Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dorotka", znaleziono 20

... zdjęcie komisarza ozdabiało kolumny najpopularniejszego portalu o gwiazdach Sensatek.pl częściej niż Małgorzaty Rozenek i Magdy Gessler razem wziętych i pomożonych przez Dodę.
Dla kobiety najgorszym cierpieniem jest niemożność wykarmienia własnego dziecka. Albo widok małej buzi odwracającej się od podawanego posiłku.
Lepiej zatonąć na fali, niż stać bezczynnie na brzegu.
Dzieci żyją po to, by się bawić. Oczywiście można im zlecić drobne prace, ale wolnych chwilach traktują swoje zabawy tak poważnie, jak ludzie obłąkani swoje urojenia. Dzieci jak mali bogowie, tworzą swoje miniaturowe światy z gliny albo nawet z samych słów. Dla nich prawda nigdy nie jest prosta.
Czasem, gdy przydarza się tragedia, nie pozostaje nic innego, jak tylko zacząć od nowa.
Kiedy nasz świat miał jedenaście stóp kwadratowych, łatwiej było go opanować.
- Podobno na pewnym etapie podjęła pani decyzję, niezrozumiałą dla niektórych ekspertów, by nauczyć Jacka, że świat ma jedenaście stóp kwadratowych, a wszystko inne jest zmyślone. Czy miała pani do siebie pretensje, że go oszukuje?
- A co mu miałam powiedzieć? Na świecie jest tyle przyjemności, ale Ty ich nigdy nie poznasz?
– Może zostanie pisarką? – Halina Rabkowska snuje plany co do przyszłości dziewczynki. Uśmiecha się zmęczonymi wargami, patrząc jak córka ssie nabrzmiały cycek.
– Nie. Gwiazdą popu – decyduje ojciec, gładząc wąsa. – Inni będą o niej pisać.
Matka śpiewa Dorotce kołysanki. Nieświadomie wdraża ją do przyszłego zawodu. Po karmieniu Dorotka zasypia. Od początku wyróżnia się muzykalnością.
Halina Rabkowska nosi Dorotkę na rękach tak długo, aż jej się odbije. Dorotka niekiedy ulewa. Jej śliniak trąci serwatką.
Matka zmienia Dorotce zasikane pieluchy i posypuje pudrem czerwone pachwiny. Zastanawia się, czy z takiej drobiny może wyrosnąć pisarka albo gwiazda popu.
Po urlopie macierzyńskim Halina Rabkowska wraca do pracy w sklepie obuwniczym. Kierowniczka jest wredna. Każe jej nosić pudła z magazynu. Dorotkę rodzice oddają do żłobka.
– Tylko niech pani na nią uważa – Halina Rabkowska zwraca się do opiekunki.
– Będzie gwiazdą popu – wyjaśnia ojciec.
– Albo pisarką – dodaje matka.
Jan Rabkowski kręci głową.
– Gwiazdą popu – upiera się.
– No chodź, ty nasza pisarko, gwiazdo popu – śmieje się opiekunka, biorąc przyszłą sławę na ręce.
Po wyjściu rodziców kładzie dziecko do łóżeczka i kończy kawę. Nie lubi wystygniętej.
Bad Things are going to happen, have happened and will continue to happen.
Proces eksterminacji rozpoczął się na początku grudnia 1941 roku od likwidacji żydowskiej ludności okoliczności wsi i miasteczek. Celem tego posunięcia było zachowanie choć w pewnym stopniu tajemnicy tego, co się działo w pałacu w Chełmnie.
Pierwszy transport Żydów zabrano z Koła do Chełmna 7 grudnia. Tego dnia około siedmuste ludzi przybyło do pałacu i tam spędziło noc. Następnego dnia ładowano ich grupami do samochodowej komory gazowej - starego furgonu Kaisers Kaffee - wożono do lasu, duszono i grzebano. Po południu do pałacu przybyła kolejna grupa z Koła i znów nocowała w obozie. Tak samo wyglądały cztery następne dni.
Eichmann: Otrzymałem rozkaz od Müllera, by wyjechać do Litzmannstadt i po powrocie złożyć mu sprawozdanie o tym, co się tam dzieje. Nie ujął tego tak, jak... Heydrich... nie tak ordynarnie. Ruszyły tam działania przeciwko Żydom, Eichmann. Jedź,, zobacz, co się dzieje. Potem złożysz mi raport.
Tęsknota za skromnością, wolnością, różnorodnością, a także za wyrafinowaniem.
Im większej liczby rzeczy się pozbywałam, tym mniej to, co zostało, było mi potrzebne.
Im mniej mamy, tym bardziej jesteśmy wolni i tym bardziej możemy się rozwijać.
Obfitość nie uczy wdzięku ani elegancji. Niszczy duszę i pozbawia wolności.
Świat intelektu jest wystarczająco bogaty, by wypełnić nasze życie. Nie ma potrzeby dodawania do niego bezużytecznych bibelotów, które zajmują nasz umysł i pochłaniają godziny naszego odpoczynku.
Człowiek potrzebuje do życia przestrzeni, światła, porządku - tak jak pożywienia czy posłania.
Nie wiem dla­czego, ale sprzą­ta­nie za­wsze mnie wy­ci­sza. Po­wo­duje, że moją głowę ogar­nia spo­kój, który roz­cho­dzi się po ca­łym moim ciele. Tak jak­bym za­żyła ja­kąś ma­giczną ta­bletkę, dzięki któ­rej od­pły­wam, a wszystko do­okoła prze­staje mieć zna­cze­nie.
Prze­cież do­brze wiemy, jak one tam wy­glą­dają, w trum­nach. Nie przy­po­mi­nają na­szych dziew­czyn, nie pach­ną, nie śmie­ją się, nie pod­no­szą głosu o skar­pety zo­sta­wione na środ­ku po­koju. To wszyst­ko ma być tylko wy­zwa­la­czem pa­mięci, to w ni­czym nie przy­po­mina na­szych żon. Gro­bo­wiec jest fa­sadą, czy­telną i gło­śną w swej po­zor­nej, cmen­tar­nej ci­szy in­for­ma­cją, że pa­mię­tamy. To szyld wy­sta­wiony dla skle­pu z pa­mię­cią. Za­mknię­tego skle­pu. Wszyst­ko, co na pół­kach, po­zor­nie na sprze­daż, jest jed­nak do­stęp­ne tylko dla wy­bra­nych, tych, któ­rych coś wiąże z mar­twą osobą, ina­czej zo­ba­czysz pu­ste półki. I ta pa­mięć się li­czy, a nie to, co do­okoła, ten po­mnik, ja­kość mar­muru.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl