Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "przy lema i o jego", znaleziono 526

LEM jest to skrót nazwy LUNAR EXCURSION MODULE, czyli eskploracyjnego pojemnika księżycowego, który był budowany w USA w ramach "Projektu Apollo" (pierwszego lądowania na księżycu). LEM był wprawdzie zaopatrzony w mały móżdżek (elektronowy), urządzenie to służyło jednak wąskim celom nawigacyjnym i nie mogłoby napisać ani jednego sensownego zdania. O żadnym innym LEMie nic nie wiadomo.
Z listu Mrożka do Lema:
"Polak Polaka albo pierdoli, albo certoli. Niczego pośredniego nie ma". - W punkt!
Jedna taka lampa odpowiada mniej więcej jednemu bardzo grubemu tomowi podręcznika inżynieryjnego. Marax posiada ich około 100 000, i dlatego nie bierzemy z sobą żadnych książek. – Czy taka lampa nie może się zniszczyć? – Oczywiście, że może. Ale i książka może się spalić.
Tak Lem wprowadził komputer na pokład statku kosmicznego. Udało się to wdrożyć dopiero w statkach Apollo kilkanaście lat później.
W lwowskim Żydzie, swoim rówieśniku, Lem zobaczył ucieleśnienie wszystkich tych, którym nie mógł wtedy pomóc, bo musiał myśleć o ocaleniu siebie i swoich rodziców.
Kiedyś każdy marzył o własnym samochodzie i telefonie. Telefon, który każdy miałby przy sobie, był poza strefą marzeń, mógł pojawić się najwyżej w twórczości fantastów i to tych bardziej światłych, jak Lem. A dziś za grosze możemy kupić nie tylko kawior, ale i szafran, i trufle, i to kilka przecznic stąd albo nie wychodząc z domu. Tylko że nie zauważyliśmy, jaką cenę przyszło zapłacić za te pozorne luksusy.
Człowiek, pojmował to w tej chwili bez słów, jeszcze nie wzniósł się na właściwą wysokość, jeszcze nie zasłużył na tak pięknie nazwaną postawę galaktocentryczną, która, wysławiana od dawna, nie na tym polega, aby szukać tylko podobnych sobie i takich tylko rozumieć, ale na tym, żeby nie wtrącać się do nie swoich, nieludzkich spraw.
.....Nigdy nie zadowalać się zrobionym, zawsze iść dalej.
...był to człowiek, z którym - ze wszystkich ludzi na świecie - najlepiej mi się milczało. Rozumiałem go, że tak powiem, plecami skórą, wiedziałem, czego chce, co ma na myśli, nie patrząc w jego stronę. Od samej jego obecności stawałem się silniejszy.
Czytelnik, także, a może czytelnik młody, rychło zauważy, że jego wiedza o kosmonautyce jako zjawisku realnym czerpana chociażby z gazet codziennych góruje nad wiedzą autora – tą sprzed dwudziestu dwóch lat
Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest niewarta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca.
Każdy ma swoje własne zamiłowania: piłka nożna, kopulacja, picie piwa z puszki. Mnie natomiast ogromną przyjemność sprawia dowiadywanie się różnych ponurych rzeczy z trudnych książek.
Kiedy się rozmawia z ludźmi o zdrowym rozsądku i miernym wykształceniu, można zauważyć, że w kwestii życiowego doświadczenia osobistego są wybornie dorzeczni, ale gdy ich rozmową wyprowadzić poza te granice, mogą pleść nieprawdopodobne androny. Gospodyni domowa nie uzna, że garnek ustawiony w spiżarni może się przemienić w gołębia, ale łatwo da wiarę wpływowi gwiazd na losy ludzkie.
Zawsze starać się zachować intelektualną suwerenność i próbować wyrobić sobie absolutnie własny pogląd na wszystkie rzeczy bliższego i dalszego świata. Czytać wyłącznie pierwszorzędnych autorów i pierwszorzędne dzieła,również w literaturze, by u kresu życia móc powiedzieć tak jak słynny matematyk Niels Abel, który w wieku dwudziestu lat wymyślił całki eliptyczne: "Czytałem tylko mistrzów, nigdy uczniów".
Teoria literatury starannie przemilcza fakty, które są jej niewygodne, jak ten, że mogą występować tak zasadnicze i bezwzględnie nieprzekraczalne różnice zdań kompetentnych osób na temat tego samego dzieła.
Najłatwiej oczywiście zwalić wszystko na diabła i powiedzieć, że to on osobiście jest odpowiedzialny, że zło wstrzykiwane jest naszemu gatunkowi przez jakieś osobowe Belzebuby. Mnie się zdaje, że ono jednak siedzi w nas i że całkowicie go usunąć nigdy nie zdołamy.
Zwiastowanie i dzieworództwo? Może i było, ale powinna się w takim razie urodzić dziewczynka, skoro brakło męskiego chromosomu.
Polityka podobna jest do tańca w salonie, w którym podłogę wyścielono skórkami od bananów. Nie upaść nie można.
Kiedyś w Berlinie poszedłem na wystawę zatytułowaną Nad wodą. Stało sobie około dwustu plastikowych wiader pełnych wody, i to była właśnie ta wystawa. Powiedziałem: z tego rodzaju sztuką nie chcę mieć nic wspólnego.
Kanałami najnowszych technologii pompuje się w ludzi najobrzydliwsze brednie.
Osobiście mnie nie dziwi, że mózg jest takim strasznie mądrym i skomplikowanym urządzeniem, martwię się raczej, że właściciele tak mądrych i skomplikowanych urządzeń tak głupio się zachowują.
Istnieje granica nieprzekraczalna i nie oznacza ona żadnego „końca nauki", lecz jedynie koniec pewnych możliwości, jakie daje nam przyroda, której dziećmi czy też prawnukami jesteśmy.
Nie wierzę też w porzekadło, wedle którego »vox populi« to »vox Dei«, a kiedy społeczeństwo coś powie, to przemawia przez nie mądrość głębinna. Zdrowy rozsądek i rozum zdają mi się dzisiaj znajdować w odwrocie.
Studia miały też swój aspekt humorystyczny. Kiedy zdawałem egzamin z marksizmu-leninizmu u pana, co się nazywał Hrudnyna, powiedziałem mu, że Marksa czytałem w oryginale i tylko w oryginale mogę przedstawić jego myśli. Co ja tam wyplatałem, jeden Pan Bóg raczy wiedzieć — byłem dość bezczelny, bo wiedziałem, że mój egzaminator po niemiecku nie rozumie.
W 1948 roku kończyłem studia, robiłem absolutorium, i wtedy się okazało, że wszyscy absolwenci medycyny idą do wojska — na zawsze. Powiedziałem sobie — nie, w takim razie ostatniego egzaminu zdawać nie będę, nikt mnie nie zmusi.
Zatarcie granicy pomiędzy dziełem sztuki a śmieciem po prostu, pomiędzy kunsztem a bylejakością zdaje mi się jednym z głównych znamion naszej epoki" .
System miniony leżał na wszystkim jak ciężka płyta betonowa, tym samym jednak także udaremniał ruchy osób zbyt skorych do złego. Zbrodnia była upaństwowiona, obecnie zaś uległa prywatyzacji reprywatyzacji. Zbrodniarzem może być każdy, komu się zachce, jeśli jest dostatecznie zręczny albo jeśli żyje pod rozkazami takiego Miloševicia.
Najlepsze natomiast życie mieli matematycy, ponieważ umysł komunistycznego marksisty nigdy nie zdołał wleźć tak wysoko, by matematykę zrozumieć.
Jak się tak leży godzinami w nocy, to myśleniem można zajść bardzo daleko i w bardzo dziwne strony, wiesz...
Człowiek wyruszył na spotkanie innych światów, innych cywilizacji, nie poznawszy do końca własnych zakamarków, ślepych dróg, studni, zabarykadowanych, ciemnych drzwi.
Człowiek, wbrew pozorom, nie stwarza sobie celów. Narzuca mu je czas, w którym się urodził, może im służyć albo buntować się przeciw nim, ale przedmiot służby czy buntu jest dany z zewnątrz. Aby doświadczyć całkowitej wolności poszukiwania celów, musiałby być sam, a to się nie może udać, gdyż człowiek nie wychowany wśród ludzi nie może się stać człowiekiem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl