Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ma pan dagda", znaleziono 122

Tak, człowiek to bardzo dziwne stworzenie...
On nie jest oprawcą. Zdarzyło mu się raz czy drugi użyć w stosunku do mnie łap, ale to nie było nic poważnego.
Wiadomo, że czasem informacja o tym, że ktoś kogoś gdzieś widział, nie roznosi się lotem błyskawicy, a czai się niczym ukryty w ciemności bandzior.
- Nu, Kubuś, żyji na świeci już tyli lat, ali czeguś takiego ja ni słyszał...
Ta książka napisana została dlatego, że parę lat wcześniej kupiłam w pewnym sklepie ze starociami niebieski dzbanuszek, wśród kwiatów lotosu stroszyły na nim pióra dwa łabędzie.
Moja matka, poza tym, co różni mężczyznę od kobiety, aż do chwili zamążpójścia nie wiedziała nic ani o własnym ciele, ani o życiu małżeńskim.
Miłość to zdradliwy ptak,
umknie - nie wiesz, gdzie i jak,
z góry sfruwa, wzlata w górę,
pozostawia parę piórek.
Miłość to ognisty jad,
co przeplata cały świat,
gniewny grom, co łyska w niebie,
a trwa dzięki ziemskiej glebie.
Na szczęście nauczyłam się już, że w życiu nie wszystko układa się po naszej myśli, więc się nie załamuję.
Jeszcze w 2019 było podobno normalnie - fajerwerki, imprezy plenerowe, bale w domach, domówki. Dowolna liczba ludzi, dowolna forma rozrywki. Od 2020 wszystko się zmieniło.
Dla niej szkoła pełna ludzi, spędzanie kilku godzin dziennie nie przed monitorem, a przed tablicą, przerwy z koleżankami, nie online, a tak naprawdę twarzą w twarz... To dla niej nie było normalne, to było przedziwne.
Raz na jakiś czas obostrzenia były luzowane, ale mimo to problematyczne było zapisanie się na wyjście do knajpy w większej grupie, zwłaszcza na dłużej. Wyjście do kina, teatru czy do muzeum było znacznie łatwiejsze.
Matylda, ciemnoskóra, wytatuowana piękność z egzotycznym afro, bardzo wierzyła w przesądy i różne znaki. W tym zawsze dogadywała się z matką Wandy, która z kolei znała niezliczoną liczbę ludowych porzekadeł. Niby traktowała je z dystansem, a jednak starała się ich przestrzegać.
Na co dzień na wyjście do restauracji trzeba było się zapisywać przynajmniej z tygodniowym, czasem nawet miesięcznym wyprzedzeniem, podobnie jak do kina, teatru i wszędzie tam, gdzie liczba miejsc była mocno ograniczona.
Każda wnosiła coś wyjątkowego, każda była inna, ale i tak pasowały do siebie jak ulał.
– Udawać twardą?! – sarkam. – Nie muszę udawać. Nie jestem twarda, jestem niczym porcelanowa lalka, która wielokrotnie upadała. A każdy ten upadek powodował na jej powierzchni kolejne pęknięcie. Teraz zostałam rozbita na milion drobnych jak ziarenka piachu kawałeczków, których nie da się już posklejać.
Wcale nie jest ła­two spo­tkać fa­ceta, z któ­rym chce się mieć dziec­ko. Nie­stety nie ro­sną na drze­wach.
Jego uczu­cie do mnie jest moją prze­pust­ką do in­nego, lep­szego świa­ta.
Po­ka­zu­jemy świa­tu naj­do­sko­nal­szą wer­sję sie­bie, bo chce­my, by nas za­ak­cep­to­wał, wręcz po­dzi­wiał – co z tego, że praw­da o nas jest inna. Każdy ma ta­jem­nice, które po­winny być nie­wi­do­czne dla po­zo­sta­łych: my­śli, pra­gnie­nia, cza­sem pięk­ne, cza­sem wsty­dliwe, bo­le­sne albo obrzy­dliwe.
Po­ka­zu­jemy świa­tu naj­do­sko­nal­szą wer­sję sie­bie, bo chce­my, by nas za­ak­cep­to­wał, wręcz po­dzi­wiał – co z tego, że praw­da o nas jest inna. Każdy ma ta­jem­nice, które po­winny być nie­wi­do­czne dla po­zo­sta­łych: my­śli, pra­gnie­nia, cza­sem pięk­ne, cza­sem wsty­dliwe, bo­le­sne albo obrzy­dliwe.
W końcu ży­cie to nie te­atr, nie da się za­grać po­now­nie tej sa­mej sceny, tyle że le­piej, i w do­datku nie można li­czyć na po­moc su­flera. Gdy wzię­ło się tak po­krę­coną rolę, trud­no do­strzec, że robi się coś złego, coś, z czego kon­se­kwen­cjami trze­ba się po­tem zma­gać aż do końca.
Jest moim przyjacielem, kimś, komu ufam, i dlatego nie warto przekraczać pewnych granic. Są słowa, po których nie można odejść, i sytuacje, które na zawsze zmieniają relacje między ludźmi, a tych kilka chwil uniesienia nie zasługuje na utratę długoletniej przyjaźni.
Zostawiłam za sobą niewygodną przeszłość, to, o czym chciałabym zapomnieć albo w ogóle sprawić, by nigdy się nie zdarzyło - cofnąć czas i móc dokonać innego wyboru, znów stanąć na rozstaju dróg i pójść w te drugą stronę. Jednak wiem, że to niemożliwe.
Poczucie winy rozlewa się w nim, wystarczy, ze podsycę je odpowiednią miną i wymownym spojrzeniem, a zyskam to, na czym najbardziej mi zależy. Jego uczucie do mnie jest moja przepustką do innego, lepszego świata.
Od lat żyję na walizkach, ale nie narzekam, co więcej, uwielbiam swoją pracę. To dużo lepsze niż siedzenie w biurze przez osiem godzin. Nie umiałabym się w tym odnaleźć.
Niespełna sześć miesięcy temu tak jak ona wylegiwałam się w słońcu na tamtym balkonie, w tamtym wiklinowym fotelu. Pół roku temu tamto mieszkanie należało do mnie.
Adrian Janicki, zawodowo wpływowy polityk, prywatnie okropna kanalia. Na samą myśl o nim robi mi się niedobrze.
Pierwszy raz ją widzę. Nowa lokatorka. Ma w sobie coś z Francuzki, przypomina mi filmową Amelię.
Czuję na sobie jego spojrzenie, świdrujące i przenikliwe. Wbija się od tyłu, ostrożnie niczym ekskluzywny japoński szpikulec do lodu, przechodzi przez warstwy skóry, czaszkę i zagnieżdża się w środku mojego mózgu.
Powoli odwracam głowę, by spojrzeć mu w oczy. Wpatruje się we mnie czarnym i nieprzeniknionym wzrokiem. Patrzymy na siebie bez słowa, raz, dwa, trzy i jak zwykle to on wygrywa pojedynek.
Kocham swoją pracę i jednocześnie jej nienawidzę. Uzależnia, wysysa ze mnie całą energię, ale i daje tak ogromną satysfakcję, że trudno znaleźć coś w zastępstwie.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl