Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jedno pana sana", znaleziono 6

Przez jedną noc daj mi po prostu wierzyć, że nie zostałam na tym świecie sama i znaczę dla ciebie coś więcej niż przysięga dana staremu znajomemu.
Nigdy nie ma zbyt wiele czasu, by pożegnać się tymi, których kochamy. Zawsze próbujemy targować się z Bogiem o jeszcze jeden miesiąc, tydzień, godzinę. Czasem nie jest nam dana nawet minuta.
Uważacie, że istnieje jeden sztywny kodeks moralny, zwykle skupiony wokół waszego systemu wierzeń. Jeśli dana osoba go przestrzega, jest "dobra". Jeśli nie, jest "zła". Tak jakby to rzeczywiście cokolwiek znaczyło, jakby można było podzielić ludzi na dwie stałe, bezwzględne kategorie.
Często się słyszy, że mamy tyllo jedno życie i nie można go traktować jak próby generalnej. To prawda, jednak zawsze postrzegałem je w bardziej bezpośredni sposób. Mówiąc wprost, liczy się dana chwila. To, co właśnie teraz robisz. Każda sekunda wpływa na kolejne i je buduje. Mogłem myśleć o dniach, gdy mój ojciec żył, a matka była trzeźwa. Mogłem marzyć o cofnięciu się w czasie do tamtych chwil i zmienieniu przeszłości, ale wiedziałem że to niemożliwe.
Czas płynie tylko na przód.
Jej kostium, czarno-biała sukienka, ciekawie determinował ruchy odtwarzanej postaci. Część biała poruszała się z pełną dystynkcją, czarna miała ruchy niezborne, chaotyczne i połamane. Obie strony ciała pracowały na zmianę. Białą wyposażono w obfity koronkowy żabot wysiany cyrkoniami, wysoki połyskujący mankiet i strojną wystającą spod sukienki halkę. Czarna, patrząc od dołu, dostała od projektanta halkę postrzępioną, dziurawy, bliższy szacie czarownicy rękaw i oberwany, zwisający żabot. Jedna stopa była w zgrabnym, białym pantofelku, druga bosa.
(…) To oczywiste, że wszelkie zaufanie do niej nie wchodziło już w grę. Narastała natrętna myśl, że sprowadziła mnie z pełnym rozmysłem i że w dużej mierze chodzi o to, by akcją w architektonicznym dziwolągu zdezorientować i zachwiać tym, co czuję.
„Dziennik wyjścia”, fragment, Bogumiła Juzyszyn-Banaś. Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2023.
Wartości perfekcyjne są czymś w a ż n i e j s z y m niż wartości utylitarne. "Ważniejszym" na dwa przynajmniej sposoby . A więc przede wszystkim: wartości perfekcyjne nie są na mocy samej definicji "względne" w tym sensie, w jakim względne są wartości utylitarne. Czy są względne w owym drugim znaczeniu, o którym przy tamtych była już wzmianka – tzn. Że rzecz może być wartościowa, szacowna, doskonała, szlachetna tylko w czyimś przekonaniu albo odczuciu i może, b e z m o ż l i w o ś c i r o z s ą d z e n i a s p o r u, nią nie być w przekonaniu lub odczuciu kogoś innego – to już jest problem. Autor tych uwag, w oparciu o nie całkiem chyba zdawkowe argumenty cudze i własne, myśli, że nie są. Ta ich podwójna bezwzględność stanowiłaby pewną pierwszą przewagę. Druga zaprowadzi nas dalej, polega zaś na tym, że między wartością perfekcyjną a tym czymś dla postępowania ludzkiego najbardziej miarodajnym de iure, co nazywamy "powinnością" lub "obowiązkiem", zachodzi stosunek, który wyraźnie n i e zachodzi między tym ostatnim pojęciem a pojęciem wartości utylitarnej. Nigdy wartość polegająca na zaspokojeniu potrzeb lub pragnień sama z siebie nie uzasadni żadnej powinności: potrzeby bowiem i pragnienia bywają sprzeczne, i gdybyśmy przyjęli, że jedno powinno być zaspokojone, to drugie, sprzecznie z nim, powinno nim nie być; czyli że nie można powiedzieć: "potrzebne, w i ę c być powinno". Sądy o wartości perfekcyjnej natomiast służą za zupełnie wystarczające uzasadnienie dla sądów stwierdzających, że "powinno być tak a tak", że "tak trzeba". Dana wartość perfekcyjna, czy da się, czy nie da urzeczywistnić, w zasadzie p o w i n n a być urzeczywistniona. Na razie i sama w sobie jest to powinność jakby tylko teoretyczna; jeżeli natomiast znajdzie się sprawca świadomy, zdolny ją urzeczywistnić faktycznie, to dla tego sprawcy (przy uwzględnieniu różnorodnych, komplikujących sprawę, realnych czynników sytuacyjnych) powstaje konkretny, w czasie i miejscu, o b o w i ą z e k, by powinny stan rzeczy urzeczywistnić faktycznie. Tak więc – jeśli pominąć owe tu tylko mimochodem wspomniane, praktycznie oczywiście doniosłe, czynniki sytuacyjne – postępowanie ludzkie (de iure oczywiście) podlega w całości normom wynikającym stąd, że wartości perfekcyjne są, i że o b o w i ą z u j ą. I na tym też polega g ł ó w n a przewaga wartości perfekcyjnej nad elektywną; w razie konfliktu to nie są partnerzy na równych prawach; perfekcyjne przeważają de iure. Toteż kto sobie pojęcie wartości perfekcyjnej czy to wytworzył, czy to je zaakceptował, będzie ją uważał za niewspółmiernie "wyższą", "donioślejszą" od elenktywnej. Skłonny będzie nawet do zastrzegania dla niej wyłącznie zaszczytnego miana "wartości". s. 17-19
© 2007 - 2025 nakanapie.pl