Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lub dynie", znaleziono 288

Kiedy wszystko się kończy, pomyślał, kiedy zawodzi logika i nie ma już żadnej nadziei, to właśnie nasze sny i miłość najbliższych kształtują odpowiedź, jakiej Abraham powinien udzielić Bogu.
Twarz, którą widziała we śnie, była moją twarzą, głos, który słyszała, należał do mnie. Ale miłości, o której śniła - którą wspominała - nigdy z nią nie dzieliłem. Usiłowałem uciec z jej snu, chociażby po to, żeby odnaleźć swój; jeżeli miałem być podglądaczem, to równie dobrze mogłem nurzać się w plątaninie sfabrykowanych wspomnień, które udawały moje sny.
Obudziłem się żywy, co specjalnie mnie nie zdziwiło - myślę, że człowiek dziwi się dopiero wtedy, gdy się budzi i stwierdza, że nie żyje.
Wszechświat ma nas w dupie.
Jeśli jakiś Bóg istnieje, przemknęło mi przez myśl, to imię jego brzmi: środek przeciwkobólowy.
Wszechświat jest na ludzkie losy zupełnie ślepy i głuchy.
- Na mnie już pora, Prawdziwy Głosie. Przepraszam, jeśli cię czymś uraziłem. Żyjemy w skomplikowanych, trudnych czasach.
Najlepszym brakuje zapału, dodał w myślach. Najgorsi zaś pałtają wielkim entuzjazmem.
Spojrzałem na A. Bettika.
- Ja o tych planetach nawet nie słyszałem, a ty?
Androidowi nie drgnęła powieka.
- Wszystkie wymienione nazwy, jak sądzę, wiążą się z dziejami Starej Ziemi, M. Endymion.
- No nie pierdziel!
- Zapewniam, że w najmniejszym stopniu nie pierdzielę - odparł beznamiętnie.
Informacja jest skarbem, Raul. Dla człowieka pragnącego przeniknąć wszechświat bardziej cenne od informacji są jedynie uczciwość i miłość.
W piechocie morskiej, kapitanie (...) mówiliśmy wprost. Chujnia totalna.
Dziwne jest to życie, dziwne do granic okrucieństwa... Najbardziej trywialne bzdury potrafią odebrać nam nieodwracalnie najważniejsze nawet momenty.
Martin Silenus sięgnął po kieliszek i uniósł go do toastu.(...)
- Za szaleństwo! - powiedział - Za boski obłęd! Za obłąkańcze misje i mesjaszy nawołujących wśród pustynnych piasków. Za śmierć tyranów i zamęt w szeregach naszych wrogów.
Przytknąłem krawędź kieliszka do warg, lecz Silenus wciąż perorował.
- Za bohaterów - ciągnął wyliczankę. - Za herosów, którzy chadzają do fryzjera - dokończył i jednym haustem opróżnił swój kielich.
Zauważyliście może, że z każdej podróży - nawet bardzo długiej - najczęściej zapamiętujemy szczegółowo jedynie pierwszy jej tydzień? Nie wiem, czy wynika to z właściwego dla nowych sytuacji szczególnego wyostrzenia zmysłów, czy po prostu z fakt, że wszelkie nowości, choćby najbardziej urocze, szybko bledną, przechadząc w rutynę codzienności.
- Życie ludzkie wypełnia samotność, bieda, podłość, cierpienie i przemijanie - recytował komandor. - Wszyscy żyjemy krótko, ale jeszcze krócej ci, którzy okradają swoich przyjaciół.
- Chcę tylko powiedzieć, że może czytanie to jakiś rodzaj przekleństwa - Może lepiej trzymać się tylko tego, co człowiek ma w głowie.
Irving drżącymi rękami dopiął ostatnie guziki płaszcza. W lodowym domku było bardzo ciepło; jak na ironię, to właśnie przyprawiało go o dreszcze. Czuł, że foczy tłuszcz dotarł już do jego jelit i porucznik uznał, że najwyższy czas wracać. Miał nadzieję, że zdąży dotrzeć do ubikacji na Terrorze i że nie będzie musiał załatwiać potrzeby na lodzie. Miał dość kłopotów, kiedy odmroził sobie nos.
Określenie pozycji statku było prawdopodobnie najbardziej bezużyteczną rzeczą, jaką zrobił w całym swym długim życiu wypełnionym robieniem bezużytecznych rzeczy.
Crozier westchnął.
- Ma pan w zwyczaju myśleć to samo co Admiralicja, stewardzie Bridgens?
-Czasami tak. - Bredgens skinął głową. - Uczyłem się tego przez długie dziesięciolecia, komandorze. Gdy człowiek przebywa w towarzystwie głupców, po jakimś czasie zaczyna myśleć tak jak oni.
- Marynarze pełniący wachtę meldowali jednak, że widzieli jakiś wilki kształt przesuwający się między serakami – wtrącił porucznik Le Vesconte. – Słyszeli też dziwne odgłosy w ciemnościach.
- Ludzie stojący na warcie zawsze słyszeli dziwne odgłosy w ciemnościach – odrzekł porucznik Little. – Poczynając od starożytnych Greków aż do dzisiaj.
In his twenties, John Bridgens most identified with Hamlet. The strangely aging Prince of Denmark—Bridgens was quite sure that the boy Hamlet had magically aged over a few theatrical weeks to a man who was, at the very least, in his thirties by Act V—had been suspended between thought and deed, between motive and action, frozen by a consciousness so astute and unrelenting that it made him think about everything, even thought itself.
Życie nie ma żadnego planu, żadnego celu, żadnych tajemnic, które rekompensowałyby wszystkie cierpienia i niedostatki.
Ta myśl wcale nie przeraziła młodego Francisa Rawdona Moiry Croziera. Uwielbiał ciemność i misterium katolickiej mszy - księdza kroczącego dumnie niczym czarnowron i wymawiającego magiczne formuły w martwym języku, magię eucharystii przywracającej zmarłych do życia, by wierni mogli spożyć swego Pana i stać się Nim, zapach kadzidła i mistyczne śpiewy.
Miliony lat postępów medycyny nie odkryją sekretów ludzkiej duszy.
- Ono? - irytuje się Crozier. - Jedno ciało? Z powrotem na statku? - Komandor Terroru nic z tego nie rozumie. - Przed chwilą mówiłeś, że wrócili obaj, Strong i Evans.
Teraz już nie tylko nos, ale cała twarz Irvinga jest biała jak śnieg.
- Tak jest, komandorze. Albo przynajmniej połowa z nich. Kiedy podeszliśmy bliżej, to ciało oparte o rufę przewróciło się i... hm... rozpadło. Nie mamy pewności, ale wygląda na to, że od pasa w dół to Tommy Evans. Od pasa w górę Billy Strong.
(...) I was full of piss and vinegar in those days, not to mention too stupid to know better, in other words still in my twenties (...).
Luckily, even as a young man not yet become himself, John Bridgens had two things besides indecision that kept him from self-destruction - books and a sense of irony.
Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że znam już dobrze któregoś z oficerów lub marynarzy, przekonuję się, że jestem w błędzie. Miliony lat postępów medycyny nie odkryją sekretów ludzkiej duszy.
Komandor Pollard, jak sam później zeznał, podał Ramsdellowi pistolet i odwrócił się.
Ramsdell strzelił Owenowi w tył głowy.
Pozostała piątka, łącznie z komandorem Pollardem, wujem chłopca, wypili jego świeżą, ciepłą krew. Choć była słona, w odróżnieniu od otaczającego ich morza nadawała się do picia.
Następnie odarli kości nieszczęśnika z mięsa i zjedli je na surowo.
W końcu połamali kości Owena Coffina i wyssali z nich szpik.
Ciało chłopca wystarczyło im na trzynaście dni...
Hickey czuł, jak ostatni oddech opuszcza jego ciało, wypływa z jego piersi, przesuwa się przez gardło i wylatuje z ust, przeciskając się między zębami, natychmiast jednak uświadomił sobie, że to nie oddech, lecz jego duch, nieśmiertelna dusza.
Ludzie, którzy dużo czytają, są bardziej wrażliwi.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl