Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "liczne daine", znaleziono 4

Co prawda nie mamy żadnych źródeł pisanych, ale liczne badania archeobotaniczne dostarczają wystarczającego materiału, żeby pokusić się o próbę opisu kuchni dawnych Słowian.
Kobieta wpatrywała się w niewielki ekran, a potem uśmiechnęła się nostalgicznie. Przeurocza dziewczynka przywołała odległe bolesne wspomnienie, które z trudem zdołała odsunąć na sam spód serca i duszy. Zapatrzyła się w okno. W blasku ulicznej latarni wciąż wirował gęsty śnieg. Niezyt przepadała za przedświątecznym okresem. Zdawała sobie sprawę, że święta Bożego Narodzenia są wyjątkowo rodzinne, ona natomiast od dawna nie utrzymywała kontaktów ze swoją rodziną, a właściwie z siostrą - jedyną rodziną jaką miała.
Dziadek Maciejowika stary Wolfgang Reuter Maciejowik był oddany służbie Wermachtu. Po nim Józek odziedziczył wyprostowaną postawę i uwielbienie do marszruty. Dziadek przeszedł front aż za radziecką granicą i walczył o III Rzeszę, co było przez lata, po cichu skrywaną dumą rodziny. Mógł karierę zrobić w SS, ale wolał bezpośrednio być na froncie, gdyż pasjonowała go służba w wojsku, a nie u tajniaków. Za swoje działania otrzymał odznaczenie: dwie trupie czaszki, które jako talizman przechowywano w zasobach rodzinnych pamiątek. To w sumie uratowało Maciejowikom przyszłość. Po nastaniu Polski Ludowej i Bolesława Bieruta w zamian za lojalność stary Wolfgang Reuter Maciejowik imię zmienił na Włodzimierz, odrzucił pierwszy człon nazwiska niemiecko brzmiący Reuter, a synowi zmienił imię na Bolesław na cześć Bieruta. Kiedy urodził mu się wnuk nazwano go na cześć Józefa Stalina alias Koby, Józefem. Dumna była cała rodzina z takiego układu. Dumny też był kolektyw partyjny w Szczachach Dolnych. Wdzięczył się rodzinie licznymi odznakami za wierność partii i Polski Ludowej. Prawda jednak jest taka, że stary Reuter Maciejowik wydał wszystkich towarzyszy broni dla lokalnego UB, wskazując miejsca skrywania, co umożliwiło nowej władzy wyłapanie i zajęcie się w odpowiedni sposób dawnym agresorem.
Polska Ludowa 1944-1956
Alternatywa dla Londynu i… Moskwy
Latem 1944 r., kiedy armie radzieckie wkraczały do Polski, stosunki między rządem emigracyjnym a ZSRR były krańcowo złe. Niezależnie od powodów i racji nic nie wskazywało na ich poprawę. Mocarstwa zachodnie nie kwapiły się do wyrazistego i stanowczego interweniowania w tej sprawie. Motywy takiej polityki są sporne. Nie wydaje się, aby wynikała ona ze słabości, złej informacji czy też jakiegoś zauroczenia Stalinem. Roosevelt był daleki od poczucia słabości, a Churchill należał do najlepszych znawców ZSRR i jego polityki. Jeśli pominąć propagandę i dyplomatyczne kurtuazje, to na podstawie źródeł rysuje się nie tyle uległość przywódców Zachodu, ile dość egoistyczna kalkulacja interesów państwowych. Chcieli wygrać wielką wojnę, minimalizując własne straty ludzkie. Potrzebowali sojusznika zdolnego ponieść niezbędne ofiary w wojnie lądowej. Nie było im obce myślenie w kategoriach wielkomocarstwowych i imperialnych. Dlatego uznawali zasadność pewnych postulatów Stalina, w szczególności w sprawie granicy na linii Curzona oraz „przyjaznych rządów” w państwach granicznych. W tych sprawach nie solidaryzowali się z polityką wschodnią polskiego rządu na wychodźstwie. Ponadto nie przewidywali zimnej wojny i jej konsekwencji. Ale czy mogli? W tej sytuacji powstanie ośrodka rządowego akceptowalnego dla ZSRR leżało w polskim interesie narodowym. Alternatywy rysowały się gorzej lub zupełnie źle – bezpośrednia radziecka administracja ziem polskich lub zarząd czysto powierniczy, ewentualnie nawet los republik nadbałtyckich. PKWN wchodził w pustkę geopolityczną i przynajmniej częściowo przywracał polską podmiotowość w grze międzynarodowej. Był tworem czysto emigracyjnym. Krajowa podziemna PPR nie miała praktycznie żadnego wpływu na decyzje organizacyjne i programowe PKWN, choć kilku jej przedstawicieli przerzuconych wcześniej przez front uczestniczyło w tych pracach. Właściwe kierownictwo PPR nie było nawet informowane. Decydował Stalin i emigracyjne środowisko komunistyczne, skupione wokół Centralnego Biura Komunistów Polski utworzonego na początku 1944 r. decyzją KC WKP(b). Oparcie polityczne i bazę kadrową PKWN stwarzały, z grubsza rzecz ujmując, dwie formacje. Decydująca rola przypadła kilkutysięcznej rzeszy komunistów polskich, dawnych członków KPP przebywających na emigracji w Związku Radzieckim, oraz – w wyzwolonej części kraju – również niezbyt licznym członkom PPR. Powracający z ZSRR byli kapepowcy cieszyli się największym zaufaniem władz radzieckich i mieli największe możliwości działania. W początkowym, tzw. lubelskim okresie wyzwolone ziemie polskie stanowiły bezpośrednie zaplecze frontu na głównym kierunku operacyjnym i siłą rzeczy najwięcej do powiedzenia miała radziecka administracja wojskowa. W miarę oddalania się frontu rosła samodzielność władz polskich.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl