Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lawie deana", znaleziono 5

- Czy mamy dość czasu, żeby zaparzyć kawę? - spytał Horace.
- Na zaparzenie kawy zawsze jest czas - stwierdził sentencjonalnie Halt.
Wszystko bowiem, co istnieje, jest zmianą natężenia jonów wodorowych na powierzchni komórek mózgu. Widząc mnie, doświadcza pan w gruncie rzeczy zmian równowagi sodowo-potasowej na membranach neuronów. A więc dość jest wysłać tam, w mózgowy gąszcz, nieco dobranych molekuł, abyś jako jawę przeżył spełnienie rojeń.
– Widzę, że nie za­sma­ko­wa­ła ci kawa u Ja­kub­ca – stwier­dzi­ła z uśmie­chem Ka­ro­li­na. – Naj­lep­sza, jego zda­niem. – Jak dla mnie była zbyt słaba. Lubię rze­czy mocne i in­ten­syw­ne w smaku. Espres­so, whi­sky, an­cho­is, ka­pa­ry. Mam dość wy­so­ki próg wzbu­dze­nia. Po­trze­bu­ję moc­nych bodź­ców, żeby coś w ogóle po­czuć.
Rybałko pomyślał z goryczą, że świat pamięta o dyktatorach, brazylijskich piłkarzach i artystach malujących białe kwadraty na białym tle, ale nikt nie potrafiłby wymienić z nazwiska ani jednego z tych ludzi, którzy uratowali Europę przed bezprecedensową katastrofą nuklearną. Kto kiedykolwiek słyszał o Aleksieju Ananence, Walerym Bespałowie i Borysie Baranowie? Kto wiedział o tym, że zgłosili się na ochotnika i weszli do zalanego zbiornika czwartego reaktora, żeby uruchomić pompy, które opróżniły go z wody, zanim do środka przeniknął topiący się rdzen? Kto wiedział o tym, że gdyby lawa uranu i grafitu dostała się do zbiornika, doszłoby do eksplozji o sile wielu megaton, która uczyniłaby ładny kawalek Europy niezdatnym do życia?
No kto?
Wychodząc z ceglanego bloku, przypomniałam sobie, że nie nakarmiłam kotów, więc poprawiłam plecak na ramieniu i wróciłam się na czwarte piętro. Na górze wyjęłam pęczek kluczy z dżinsowych szortów i wybrałam ten pomalowany na różowo. Biedna Kawa i Wujek Mariusz, czekały na mnie tuż pod drzwiami. - O moje biedulki, myślałyście, że o was zapomniałam? – co było prawdą - Ależ skąd! Już wam nakładam – dodałam po chwili, a Kawa w odpowiedzi zamiauczała tak, jakby chciała mnie skarcić za pustą miskę. Obydwa koty poszły za mną do kuchni, a ja nasypując im karmy, skomentowałam: - Nie moja wina, że miska tak często jest pusta. Może po prostu wy za dużo jecie? – i zostawiłam je z tym pytaniem. Wyszłam czym prędzej z budynku i pokierowałam się w lewo. Spojrzałam szybko na zegarek, który pokazywał dziesiątą czterdzieści pięć. Miałam jeszcze piętnaście minut, więc spokojnym krokiem doszłam do skrzyżowania i zamiast iść prosto, skierowałam się w stronę parku. Miałam jeszcze dużo czasu. Usiadłam na pierwszej, wypatrzonej okiem ławce i zajęłam ją, rzucając niebieski plecak. Usiadłam i wyjęłam swoją wcześniej przyszykowaną, na przerwę w pracy, kanapkę. No cóż, zgłodniałam, wchodząc po tych schodach. „Kupię sobie coś przy okazji” – pomyślałam. Zjadłam w cieniu, a potem poszłam już właściwą drogą do niewielkiego spożywczego sklepu. Tak, to moja praca… Mały spożywczak
© 2007 - 2025 nakanapie.pl