Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "przez przez link", znaleziono 148

-Wszystko jest kosmosem!- powiedział Piaskowy Wilk.- Wszystko co istnieje! To tu i teraz, i tam, i wtedy. To światło i ciemność, galaktyki i gwiazdy, planety, komety, klarnety i niedźwiedzie i śledzie, i małe zakurzone czerwone landrynki, które można znaleźć na samym dnie kieszeni.
Piaskowy Wilk głęboko się zastanowił. Widział już wszystkie możliwe ciemności. Ciemność nocy i ciemność lasu ukrytą pod najgłębszymi gałęziami. Spotkał już ciemność w najgłębszych morskich głębinach i w najstraszniejszych jaskiniach górskich. Widział nawet bezkresną ciemność panującą przed narodzeniem gwiazd, a to była naprawdę czarna ciemność. Ale duchów i potworów Piaskowy Wilk nigdy w tych ciemnościach nie spotkał.
- Ale co ty robisz? - Moim zdaniem nic.
- Tak właśnie. Nic. Praca nazywa się nic i jest najtrudniejszą pracą na świecie.
- Ale co ty robisz? - Moim zdaniem nic.
- Tak właśnie. Nic. Praca nazywa się nic i jest najtrudniejszą pracą na świecie.
- Zrzędzenie, marudzenie - (...) - To takie puste gadanie. Gadanie, z którego nic nie wynika. A usterka najczęściej dotyczy uszu.
- Uszu? Niemożliwe! - (...) - Przecież nikt nie mówi uszami. W każdym razie nie ja.
- Fakt! Uszami się słucha.
W ciemności nic nie widać - (...) - Wszystko, co zazwyczaj po prostu jest, w ciemności jakby znika i wtedy zaczyna się wymyślać.
Miłość potrafi zmienić naprawdę wszystko, jest w tym mistrzynią świata. Wystarczy ociupinka miłości, a wszystko staje się jakieś zupełnie inne.
Przyjaciół mamy tak długo, jak długo ich pamiętamy.
- (...) Pomyślałam tylko, że nie powinno się mówić teraz, jeśli się ma na myśli coś innego (...).
- Zgadza się. - (...) - Zawsze trzeba mówić to, co naprawdę ma się na myśli.
Rzeczywistość - (...) - To rozległe i bardzo osobliwe miejsce. W niej dzieje się dokładnie wszystko.
- Tak to już jest z niebezpieczeństwami - (...) - Na początku prawie zawsze wydają się potulne i sympatyczne.
Ludzie - (...) - to najdziwniejsze zwierzęta na ziemi. Bywają cudowni i wtedy na przykład smażą dżem malinowy albo śpiewają piosenki, albo bawią się w chowanego ze swoimi dziećmi. Ale czasami... czasami są dla siebie straszni.
To niemożliwe! - (...) - Czasu nie da się cofnąć. Nie da się wrzucić wstecznego biegu, To, co się raz zrobiło, jest zrobione na wieki.
Nigdy nie wiadomo, czy coś innego byłoby lepsze. Więc czemu nie cieszyć się z tego, co jest?
Ciemność jest taka, jaką ją sobie wymyślisz- powiedział Piaskowy Wilk (...).
- Kiedy się jej boisz, jest groźna. Ale jeśli masz odwagę polubić ciemność, ona polubi ciebie.
Formy chrześcijańskich, muzułmańskich i pogańskich rytuałów mogły być różne, ale wszystkie miały ten sam cel - zapewnić przychylność bogów.
Wikingowie rzadko używali kawalerii w samych bitwach, ale musieli walczyć z armiami, w których ten rodzaj wojsk był istotny.
Mało wiemy o wierzeniach i rytuałach pogańskich wikingów i Słowian, a nasza wiedza opiera się na mieszaninie dowodów w postaci nazw miejsc, znalezisk archeologicznych i świadectw chrześcijańskich autorów, w większości spisanych jakiś czas po przejściu Skandynawów na chrześcijaństwo.
Członkowie wielkich dynastii byli seniorami kilku władców rządzących niewielkimi królestwami. Między różnymi liniami wielkich dynastii, rywalizującymi o seniorat, często dochodziło do napięć.
Zasadnicza różnica między sagami skandynawskich królów a większością średniowiecznych kronik europejskich polega na tym, że te pierwsze napisali świeccy autorzy.
Większość ludów używała łuków, ale wydaje się, że Irlandczycy sięgnęli po nie dopiero po pojawieniu się u nich wikingów.
Poezja heroiczna stanowi tylko jeden z dostępnych nam rodzajów źródeł pisanych o czasach wikingów.
Kamienie runiczne to nasze jedyne źródło pisane z tamtych czasów w Skandynawii.
Prawie nie rozmawialiśmy. Nasze osoby były powiązane liną w dwudziestopięciometrowych odstępach, ale umysły pracowały jak jeden. Po latach wspólnego wspinania się w różnych stronach świata States, Kopczyński i ja rozumieliśmy się jak aktorzy z ogranej na Broadwayu sztuki, którą zabiera się w objazd. Scenariusz był ciągle ten sam, tylko scena się zmieniała. s. 129
Rany. Nienawidziłam tego. Nienawidziłam tego,
że rozbieram na czynniki pierwsze wszystko, co
mówi albo robi, szukając ukrytych znaczeń,
próbując znaleźć jakiś powód, który pozwoliłby mi
liczyć na pojednanie, choć wiedziałam, że do niego
nie dojdzie.
Głupia. Pokładaj nadzieję w czymś właściwym,
a będzie to lina ratunkowa. Pokładaj nadzieję
w czymś niewłaściwym, a będzie to pętla na szyję.
Pamiętasz jak Usako mówiła, że mamy szczególne umiejętności? - Tak. Złożył dwa palce i przekręcił dłoń. Pojawiły się w nich karty. - Masz talent cyrkowy? – zażartowała. Nawet się nie uśmiechnął. Rozstawił rękę i powstało pięć kart, na których zauważyła pentagramy. Rzucił je i te ułożyły się na ziemi. Zalśnił tam pentagram i w tym miejscu powstał ogień. Lina poderwała się z miejsca, wpatrując z niedowierzaniem w płomienie. Płomienie, które się nie rozprzestrzeniały, lecz tworzyły dokładną gwiazdę. - Co to, do cholery? - wychrypiała. Subaru pstryknął palcami i ogień znikł. - Cały nasz oddział ma magiczne moce. Niektóre osoby zostały wybrane przez magiczne istoty lub artefakty i obdarzone mocą. - A ty? - Ja urodziłem się taki – wyznał. – Moją mocą jest moc Yin-Yang… ty nazwałabyś ją mocą pentagramu.
Każde, nawet pozornie niegroźne jej załamanie niesie z sobą niebezpieczeństwo śmierci. Z niewinnej chmurki robi się mgła, zaczyna padać deszczyk, zmienia się w śnieg i zanim zdołamy się obejrzeć – przenosimy się z upalnego, tropikalnego lata w mroźną zimę. Zmoknięte liny i skafandry sztywnieją na kość, skały pokrywają się lodowym szkliwem i zupełnie nawet łatwy teren staje się nie do przebycia. Pozostaje tylko jedno wyjście – w dół. Niestety, i na to zwykle jest za późno. Zjazdy podczas śnieżycy, kiedy odmrożone ręce dają znać o sobie, z przemoczonym ciałem wstrząsają dreszcze, trwają zbyt długo. Po kilku godzinach umysł przestaje wysyłać rozkazy, człowiek robi się senny, obojętny, ma tylko dość nieustannej męki. Zakłada stanowiska zjazdowe byle jak, byle prędzej, lina wyślizguje się ze zdrętwiałych rąk, jeden moment nieuwagi, drugi. i nazajutrz lub za kilka dni przewodnicy z Chamonix patrzą na wzbijający się w górę helikopter, zwiastun nieszczęścia. s. 77
To ryczał Jałmużnik. Wypluł ziemię z ust, jakoś udało mu się odepchnąć trzymającego go zbira. Szybko dostał za to trzy silne ciosy i już legł bez sił, brocząc krwią. Makary w jakimś przebłysku głębszej myśli zdał sobie sprawę, że grzmocąc Nicetasa po twarzy, nie wyciągnie prawdy. Pozwolił więc dryblasowi odetchnąć, a nawet splunąć i wysmarkać nos. Wielka Pięść siadł oparty o maszt namiotu. Mimo krwi zalewającej mu twarz, oczy lśniły dziko pełne furii. Mięśnie rwały się do bitki. Jednak nim obaczył co i jak, już oplotła go lina. Tkwił bez ruchu. - Dobra, przyjacielu. Pogadamy na spokojnie. Możesz być pewien jednego. Mnie nie omamisz. Ja wiem. Wiem, że kitrasz ostrze. Powiem ci tak: a miej sobie to ostrze. W końcu jesteś nawet swój chłop i nie muszę ci jumać twoich zabawek. Ja tylko chcę wiedzieć jedno. Od kogo masz? Za ile? I jakie jeszcze masz wejścia tutaj? I dlaczego nic o tym nie wiem? Nicetas nie odpowiedział.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl