Paolo Bacigalupi urodził się i wychował w hippisowskiej rodzinie w Stanach Zjednoczonych. W czasie studiów rozpoczął naukę języka chińskiego, co następnie skłoniło go do wyjazdu do Chin, aby tam kontynuować rozpoczęte studia. Pozostał tam na dłuższy czas, imając się najróżniejszych prac. Gdy wrócił do kraju, przez dłuższy czas pracował w firmie tworzącej strony internetowe. Jak sam mówi, to właśnie w tym czasie zaczął pisać powieści fantastyczne. Jego książki tworzą jakoby zupełnie nowy nurt tegoż właśnie gatunku, ponieważ nazywane są fantastyką ekologiczną.
Nailer to nastolatek, którego los zmusza do ciężkiej pracy w lekkiej ekipie zajmującej się wydobywaniem z wraków statków, które kiedyś osiadły na mieliźnie Zatoki Meksykańskiej, miedzianych kabli. Dzień w dzień musi starać się wyrobić normę, nie tracąc przy tym życia. Dla niego to chleb powszedni. Chłopak wie, że nie ma innego wyjścia jak tylko „zasuwać” od świtu do nocy, bo to przynajmniej nie pozwala mu myśleć o ojcu uzależnionym od alkoholu i amfetaminy, który nawet nie pamięta o istnieniu syna.
Jednak wszystko zaczyna się zmieniać gdy Nailer odkrywa na skałach piękny kliper należący do jednych z bogaczy, żyjących w luksusowej części miasta. Bohater staje wtedy przed najważniejszym wyborem swojego życia. Obłowić się na wyniesieniu z łodzi wszystkiego co cenne, czy też pomóc dziewczynie, jedynej ocalałej z katastrofy…
Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem z której strony zabrać się do tej recenzji. Właśnie niedawno odłożyłam książkę Złomiarz i nadal brakuje mi słów, aby dosadnie opisać co też autor mi zrobił. Oczywiście w jak najbardziej pozytywnym sensie.
Nadal pozostaję pod ogromnym wrażeniem w jak doskonały i dosadny sposób Bacigalupi buduje mroczny klimat przedstawianej historii, który dosłownie wylewa się z kart powieści niczym mgła na morzu. Chociaż autor nie serwuje nam żadnych istot nadprzyrodzonych mordujących w ciemnościach lub innych psychopatycznych motywów. Po prostu z dokładnością przedstawia obrazy jakie przypuszczalnie mogą w dalekiej przyszłości zamienić się w prawdę i rzeczywistość. W połączeniu tego z tematyką rozbiórki statków, tworzy to naprawdę ciekawą fabułę, która wciąga od samego początku. Nie znaczy to jednak, że powieść czyta się migiem. O nie! Autor postarał się, aby czytelnik musiał przemyśleć i przeanalizować każdy czytany fragment, a potem wyciągnął z niego wnioski względem własnej osoby (Co ja bym zrobiła? Jak się zachowała w danej sytuacji? Itp. Itd.)
Kolejnym mankamentem, chociaż to chyba zbyt wygórowane słowo względem tej książki, po prostu kolejnym minusem na niekorzyść Złomiarza jest fakt, że akcja rozwija się praktycznie w minimalnym tempie. Chwilami miałam wrażenie, że błądzę we mgle nad jakimiś mokradłami, a „nogi” mojej wyobraźni grzęzną w jakimś nieprzyjemnym błocku, które skutecznie mnie spowalnia. Nie znaczy to jednak, że nie ma tutaj żadnych zwrotów, bo są i to w nadmiarze. Tylko, że najczęściej dotyczą tych momentów, które nie mają zbytniego wpływu na główny trzon fabuły.
Podsumowując. Złomiarz to naprawdę ciekawa, ale i ciężka w czytaniu, powieść z którą mimo wszystko warto się zapoznać. Polecam.