Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jednak pro za co czyli", znaleziono 7

Życie to podstępne, krwiopijcze monstrum. Im więcej daje, tym więcej zabiera. W myśl jego pierdolonego, bezdusznego motta quid pro quo zawsze trzeba ponieść barbarzyńsko wysoki podatek od szczęścia.
- I co ci to dało?
- Sam nie wiem.- Syknął, gdy zaczęła smarować go maścią.- Jeden zniknął, drugi nie żyje, a jak zapytałem o trzeciego, to dostałem w ryj. Nawet nie zdążyłem powiedzieć, o co mi chodzi, więc może wpierdol dostałem pro forma.
A kiedy miałam się już zupełnie oddać najczarniejszym myślom chwytającym mnie swoimi grubymi mackami za nogi, zobaczyłam jego. Wykrzykiwał moje imię i pro- sił, żebym go nie zostawiała. Widziałam dobrze kontur twarzy i ten kolor tęczówek, który nie pozwalał mi opaść na samo dno. Krzyczał i krzyczał, nie puszczając mojej dłoni. Do ostatniego tchu do mnie mówił, nie pozwala- jąc mi umierać. Bo on był najgorszym i najlepszym, co mi się w życiu przydarzyło, ale ja jeszcze o tym nie wie- działam. Najgorszym, bo nie potrafiłam już bez niego żyć, a najlepszym, bo dał mi coś, czego nie widziałam nawet w najdalszym wyobrażeniu, i uczynił mnie najsilniejszą kobietą na świecie.
„- Usted es un pero.
- Właśnie przypadkowo nazwałaś mnie „psem” po hiszpańsku.
- To nie był przypadek”.
Pierwsze uczucie to szok. Ważne, żeby zrozumieć, że trafiło się w środek gównoburzy i nie ma się żadnego wpływu na czas jej trwania ani kierunek rozwoju.(...)nagonkeę urządza się po tym, żeby jej ofiara popełniła błąd, który w normalnych warunkach by się jej nie przytrafił.
Jednym z najpoważniejszych skutków nagonki jest to, że zabiera ona środki, czas, energię i dwraca uwagę ofiary od jej właściwej pracy.
- Zapraszam pana do banku! Pan wygląda na osobę potrzebującą pieniędzy! Zachęciłem go, by zechciał zostać klientem mojej placówki.
Piotr podszedł bardzo chętnie, ale po chwili zaczął kręcić nosem.
-Ale ja potrzebuję prawdziwych pieniędzy, a to są zabawkowe!
-No dobra, do pożyczki w banknotach jest bonus w postaci drogocennej monety – zachęciłem opornego klienta i wyciągnąłem z mojej skarbonki błyszczące pięć złotych.
Teraz Piotr już się nie wahał, usiadł na krzesełku, tuz przed tabliczką z napisem „Bank” i powiedział:
-No dobra, wezmę u pana pożyczkę na dwa tysiące złotych w tych papierowych banknotach plus bonus w postaci monety, którą pan wygrzebał ze swojej skarbonki.
-Dobrze, zatem sporządzę umowę – powiedziałem poważnym tonem – jak się pan nazywa.
-Pio...nie, jestem Zygmunt Bogaty.
-Chyba biedny, skoro pan przychodzi pożyczać pieniądze!
-Jak mówię, że się nazywam Bogaty, to poisz pan Bogaty ! - oburzył się Piotr.
-Dobrze, oczywiście, panie Zygmuncie Bogaty, nie ma powodu do nerwów.
Przygotowałem kartkę papieru i zacząłem szukać długopisu, kiedy Piotrek czyli Zygmunt Bogaty znowu zaczął się denerwować:
-Ja potrzebuję szybkiego kredytu, a pan tu przedłuża, grzebie w kredkach…
© 2007 - 2024 nakanapie.pl