Wyszukiwarka

Czy chodziło Ci o: partiiparkiparkingpapkinparlin ?
Wyniki wyszukiwania dla frazy "parkin", znaleziono 16

Alicja zaparkowała samochód na osiedlowym parkingu obok jednego z pobliskich wieżowców.
Kogo chciała oszukać?
Odkąd tamten psychopata napadł ją na podziemnym parkingu, już nigdy nie była taka sama.
O, królowo wszechpiękności!
Ornamencie Człowieczeństwa!
Powiedz: ,,W ogień skocz Papkinie"-
A twój Papkin w ogniu zginie.
Wysiadła z samochodu z nosem na kwintę i podreptała do recepcji, usiłując nie połamać jedenastocentymetrowych szpilek na kostce brukowej, która wyłożony był parking dla gości.
Gdy wydostał się z fabryki, odszedł kilkanaście kroków w stronę parkingu, zatrzymał się i wrzasnął najgłośniej, jak tylko potrafił. Poczuł, że zdziera sobie gardło, ale nie był w stanie się powstrzymać.
Wstała z łóżka i podeszła do okna. Jej sypialnia nie miała tak spektakularnego widoku na pasmo Karkonoszy, jak salon i gabinet, ale wyłaniający się za parkingiem las całkowicie jej to wynagradzał.
Cały parking jest tak klaustrofobiczny. Pachnie tak nieprzyjemnie, bo ściany budynku są grube, a wentylacja kiepska. To miejsce wzbudza lęk nawet bez dziwnych SMS-ów. Jest jak z ponurego filmu.
Jadąc z Nidzicy do Wielbarka, pomiędzy wioskami Ruskowo a Przeździęk Wielki, powoli rozszerza się jezdnia, mijamy duży parking i nagle gnamy po szerokiej i wyjątkowo gładkiej drodze.
- Odpręż się, Liv - mruknąłem, kiedy wyjechaliśmy z parkingu. - Podjęłaś słuszną decyzję. Jesteś wolna. 
- Obawiam się, że nigdy nie będę wolna - westchnęła głośno. - Prędzej czy później przeszłość da o sobie znać
Na drodze życia nie ma ani ronda, ani leśnego parkingu. Można tylko jechać w jednym z dwóch kierunków. A jeśli człowiek nie ufa Bogu, szukając sobie innych zabezpieczeń, wróżek, duchów, talerzyków, odwraca się do niego plecami i idzie wprost do piekła.
Pierzeje wysokich kamienic zacieniały chodniki, asfalt pasów ruchu i środkową część alei, na której zlokalizowano parkingi. Przeworski rozglądał się dookoła, dziwiąc się, jak bardzo Berlin przypomina Szczecin, a może na odwrót, choć skala niemieckiej stolicy była jednak nieco większa, zarówno pod względem wysokości zabudowy, jak i natężenia ruchu.
Ludzie z każdym człowiekiem postępują tak samo: zabierają mu pieniądze, czas, pracę, piękność, rozum, serce, nawet dobre imię... Wszystko mu zabiorą, jeżeli nie obroni go własny egoizm... Dlatego umiarkowany egoizm jest siłą dobroczynną, parkanem dla wiśni... [...] PAMIĘTAJ, ABY ŚWIAT NIE OBDARŁ I NIE POŁAMAŁ CIĘ TAK, JAK ULICZNICY NASZĄ WISIENKĘ...
Jaki ten świat jest zwariowany, pomyślałem. Gram handlarza narkotyków z samochodem dobrej klasy, w dobrych ciuchach z kasą i pół kilogramem marihuany w bagażniku - a w rzeczywistości jestem zwykłym, szarym policjantem, który stoi na parkingu leśnym w otoczeniu kup i pije najtańszą kawę. Może się popierdolić w głowie. Albo może się też pojawić pomysł, żeby zostać po tej drugiej stronie i zmienić kumpli - i walczyć z tymi, którzy do teraz byli partnerami w robocie. Ale czy warto ?
Zostawił walizki i podszedł bliżej. Patrzył na mnie błękitnymi oczyma, jakby miał w nich rentgen. Chwycił prawą ręką mój kark i przyciągnął mocno do siebie, by pomóc naszym ustom się spotkać i ponownie zatopić w namiętnym pocałunku. Delikatnie przygryzał moje wargi, rezygnując tym razem z zabawy językiem, czego mi bardzo brakowało. Spragniona bliskości podrażniłam go koniuszkiem języka, aby zrozumiał, że ma przyzwolenie na więcej. Całował mnie, zsuwając jednocześnie coraz niżej dłonie; z ramion na plecy, aż dotarł wreszcie do pośladków, ale tu musiałam zdecydowanie ukrócić pieszczoty. Rozum kazał mi się odsunąć i tak właśnie uczyniłam, nim pozwoliłam mu wziąć mnie na środku lotniskowego parkingu.
Muzeum Gottland to willa, którą Gott kupił kiedyś jako swój letni dom. Na parkingu, mimo że dzień powszedni - autokary z całego kraju. Na schodach - tłoczą się starsi ludzie. Zdenerwowani, bo wpuszcza się tylko po dwadzieścia osób, co dwadzieścia minut. Przeważają osoby po sześćdziesiątce. Opierają się wzajemnie o siebie, niewielu chce odejść na bok, żeby usiąść na tarasie w kawiarni. Stoją i nerwowo poruszają biletami w zniszczonych pracą dłoniach. Mam wrażenie, że pragną natychmiast wejść do środka. Jakby już, zaraz, chcieli się utwierdzić, że ich życie było w porządku. Kochali Gotta i razem z nim przetrwali w komunizmie. Jeśli on "musiał dotrzymać kroku temu, co jedynie słuszne", to co dopiero my? Znaleźć się w Gottlandzie to jakby zdobyć imprimatur: przeszłość jest OK.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl