Pewnie już zauważyliście, że 19 maja będzie ogromny wysyp premier książkowych i jedną z nich będzie "Złudzenie", które ja już przeczytałam dzięki cudownemu Wydawnictwu WAB i podpowiem Wam, czy warto zamówić lub gnać w dniu premiery do empiku :)
Jeśli nie kojarzycie poprzedniej u nas wydanej książki Nicoli Rayner, to koniecznie ją wyszukajcie! "Dziewczyna, którą znałaś" była świetnym thrillerem, który również mam na półce i co więcej, często zwraca ona uwagę i ją pożyczam innym (oczywiście domagając się zwrotu po jakimś czasie, nie przepadnie w nicość!). Tym razem również dostajemy thriller psychologiczny i wiem, że to już jest zabawne, ale to kolejna książka, którą w bibliotece będzie wiele osób szukać na zasadzie niebieskiej okładki, ale czyż ta nie przyciąga wzorku? Otóż to, jest fenomenalna!
Dobra, nie zanudzam moją miłością nieskończoną do świetnych okładek, bo jak bym miała miejsce i mogła, to u mnie większość książek stałaby frontem do przodu i bym się na nie gapiła, a tak tylko te naprawdę moje ulubione mają takie miejsce i w serduszku i w biblioteczce :)
Więc... o czym jest ten thriller psychologiczny? Poznajemy główną bohaterkę, która jako nastolatka jest traktowana przez innych zwyczajnie podle. Tylko jedna jedyna osoba jest do niej nastawiona pozytywnie. Czasem tak jest, prawda? No i tym razem był to chłopak, w którym Fran, bo tak ma na imię bohaterka, zaczęła się powoli zakochiwać. Nic dziwnego skoro tylko przy nim mogła czuć się swobodnie i on jeden z niej nie drwił. Ale to uczucie okazało się być obsesją i dziewczyna zaczęła śledzić swój obiekt westchnień nie wiedząc w sumie, że robi źle, a może wiedząc? To już się działo po czasie i mimo upływu lat, nadal okazało się, że to uczucie jest silne, tak samo jak ogromny żal do kolegów ze szkoły i w ten sposób, nie spodziewając się tego, kiedy tak Fran kombinowała, śledziła, stała się świadkiem okropnego wypadku. Mężczyzna wpadł pod pociąg, a ona zastanawia się, czy to było tylko złudzenie, czy ktoś go pchnął? To już musicie doczytać sami... :)
Kolejny raz Rayner stworzyła fabułę, w której zamieściła całe mnóstwo emocji i nie jest to obyczajówka, a dreszczowiec w pełnym tego słowa znaczeniu. Kobieta, bo po latach to już nie jest nastolatka, która tak naprawdę chciała tylko akceptacji stała się kimś, kogo pewnie chciałaby uniknąć. I choć, jako czytelnika nieco mnie irytowała, to jednak podczas czytania można zrozumieć jej pobudki, ale nadal czuje się pewien niepokój, że samemu można trafić na taką... koleżankę ze szkoły. I bądź tu człowieku miły dla odludka!
Z drugiej jednak strony autorka poruszyła również temat tego czy w internecie, aby na pewno jesteśmy anonimowi. Wiele osób ma takie złudzenie, dosłownie złudzenie i zdziwiłoby się, że każdy ruch zostawia ślad. Gdzieś w treści czuć takie grożenie palcem, że musimy uważać komu w sieci ufamy, czy to nie jest fałszywe konto i mieć własny rozum w tych sprawach.
I tak już na koniec muszę powiedzieć, że Rayner ma tak lekkie pióro, że przez treść się mknie czując przez cały czas na plecach dreszcze i szukając rozwiązania, a to wcale nie jest oczywiste. Uważajcie, jeśli po nią sięgniecie, bo już się nie oderwiecie od treści, póki nie skończycie czytać. Wciąga niesamowicie i jest po prostu świetna!
Wydawnictwu WAB dziękuję za egzemplarz!