Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "mu nie doron", znaleziono 239

Miałam dwadzieścia siedem lat i osiągnęłam spory sukces jako autorka powieści fantazy. Wydając sześć lat temu swoją debiutancką książkę, marzyłam tylko o tym, by znalazło się choć niewielkie grono odbiorców, dla których moja historia będzie ważna, ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nie dość, że książka osiągnęła wielki sukces w Polsce, to jeszcze sprawiła, że stałam się znana także za granicą.
Inspiracji jak nie było, tak nie było, a mnie z dnia na dzień zaczęła ogarniać coraz większa frustracja. Po czterech miesiącach mieszkania w uroczej chacie miałam już po dziurki w nosie odosobnienia, na które sama się skazałam.
W odnalezieniu inspiracji nie pomogła mi nawet przeprowadzka do małego kurpiowskiego domku, nieopodal miejscowości Czarnia przy Puszczy Zielonej.
Tego lata pogoda wyjątkowo kaprysiła. Raz świeciło słońce i dzień rozpieszczał przyjemną aurą, a nazajutrz lało jak z cebra. Istny chaos.
Kiedyś tego nie zauważałam, lecz od jakiegoś czasu wiem, że mojej siostrze imponują tytuły, bogactwo, a co za tym idzie, prestiż oraz blichtr.
Najpierw napisałam tytuł, który od wielu miesięcy, czasem z coraz większym zniechęceniem, lecz uparcie powtarzałam w myślach. A potem z pewną obawą, jakbym znów na nowo odkrywała klawiaturę, wstukałam pierwsze zdanie. Kolejne popłynęły już lekko i nim się spostrzegłam, odpuściłam kontrolę, oddając się wyłącznie kreatywnej fali.
Najbardziej przerażała mnie możliwość spotkania żmii, a na myśl o wilkach i dzikach dostawałam palpitacji serca. Nie wspominając o kleszczach. Zgodnie z maksymą "strzeżonego Pan Bóg strzeże" wolałam więc ograniczyć spacery do minimum.
Moje pogaduszki z Sylfidą w ciągu kolejnych dni stały się już niemal rytuałem. Nie wstydziła się rozmawiać z moją rzeźbą i zupełnie naturalnie zaczęłam traktować ją jak kogoś bliskiego. Najbliższego.
Lubiłam siedzieć w drewnianym bujanym fotelu przy oknie i czytać, co jakiś czas spoglądając na kolorowy o tej porze roku niewielki, ale malowniczy ogród.
Ostatnio, chociaż znałam je już niemal na pamięć, wróciłam do kryminałów Agathy Christie i, o dziwo, nawet teraz odkrywałam w nich coś nowego.
Pisanie było nie tylko moją pracę, ale też pasją, dawało mi solidnego kopa, a bez tego nie żyłem, tylko wegetowałam.
Od dziecka charakteryzowała mnie bogata wyobraźnia, pewnie bez niej nie zajęłabym się pisaniem.
Mój brat od zeszłego roku studiuje fizykę i astronomię na Sorbonie i właśnie to wydaje się spełnieniem jego marzeń. Tak więc te wszystkie zakochane w nim po uszy panny, których zresztą wciąż przybywa, powinny dać sobie z nim spokój. Nie wierzę, żeby Laurent kiedykolwiek mógł zainteresować się którąś z nich. Nie mówiąc już o tym, by był w stanie taką pokochać. Chyba że miałaby umysł tak światły jak Maria Curie.
Równo przycięte krzewy wzdłuż wysypanych żwirkiem alejek i symetrycznie zagospodarowane klomby nie wzbudzają we mnie zachwytu. Wręcz przeciwnie, smuci mnie ten wymuskany, skalany ręką człowieka, idealny, lecz nienaturalny widok przyrody. Mam wrażenie, że pozbawione rozkwitu, uformowane w różne kształty żywopłoty cierpią w równym stopniu, co zamknięte w klatce zwierzęta.
Potem poszliśmy z Emilem na najbliższą polanę, gdzie kiedyś stała bartna buda. W jej miejscu teraz obficie rosły niezapominajki. Podeszłam bliżej i kucnęłam, chcąc dotknąć drobnych kwiatków, a wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałam. Na mojej dłoni usiadła dzika pszczoła.
Jestem dziś w sentymentalnym nastroju, wyjątkowo zebrało mi się na wspominki. Jakże inny jest Paryż widziany oczyma nastoletniej panienki niż miasto, w którym naprawdę przyszło mi żyć. Wyidealizowany i sowicie podkolorowany.
Wędrówka do lasu okazała się strzałem w dziesiątkę. Zapach igliwia, ciepły wietrzyk i przebijające przez korony drzew promienie słońca ukoiły moje zmysły. Puszcza mnie uspokoiła.
Nieustannie chodziłam z głową w chmurach i jak każdy na tak wczesnym etapie związku widziałam świat i partnera przez różowe okulary.
Tak jak przewidywałem, zna się na swojej robocie i jest kurewsko skuteczny. Zresztą gdyby tak nie było, nie miałby najlepszej kancelarii w stolicy i szerokich kontaktów, zarówno w środowisku policji, jak i tym zupełnie przeciwnym. Zawsze umiał grać na dwóch frontach.
Jesteśmy z Mateuszem coraz lepszymi aktorami. Choć tak naprawdę powinnam nazwać nas kłamcami. Udajemy przed innymi, że nic się nie wydarzyło, prowadząc z pozoru takie samo życie jak wcześniej. Udajemy przed sobą, że umiemy i będziemy umieli z tym żyć.
Okazało się, że tak naprawdę nigdy nie znałem jej do końca. Miała swoje tajemnice, mroczną stronę, którą bardzo dobrze potrafiła przede mną ukrywać. Jej sekrety kosztowały nas jednak bardzo dużo, zbyt wiele, żeby nasze małżeństwo mogło przetrwać.
Policja milczy. Jestem w tym wszystkim sam. Moja mama nie żyje, z ojcem nie utrzymuję kontaktu, nie mama rodzeństwa. Teść patrzy na mnie z podejrzliwością. Jedynymi osobami, które mi pomagają, są Ewa i Mateusz, a ja ich nawet nie lubię.
Potrafił być sympatyczny i łagodny, ale też zachowywać się jak prawdziwy skurwysyn, czym wywoływał strach, ale i respekt. We mnie zawsze budziło to odrazę.
Może i jest najgorszym ojcem na świecie, ale na pewno zna ludzi, detektywów, którzy mogą mi pomóc, więc opowiadam mu wszystko.
Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszelkie sprawy pod niebem, jest czas rodzenia i czas umierania.
Nie poddam się, nie pozwolę, żeby kłamstwa mojej żony zabrały kolejną ofiarę. Było już ich i tak zbyt dużo.
Wzdycham głęboko i zamykam drzwi, mając nadzieję, że wraz z nimi zamykam też pewien tragiczny rozdział.
Najważniejsze to być uważnym, żeby niczego nie przeoczyć, bo małe zmiany prowadzą nas do wielkich odkryć. A to, na co często nie zwracamy uwagi, może nadać naszemu życiu zupełnie inny bieg i ostatecznie zaprowadzić nas do miejsca, gdzie czekają na nas naprawdę wyjątkowe rzeczy.
... w odpowiednim czasie los sam pozostawia na naszej drodze okruchy prawdy, byśmy podążając we właściwym kierunku, czasem łatwo, a czasem z mozołem zbierali je w całość. Ważne jest zaufanie do siebie i to coś nieuchwytnego, co często bagatelizujemy.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl