Jan to ceniony pisarz, którego niedawno dopadł brak weny. Niespodziewanie rozmowa ze starym przyjacielem sprawia, że w jego głowie powstaje pomysł na nową książkę… Tak zaczyna się ta historia.
Starzec to starszy pan, który prowadzi sklep z zabawkami. Jest także wytrawnym znawcą gór. Ceni sobie proste życie, w przeciwieństwie do rodziny syna. Gdy jednak zaczynają się ferie, mężczyzna zostaje poproszony o zaopiekowanie się swoim wnukiem. I co teraz zrobić? Nie wypada przecież odmówić…
Jarek to nastolatek, który bez pizzy i tabletu nie wyobraża sobie dnia. Kiedy więc dowiaduje się, że ferie ma spędzić w małej miejscowości, nie jest tym pomysłem zachwycony. Tym bardziej że w tej dziurze nie ma żadnych galerii handlowych! No, ale jak rodzice coś postanowią, to nie ma dyskusji. Poza tym… Może nie będzie aż tak źle?
Dziadek i wnuk próbują znaleźć wspólny język, aby te ferie mimo wszystko były dobre. Jednak incydent na lodowisku sprawia, że sprawy się komplikują…
Spędzacie ferie w domu, czy gdzieś wyjeżdżacie? Kiedy u Was przypadają?
Anna Wołoszyn – Figiel napisała piękną, zimową historię na temat tego, o czym mało się mówi… A przecież ta kwestia dotyka prawie każdego z nas. Konflikt pokoleń jest nieunikniony w dzisiejszym świecie, gdyż wszystko bardzo szybko się zmienia. W tej książce widzimy dokładnie kontrast pomiędzy tymi dwoma punktami widzenia. Starzec i Jarek na początku kompletnie nie potrafią się ze sobą porozumieć; to, co dziadkowi wydaje się ciekawe, wnuka po prostu nudzi. Za to wybory żywieniowe Jarka niepokoją starszego pana, bo „za jego czasów tego nie było”.
W zasadzie obydwaj mają trudno, ale starają się jakoś dogadać. Autorka bardzo dobrze ukazała, że dla żadnego z nich nie jest to łatwe. Czytałam o tym z dużym zaangażowaniem, ale też jakąś refleksją. Naprawdę ucieszyłam się, gdy Starzec i Jarek w końcu znaleźli wspólny język.
Ciekawym tematem poruszonym w książce jest także podział na bogatych i biednych. Rodzice nastolatka nie akceptują tych drugich, a wręcz nimi gardzą… Dopiero spotkanie dzieci z mniej zamożnych rodzin sprawia, że Jarek otwiera oczy na pewne sprawy.
Bardzo podobało mi się to, jak nakreślona została przemiana obu bohaterów. Podczas lektury miałam wrażenie, że kolejne wspólne przygody zbliżały do siebie dziadka i wnuka, pomagając im zrozumieć niektóre rzeczy. Moim zdaniem zostało to przedstawione naturalnie; w sposób nienachalny, a jednocześnie konkretny.
W książce poruszone zostały też inne tematy, takie jak np. problemy wychowawcze, agresja czy prace społeczne. Myślę jednak, że warto tylko o nich wspomnieć i zapewnić, że zostały one ciekawie opisane. A jak konkretnie? To już zostawiam do samodzielnego odkrycia…
Historia napisana przez Annę Wołoszyn-Figiel posiada także bardzo plastyczne, zimowe opisy. Bez problemu potrafiłam sobie wyobrazić pogodę, która panowała na kartach tej powieści. Oddziaływała ona także na samopoczucie postaci, pchając je do niektórych działań… A także tworzy taki nastrój, jaki jest nie do podrobienia.
„Ferie” to taka książka, która zachwyci niejednego czytelnika. Potrafi ona oczarować swoim klimatem, jednocześnie przekazując wiele ponadczasowych lekcji. Moim zdaniem warto po nią sięgnąć, gdyż jest to ciekawa i mądra powieść. Polecam!