“Jesteś organizmem biofizycznym z wbudowanymi odruchami. Żyjesz, a wszystko, co żyje, walczy o przetrwanie. I jeśli zajdzie taka konieczność, będziesz walczył, Hada.”
“Vimes umarł... Słońce spadło z nieba, gigantyczne jaszczury opanowały świat, gwiazdy wybuchły i zgasły, wszelka nadzieja spłynęła z bulgotem do ścieku zatracenia, a gaz wypełnił firmament, zapalił się i oto stały się nowe niebiosa, jeden ich staranny właściciel i nowy dysk, a oto... a możliwe, że zaprawdę... życie wypełzło z morza, a może i nie wypełzło, ponieważ zostało stworzone przez bogów - to naprawdę zależy od patrzącego. Gady zmieniły się w nie tak łuskowate gady, albo i nie, te zmieniły się w ptaki, robaki zmieniły się w motyle, a pewna odmiana jabłka stała się bananem, możliwe też, że małpa pewnego gatunku spadła z drzewa i odkryła, że żyje jej się lepiej, jeśli nie musi się cały czas czegoś trzymać, więc po zaledwie kilku milionach lat wyewoluowała spodnie, ozdobne pasiaste kapelusze, a w końcu grę w krykieta i oto magicznie zreinkarnowany Vimes stał na wiejskiej łące i z lekkim zawrotem głowy patrzył na uśmiechnięte oblicze entuzjasty.”Czytaj dalej
“-Ty wiesz, jak ja gadom sadła za skórę zaleję albo coś spsocę, to lżej mi parę dni, a potem to samo. Zeszłym razem czekałem w Smoleńsku na peronie. Przyszedł pociąg do Mińska. Wtem podchodzi do mnie jakiś kraskom. Pyta, czy to pociąg do Moskwy? A jakżde - mówię - do Moskwy. Kraskom szoruje do wagonu. Potem tak samo wpakowałem do pociągu eskortę z aresztowanymi i komsomolską wycieczkę. Niech jadą gady do czarciej mamy. Pewnie klęli mnie potem paskudnie. A mnie jakby kto duszę masłem posmarował. ”
“Ur-Gilash, myślał Om. Tak, to były czasy... Kiedy Ossory i jego zwolennicy wdarli się do świątyni, rozbili ołtarz i wyrzucili kapłanki przez okna, by rozszarpały je dzikie psy - co jest właściwym sposobem rozwiązywania tych spraw - rozległ się wielki płacz i zgrzytanie zębów. A wyznawcy Oma zapalili ogniska w zburzonych halach Gilasha, dokładnie tak, jak zapowiedział prorok, i to się liczyło, chociaż powiedział to ledwie pięć minut wcześniej, kiedy szukali drewna.”
“W hali dworca rozrywanej przeciągami koczują dziesiątki Niemców, co stało się tutaj widokiem częstym, od kiedy pozwolono im wyjeżdżać. Siedząc, gdzie tylko znajdą wolne miejsce - na podłodze czy własnych walizkach i torbach - czekają, aż na jeden z peronów wtoczy się pociąg, który ma być równocześnie długim składem obietnic - jego wagony skompletują w sobie nadzieje uchodźców i pociągną za sobą na Zachód, a czy nadzieje te spełnią się tam, czy też rozpierzchną, pozostaje niewiadome. "Vaterland" jest wprawdzie stacją docelową ich tułaczki, nie znaczy to jednak, że kończącą podróż. Wszystko, co się jeszcze mieści pod tym słowem, już się przecież odczepiło od znaczenia "Heimat" - i to rozrywa podróżnych na dwie połowy, z których jedna ukorzeni się tam, druga zaś wrośnięta pozostanie tutaj, co je niechybnie pozostawi rozdzielnymi. Ich ojczyzną odtąd będzie właśnie ten paradoks, oni zaś - już nie tutejsi i nigdy tamtejsi - staną się jego obywatelami.”Czytaj dalej