W moim przypadku zaczęło się od dziadka, który brał mnie „na lipę”. Z tych wypraw wracaliśmy z workami obranych kwiatuszków, które później suszyliśmy na strychu, a z których napar piliśmy w zimie. Później były wycieczki po żywokost, one miały miejsce w listopadzie, bo wtedy korzenie są najbardziej wartościowe. Wychodziliśmy na łąki z niewielkimi łopatkami, którymi wykopywaliśmy korzenie z prawie zamarzniętej ziemi.
Lubię zioła, cenię je, często ich używam
Dlatego, kiedy w Klubie Recenzenta portalu nakanapie.pl zobaczyłam „Zdrownik” Pana Tabletki - od razu stwierdziłam, że chcę tę książkę mieć w rękach. Zobaczyć, co się teraz robi, o czym i jak się pisze.
Wstyd powiedzieć, ale nie miałam pojęcia, kim jest Pan Tabletka. Luki w wiedzy uzupełniłam bardzo szybko, ponieważ autor, nazywający się naprawdę Marcin Korczyk, prowadzi bloga na
www.pantabletka.pl. Na blogu znajdziecie
nie tylko książkę, o której dziś Wam piszę, ale i informacje o autorze oraz wiele, wiele innych informacji.
Ale mówiłam o autorze, prawda? No, więc wracam do tematu: Korczyk to farmaceuta, mieszkający i pracujący w Krakowie, mąż, ojciec, człowiek starający się robić wszystko, byśmy leczyli się jak najbardziej świadomie.
Z informacji, które Pan Tabletka podał o sobie w książce najważniejszą - dla mnie - jest ta, że zasadnicze znaczenie ma dla niego zdrowy rozsądek.
Rzetelność, logika, oparcie w faktach - tak, wiem, że się powtarzam, ale sami wiecie, co fruwa w sieci! Jakie bzdety! Naukowość podejścia Pana Tabletki jest ożywcza.
Jego naukowy background i to zdroworozsądkowe podejście było tym, co zadziałało zdecydowanie na plus w odbiorze jego publikacji.
Zdroworozsądkowe podejście widać także w przepisach na lecznicze mikstury z ziół, które Pan Tabletka przedstawia w swojej najnowszej książce.
Zawsze dostaniecie informacje dla kogo to jest, jak i czy podawać preparat (nawet zmodyfikowany sok z cebuli) dzieciom, jak zrobić inne wersje preparatu. Autor tłumaczy także co jest w tych ziołach, że działają. Nie ma czary mary, są polifenole.
A same przepisy? Cóż - są zdecydowanie dla każdego. Zwłaszcza dla tych, którym „to całe zbieranie i suszenie wydaje się za trudne”. Pan Tabletka prowadzi czytelnika za rękę i pozwala mu zdobyć wiedzę krok po kroku. Zachęca do przygotowania nalewek i naparów - zobaczcie zdjęcia i powiedzcie, czy możecie się oprzeć próbom naśladownictwa… powodzenia życzę ;)
Jeśli jednak mam być szczera, to „Zdrownik” jest pozycją dla tych, którzy z ziołami zaczynają.
Którzy cenią sobie naturalność w leczeniu, którzy nie opierają się jedynie na pigułkach, ale którzy nie mają doświadczenia z leczeniem sposobami naturalnymi. Nie znajdziecie w tej książce wszystkich roślin o działaniu leczniczym, jedynie te najbardziej znane i popularne. A je dostaniecie w nowych odsłonach. Pan Tabletka pokazuje stare i dobrze znane przepisy, ale robi je po swojemu, nowocześniej, dokładając to odrobinę smaku, tu koloru, sprawiając, że te stare, „babcine” przepisy stały się… współcześniejsze.
Co mi najbardziej odpowiada?
Który z przepisów? Nie na zmodernizowany syrop z cebuli, którego to nie piłam i pić nie będę w żadnej postaci (słowo skauta), ale na rubinowy miodek. Fantastyczny pomysł na ukrycie zdecydowanego smaku oleju z czarnuszki! No i wariacje Pana Tabletki na temat lipy! Smakowite i tyle w tym zdrowia! Plus część poświęcona miodom - bardzo dobrze ułożoną, wszystko, co najważniejsze w jednym miejscu i jest punkt wyjścia do dalszych poszukiwań. A! No i uroda! Sposoby na włosy i paznokcie - do wypróbowania.
Gdybym miała powiedzieć dla kogo jest ta książka - powiedziałabym dla wszystkich, którym zależy na zdrowiu i którzy nie obawiają się poświęcić mu trochę czasu. Zioła i produkty na nich oparte to nie produkty instant, pamiętajmy o tym. Ale warto ten czas znaleźć! Nalewki, miodki, napary, Gałganki Aliny i inne sposoby Pana Tabletki to rzeczy, które warto wypróbować.
No i książka jest pięknie wydana. Dobry papier, porządna szata graficzna, staranna redakcja, indeks i BIBLIOGRAFIA! Piszę to dużymi literami, bo nie można lekceważyć bibliografii ;)
We wpisie zostawiłam sporo linków. Żeby była jasność - nie tylko dlatego, że takie były warunki recenzji, ale dlatego, że uważam, że zarówno książka, jak i blog są cennymi zbiorami wiedzy i przepisów, które pomogą (a na pewno mnie) zdrowiej żyć i łatwiej radzić sobie z przeziębieniami, zmęczeniem i innymi takimi elementami codzienności.