Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dulka", znaleziono 49

Julka od zawsze uważała, że dekorowanie domu, a już zwłaszcza choinki, jest czymś intymnym, rodzinnym, czymś, co scala mieszkańców domu i powoduje, że ma się jeszcze większą ochotę na święta.
Julka podniosła głowę, otworzyła szeroko usta, zamknęła oczy i połknęła pierwszy tej zimy płatek śniegu. Jej twarz rozjaśnił uśmiech. To był jej coroczny rytuał, którego nauczyli ją rodzice.
Wyszedł ze stróżówki i odetchnął świeżym powietrzem. Wewnątrz pachniało kawą rozpuszczalną, mokrym drewnem i kulkami z naftaliną, a w tym zestawieniu nie dawało to przyjemnego efektu. Krystian miał wrażenie, że tak właśnie pachnie starość.
Gliniarze się nie wieszają, nie podcinają sobie żył. Nie skaczą z wieżowców, nie rzucają się pod pociąg ani nie łykają tabletek jak nastolatki w ciąży! Kupujemy flaszkę, pijemy i pakujemy sobie kulkę w podniebienie ze służbowej broni. Ku chwale ojczyzny !
Wszystko, co nas spotyka, jest fundamentem, na którym budujemy samych siebie. Nie byłoby cię tutaj, gdyby nie wypadek rodziców. Być może w ogóle by cię nie było, bo rozerwałaby cię jakaś mina albo dostałbyś kulkę w serce. Nie pokonałbyś demonów przeszłości, nie spotkał mnie, nie poznał Jessiki.
Im prędzej sprawa się wyjaśni, tym lepiej. Sezon w pełni, nie mogę sobie pozwolić, żeby te cholerne cepry hurtem mi powyjeżdżały do tej jeszcze bardziej cholernej Bukowiny. Na cholerna do kwadratu Kotelnicę, panie! W Pieninach niech trzymają dupska! Nam się dudki po prostu należą!
Dla nich najważniejsza była miłość i fakt, że mają siebie. Zazdrościłam im tego. Ja oprócz pieniędzy miałam wiecznie zapracowanych rodziców, dlatego większość czasu spędzałam z Julką i jej rodziną. To od nich nauczyłam się szacunku oraz zrozumiałam, czym jest prawdziwe szczęście. Wiedziałam, że nie są nimi pieniądze, lecz ludzie.
Dopiero wycie policyjnych syren sprawiło, że zdecydował się na ucieczkę . Ktoś chciał go zlikwidować. Jaki mógł być tego powód? Nie znalazł żadnego logicznego wytłumaczenia. Wyglądało na to, że mężczyzna prowadził jakąś grę, że jest w zmowie z zabójcą. Wystawił go na cel i z premedytacją przedłużał spotkanie. Tak bardzo chciał dotknąć jej aksamitnej skóry, całować jej ponętne ciało. Wyzwalała w nim emocje, które kiedyś głęboko schował i zamknął na klucz obawiając się, że ktoś może je wykorzystać przeciwko niemu. Teraz nic go już nie powstrzyma, wkrótce rozpocznie akcję. Musi dowiedzieć się, co zmierza ekscentryczny zleceniodawca. Nie czuł się winny. Nie pragnął odwetu. To tylko zagwarantowanie sobie bezpieczeństwa. Najpierw zbierze informacje, a później, sam sobie wyda odpowiednie zlecenie i zlikwiduje tego, który mu zagraża.
Dziewczyny później prawie w ogóle nie schodziły z parkietu. Tańczyły energicznie, seksownie. Były w świetnych nastrojach i ich radość widać było z daleka. Kilku kolesi kręciło się co chwilę wokół nich, ale Julka większość spławiała. Wolała się bawić z ekipą znajomych, z którymi siedzieli w loży.
Taki właśnie był Julek, ale my wszyscy – mimo wszystko - bardzo go lubiliśmy.
Należał do naszej paczki. Do naszej szczęśliwej piątki. I tylko to się liczyło! Dlatego nawet jak jeden z nas coś zgubi, to my wszyscy tej zguby szukamy, a nie tylko jeden. Na tym polega przyjaźń, że przyjaciele mogą na siebie liczyć i nikt nie zostanie sam ze swoim kłopotem.
Jeden z chłopców, Steffen, regularnie rzuca kulkami z papieru w tył głowy Adriana, ale on nie reaguje, nigdy się nie odwraca. Mama powtarza, że tacy dręczyciele to w rzeczywistości słabi ludzie, którzy próbują podebrać siłę lepszym i silniejszym, ale nie do końca jej wierzy - to brzmi trochę jak coś, co dorośli mówią, żeby dzieci czuły się lepiej.
Mieliśmy dwa worki marihuany, siedemdziesiąt pięć kulek meskaliny, pięć bibułek nasączonych ostrym kwasem, solniczkę nabitą kokainą, i całą galaktykę tęczowych dołersów, głupawek i nakręcaczy... a także ćwiartkę tequili, ćwiartkę rumu, skrzynkę budweisera, pół litra eteru i sporo amylu.
„-Nie mogłam! Babcia i Marcepan dali nogę. – Dziewczynka bezradnie rozłożyła rączki. – A sama mówisz, że trzeba ich pilnować jak Żyda na płachcie.
- Żyda? – zdumiała się Julia. – Jest takie powiedzenie? Dlaczego akurat Żyda?
- Rany julek, ja zaraz zwariuję – jęknęła Klementyna, wznosząc oczy ku niebu. – Żyta na płachcie, nie żadnego Żyda!”
-Naszym najważniejszym organem zmysłowym jest pamięć. [...]
- Mózg nieustannie fałszuje naszą pamięć. Upiększa różne rzeczy, bo się ich spodziewamy. To taka gra w trzy kubki. Ci, którzy ją uprawiają, są jak uliczni magicy. Wykonują ruchy, które mają nas zmylić, skierować naszą uwagę w inną stronę. Nasze oczy bezwiednie śledzą ich ruchy, a w tym samym czasie kulka gdzieś nagle znika.
Odłożyła to wszystko na jakiś czas, gdyż Gustaw skutecznie zajął ją swoimi tajemnicami. Wiedziała przy tym, że nie może siedzieć dłużej w Warszawie, bo nie będzie miała do czego wracać w Poznaniu. Julka już dwa razy rozmawiała z ojcem i prosiła go o chwilę cierpliwości. Był cierpliwy, ale mogło się to skończyć w każdej chwili. Poza tym Majka nie była jego córką i dla niej nie musiał być tak wyrozumiały. Potrzebował pracownika na miejscu. Jeszcze chwila i istniało zagrożenie, że zatrudni kogoś nowego.
Siostra Johna F, Tabita, została zawiadomiona o śmierci Nory, ale zadepeszowała, że jest chora i nie może przylecieć z Kalifornii na pogrzeb. "Bóg wie, co robi, pewno tak będzie najlepiej, niechaj spoczywa w spokoju, wasza kochająca siostra Tabita". John F. zgniótł depeszę w twardą kulkę. Wylądowała w ogniu rozpalonym przez starą Ludie z samego rana na kominku, aby stary, duży dom nagrzał się trochę i zrobił się przytulniejszy.
No, nareszcie — dobiegł go czyjś szept. Wzdrygnął się lekko i rękami rozchylił suche, liściaste krzewy. To, co ujrzał, spotęgowało jego przerażenie. W ciemności lekko rozświetlonej światłem latarni majaczyła leżąca na ziemi mała, czarna, włochata kulka, w której po chwili rozpoznał głowę kota. Głowa na jego widok zamrugała oczami i polizała się po nosie różowym języczkiem. — Jasio? — powiedział Antek ochryple. — No, nareszcie — powtórzył kot.
- Widziałeś już hakownicę, Kruczy Cieniu? - pytam złośliwie.
- Jak zwał, tak zwał. Pomyśl, co by było, gdyby ci się udało? Po jakimś czasie każdy chodziłby z taką rurą. Na nic męstwo, zręczność i mądrość. Władzę zabrałby ten, kto ma więcej rur, więcej tego czarnego pudru i więcej kulek. Albo ten, kto robi je szybciej. Kiedy byle idiota może wziąć broń zdolną powalić każdego, wkrótce światem zaczynają rządzić głupcy. Takie pomysły to najlepszy sposób na sprowadzenie martwego śniegu. Pomyśl o tym, Śpiący Na Drzewie.
Zacisnęła w dłoni kulkę na wpół rozpuszczonej czekolady i rzuciła w niego. Wydał okrzyk zaskoczenia, kiedy zimna breja uderzyła go w szczękę. Szybko sięgnął po pojemnik. - To będzie rzut karny za zbędną brutalność. - Bobby Tom. - zapiszczała, gdy zagarnął całą dłoń lodów, upuścił ją na jej brzuch i zaczął rozsmarowywać dłonią po skórze. Krzywiąc się z zimna, starała się zrzucić go z siebie. Posłał jej przekorny uśmiech. - Powiedz: „Wybacz mi, Bobby Tom, mój panie, te wszystkie kłopoty. Obiecuję, że od teraz uczynię każdą rzecz, którą każesz mi zrobić. Amen".
© 2007 - 2024 nakanapie.pl