Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dagmar", znaleziono 24

Jeżeli za to się tutaj zabija, to rzeczywiście urocza ta wioseczka! - mruknęła z przekąsem Dagmara. - Jeden drugiego w łyżce wody by utopił!
Widziałaś tych pod sklepem, co jeden to kawaler!
– Im by się bardziej mydło przydało niż żona – mruknęła z obrzydzeniem Dagmara,
przypominając sobie kwiat utopieckiej młodzieży, cuchnący tygodniowym piwem i rocznymi skarpetkami.
Mieliśmy się w sobie nigdy nie zakochać. To była jedna zasada.
Mimo to rozkochał mnie w sobie do szaleństwa,a potem zostawił. Zrobił to wtedy, kiedy go najbardziej potrzebowałam, więc również odeszłam
Jeśli nie wiesz, co zrobić, to nic nie rób.
Morze było jedną z wielu moich miłości. Kojarzyło mi się z życiem. Było tak samo nieprzewidywalne i tajemnicze.
Nigdy nie wiemy, co się wydarzy, a chwila, która zaraz ma nadejść, wciąż jest dla nas tajemnicą. Często porównywałam morze również do ludzi, do ich charakterów. Każdy człowiek z natury jest łagodny, przyjazny, uczynny i kochany, lecz są chwile, gdy pokazuje swoje drugie oblicze. Staje się kłótliwy, zazdrosny, złośliwy.
Uwielbiałam swojego męża. Uwielbiałam go za to, że jak nikt potrafił mnie wysłuchać i zrozumieć.
Nie mogę zrozumieć, dlaczego wiele par tkwi w związkach, w których są ze sobą tylko z przyzwyczajenia.
Swoje błędy tłumaczyłam jako naiwność, a przede wszystkim młodość.
Mówi się, że człowiek szczęśliwy to ten, który spełnia swoje marzenia. Sama nie wiem, co o tym sądzić. Z jednej strony zgadzam się z tymi słowami, lecz z drugiej uważam, że człowiek jest szczęśliwy, kiedy ma przy sobie ludzi, którzy sprawiają, że radość pojawia się nie tylko na jego ustach, ale i w sercu.
Tak bardzo za nim tęskniłam... za jego spojrzeniem, dotykiem, bliskością ciała. Tak bardzo chciałam, żeby zobaczył naszą córkę.
Śnieg w połączeniu z mnóstwem kolorowych lampek rozwieszonych na ulicy sprawiał, że każdego dnia czułam w sercu dziwne łaskotanie. Czyżbym zaczynała lubić zimę?
Kolacja wigilijna od zawsze była dla mnie bardzo ważna, ponieważ to jedyny dzień w roku, kiedy cała rodzina spotykała się w naszym wielkim domu.
Pamiętaj, że lepiej być biednym, ale mieć rodzinę i osoby, które się kochają, niż być biednym, ale samotnym.
Nie wiedziałam, jak i kiedy mam opowiedzieć jej o mojej przeszłości. Bałam się reakcji, przesadnego współczucia i przyjaźni na siłę.
Czasami jest tak, że traci się kogoś bliskiego na zawsze. I co wtedy...? Czy pieniądze są w stanie zastąpić ci tę drugą osobę? Czy dzięki temu, że stać cię na wszystko, kupisz życie i zdrowie drugiego człowieka?
Dla nich najważniejsza była miłość i fakt, że mają siebie. Zazdrościłam im tego. Ja oprócz pieniędzy miałam wiecznie zapracowanych rodziców, dlatego większość czasu spędzałam z Julką i jej rodziną. To od nich nauczyłam się szacunku oraz zrozumiałam, czym jest prawdziwe szczęście. Wiedziałam, że nie są nimi pieniądze, lecz ludzie.
Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy co roku kupowali nowe ozdoby choinkowe, dziwiło mnie to. Zastanawiałam się, dlaczego dla innych tak ważne jest, jaki kolor bombki będą miały w danym roku. Według mnie najważniejsza była tradycja. Czasami wydawało mi się, że ludzie zamiast przeżywać magię świąt, robią wszystko na pokaz. Rodzina się zjedzie, więc trzeba wydać mnóstwo pieniędzy, by pokazać, że nas stać. Chyba nie o to chodzi w świętach, ale jak to się mówi – co kraj to obyczaj.
Znowu byłam w rozsypce, znowu nie wiedziałam, co mam zrobić. Serce podpowiadało jedno, natomiast rozum co innego.
Z na pozór błahej sprawy i korporacyjnego poszukiwania kreta zrobiło się wielowątkowe śledztwo, ze śmiertelnymi, teoretycznie przypadkowymi ofiarami i innymi nieoczywistymi wydarzeniami.
W rzeczywistości jest inaczej niż na tych głupich filmach – Dagmara pastwiła się w myślach nad filmową twórczością kryminalną – gdzie genialny detektyw za pomocą swojego geniuszu rozwiązuje zagadki. Nie ma żadnej dedukcji, liczy się przede wszystkich żmudna praca operacyjna. I fuks. Pieprzone szczęście. Na przykład w postaci donosu kogoś, kto zna sprawcę i z jakiegoś powodu chce go sypnąć.
Cytat:
nie każde spodnie RURKI skrywają Crème de la Crème
Zacny początek ludu owego ma się w historii ziem będących pod wpływami wielkich Wikingów. Na arenę dziejów wszedł Miestek, Dagmanem zwany wśród prymitywu, który władzę swą budował na polu, w oparciu o więź rodzinną. Zacny był to początek równości między mężami i ich żonami, pospołem wszelkim i bracią. Hulaka był i łajza zwykły, ale łupił dobrze i pięść miał okrutnie silną, że łamał przy uderzeniu kości. To imponowało pobratymcom. Stąd szacunkiem darzyli go wielkim. Zbierali się wówczas Polgarzy i radzili. Kogo by tu uwalić? No i do wyboru wrogów nie brakowało. Jednakże nie jest zwyczajem Polgarów tłuc nieprzyjaciela, kiedy wróg swój z plemienia swego zipie jeszcze. Zatem radzono jak jeden drugiemu złości i przykrości sprawić może. Korzystali na tym inni, lecz Polgarowie nic z tego sobie nie robili. Silni, mocni. W piciu, jedzeniu. Nieprzezwyciężeni. Kogóż mieli się bać? Czcili wielkich bogów, a że mieli ich do wyboru. To również i nimi się nie przejmowali. Jak jeden się obraził, drugiego na wzgórze wynosili. Kapłani ich szybko zmieniali wystrój ich świątyń, tak by brać mogła cieszyć się darem losu i bogów. Tylko jednego Perkuna swego nad wyraz szanowali.
Chatbot Dagmara był wyposażony w psychikę. Cokolwiek to miało oznaczać. Alfred mniej więcej wiedział, co znaczy kobieca psychika. Jego była żona Barbara miała kobiecą psychikę i Alfred miał jej dosyć. Z czego nie wynikało, że chciał jej dać rozwód.
Wywiózł ją na skarpę za miastem, kazał wysiąść z pojazdu i powiedział, że ją zepchnie, jak nie będzie posłuszna. Niech sobie wybije rozstanie z pustej głowy i raz na zawsze nauczy się być służącą i nałożnicą. Bo ją kopnie głęboko w dupę i będzie patrzył, jak robi koziołki i łamie sobie kark. A potem zgłosi nieszczęśliwy wypadek.
Zadziałało na krótko, ale dało mu dość czasu, żeby Barbarę uprzedzić i samemu wznieść sprawę o rozwód z orzeczeniem jej winy. Nie spodziewał się, że będzie miała nagrania. Cwana suka. Nagrała jego reprymendy. Jeszcze się suka specjalnie darła, kiedy ją szturchnął, popchnął albo zatkał gębę, żeby była cicho. Nie bij mnie! Nie bij! Powinien się był domyślić, że coś kombinuje. Cały czas głośno szlochała. Pokorniutka, jęcząca. Sprawiało mu to przyjemność. Pewnie dlatego nie wpadł na to, że musi nagrywać. Cwana suka. Tylko udawała głupią. Słuchając nagrania, sędzina patrzyła na niego, jakby popełnił zbrodnię i zasądziła rozwód z jego winy i odszkodowanie dla Barbary.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl