorwać się do tej powieści i udało mi się, bo postanowiłam sobie zrobić malutki prezent w takiej oto postaci. Autorką jest niejaka Carolyn Jess-Cooke, która jest nie tylko pisarką, ale również wykładowcą akademickim z Anglii. Przepiękna okładka aż mnie wołała, o to, abym zaczęła ją od razu i na szczęście nie żałuję zmarnowanych pieniędzy i poświęconego na nią jednego dnia - w końcu, jak zaczęłam to nie mogłam się oderwać:)
A teraz wyobraźcie sobie, że już przychodzić ten ostateczny dzień, kiedy w końcu przychodzi wam schodzić z tego świata - umieracie. Jednak zamiast przestać istnieć raz na zawsze, czy tam iść do nieba - powracacie jako swój Anioł Stróż i dane jest wam przeżyć swoje życie od nowa, od samiutkiego początku. Wszystkie wasze błędy życiowe, porażki, potknięcia, ale również szczęśliwe momenty i chwile - wszystko podane na tacy. W jaki sposób byście wykorzystali tę lekcję? Właśnie tego doświadczyła bohaterka "The Guardian Angel's Journal" o imieniu Margot, natomiast teraz Ruth. Postanawia oczywiście nieco "ulepszyć" swoje dotychczasowe życie i odrobinę w nim namieszać, a przede wszystkim zapobiec swojej przedwczesnej śmierci.
Kiedy zamykałam "Zawsze przy mnie stój" strasznie długo wpatrywałam się w okno w moim pokoju, za którym podziwiałam przepiękny księżyc i migoczące gwiazdy. Obecnie nie do końca pamiętam, co takiego wtedy przelatywało przez moją główną, ale dobrze przypominam sobie, że byłam w ogromnym szoku, a całe moje ciało przeszył dreszcz przeróżnych emocji i uczuć. Nie mogłam tak o po prostu odstawić tej książki i o niej zapomnieć - miałam taki odruch, aby w tym właśnie momencie zacząć ją czytać jeszcze raz, od nowa, aby w pełni ją pochłonąć! Miałam do siebie pretensje, że się nią nie rozkoszowałam, że w stu procentach nie wykorzystałam smaków, które mi oferowała. I pewnie bym to zrobiła, gdyby nie fakt, że obiecałam ją mojej kumpeli następnego dnia:) Ale i tak to nadrobię...
Byłam przekonana, że ta lektura w jakimś stopniu mi się spodoba, bo strasznie dużo czytałam o niej na wielu blogach - same pochlebne opinie, ale nie wiedziałam, że aż tak. To książka jest pełna żalu, bólu i smutku, przez który musiała przemknąć mała Margot. Ale jest w niej również wiele nadziei na lepsze jutro i szczęścia oraz poszukiwania tego, co dla nas najlepsze, co sprawia, że czujemy się spełnieni i szczęśliwi. "Zawsze przy mnie stój" zmusza czytelnika do rozmyślania nad własnym istnieniem, oraz tym, co ono nam daje - na co zasługujemy, czego jesteśmy sami sobie winni i jak tak naprawdę skończy się nasze istnienie.
Moim zdaniem, to jedna z najbardziej oryginalnych książek, jakie ostatnio udało mi się przeczytać. Wzruszająca, szokująca, świetnie napisana i potrafiąca samym językiem przykuć uwagę. I mimo, iż nie wierzę w tego typu rzeczy - anioły itp. to była świetna przygoda. Naprawdę polecam gorąco! "Zawsze przy mnie stój" uwiedzie każdego - nie tylko powalającą na kolana szatą graficzną!