Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "przy m.s", znaleziono 101

Mus to mus.
Pora na dobranoc, bo już księżyc świeci. Dzieci lubią misie, misie lubią dzieci.
Co on zaśpiewał?
- Zaraz, jak to szło. Jungle bears, jungle bears, jungle bears on the way? To po polsku będzie: Misie z dżungli, misie z dżungli, misie z dżungli
Nikt nie postępuje dobrze z musu, nawet jeśli to, co czyni, jest dobre.
Ze starością przychodzi spokój: nie ma musu, nie trzeba więcej odwiedzać domów schadzek.
Krew huczała mi w skroniach z prędkością widelca ubijającego w misce białka.
Mnie oświecenie dopadło w drewnianej chacie w środku lasu. Akurat szlochałam rozpaczliwie w miskę owsianki.
W czasach kryzysu empatii, w których każdy ma swoją miskę gówna do zjedzenia, jest nam bardzo ciężko nie zajmować się wyłącznie sobą.
Siedzi myszką na ogonie
I z radości klaszcze w dłonie:
Już przestanę klepać biedę,
W misce skwarek mam aż siedem!
Tak. Agnes się nie myliła. momentami czułam się paskudnie samotna, ale prędzej zjadłabym miskę papryczek chili, niż przyznała to na głos
Planowanie nie uchroni cię przed katastrofą. Zmiany są nieuniknione, a niepewność to mus. Jeśli obudowujesz się planami, tak że bez nich nie potrafisz funkcjonować, życie traci barwy.
Śmierć nigdy bez łupu nie odchodzi. Jeśli z litości albo z musu pozwoli żyć tym, których już miała w swoich szponach, to bierze sobie za nich okup dowolny, gdzie go znajdzie, bez wyboru...
Nie walczyliśmy w obozie o pojęcie Ojczyzny albo o przebudowę wewnętrzną człowieka, walczyliśmy o miskę zupy, o miejsce do spania, o kobiety, o złoto i zegarki z transportów.
Nigdy nie wygramy z nimi. Zabijanie dla nas to praca, mus, konieczność, ostateczność. Dla nich to pasja, przyjemność... O tę setną sekundy naszego zawahania oni będą zawsze szybsi.
Jak to możliwe, że tak zwani lewicowi nie wspominają już ostrzeżenia Karola Marksa "religia to opium dla mas"? Jak to się dzieje, że nigdy nie wypowiadają się przeciwko teokratycznym reżimom w państwach islamskich?
To nieprawdopodobne, co miłość potrafiła robić z ludźmi — nawet tak najsilniejszych mogła dotkliwie złamać.
Nie byłam miłą dziewczyną gotową walczyć z jego demonami. Tak samo jak on nie był porządnym chłopakiem, który byłby gotów zderzyć się z moją przeszłością. Ludzie tacy jak my nie tworzyli razem nic dobrego - byli dla siebie tylko zgubą.
Powinnam była wiedzieć lepiej, że to, co wydawało się nienaturalnym spokojem, okaże się ciszą przed burzą.
Stworzyły nas demony strachu i to one nas unicestwią. Bo właśnie tym dla siebie byliśmy - destrukcją.
Nie patrz tak na mnie. To ja powi­nie­nem być ziry­to­wany. W końcu to ty zawró­ci­łaś mi w gło­wie jed­nym poca­łun­kiem…
Nie­zna­jomy za­marł zasko­czony, a w sekun­dzie, gdy spę­tana nie­zręcz­no­ścią chcia­łam się odsu­nąć, odwza­jem­nił poca­łu­nek. I to jak. Z pasją. Z mocą. Pod pal­cami doty­ka­ją­cymi jego po­licz­ka czu­łam dra­piący za­rost, gdy wpił się w moje usta. Nasze ję­zy­ki splą­tały się, posma­ko­wa­łam piwa i cze­goś słod­kiego, ja­kichś cu­kier­ków. Zawi­słam nad nim, z kola­nem wspar­tym o ka­na­pę, a jed­nak mia­łam wra­że­nie, że to on gó­ru­je nade mną.
Od trzech mie­sięcy nie potra­fi­łem stwo­rzyć żad­nego no­we­go tek­stu, a od zaj­ścia w barze nie roz­staję się ze swoim zeszy­tem do pio­se­nek ‒ kon­ty­nu­ował. ‒ Nie wie­rzę w prze­zna­cze­nie i magię, ale nie­za­leż­nie jak to kiczo­wato za­brzmi, ktoś mi cię ze­słał, żebyś stała się moją muzą, Hay­ley Flo­res.
Hunter Mor­gan był ni­czym pio­senka, któ­rej nie mo­głam po­zbyć się z głowy. Taka, któ­rej tekst zapa­dał głę­boko w pa­mięć. Ni­czym słod­ka melo­dia mota­jąca serce, w któ­rej rytm tań­czyło całe moje życie.
Dzię­kuję wszyst­kim za przy­by­cie ‒ ode­zwał się. ‒ Za­cznie­my dziś od cze­goś na cza­sie. Na wi­dow­ni sie­dzi ktoś, komu trud­no zaim­po­no­wać, więc oba­wiam się, że moje ka­wał­ki mogą jej nie zaspo­koić…
Co nie? Też temu nie dowie­rzam, ale przy niej zaczy­nam popa­dać w kom­plek­sy ‒ powie­dział ze śmie­chem, roz­ba­wia­jąc pu­bli­kę. Przy­cho­dziło mu to z łatwo­ścią i bar­dzo natu­ral­nie. ‒ Do­brze, że macie co do tego inne zda­nie. Jed­nak nie zary­zy­kuję, że mi uciek­nie. Nie z nią. Więc po­zwo­lę mo­je­mu gło­sowi ją ocza­ro­wać, a póź­niej przej­dzie­my do mery­to­ryki.
Szyb­ko prze­ko­na­łam się, w czym tkwił feno­men Hun­tera Mor­gana. Ten facet ko­chał się z mu­zy­ką, ko­chał się z gi­ta­rą, ko­chał się ze sło­wami i mikro­fo­nem. Wszyst­ko, co robił szło w parze z nie­po­skro­mio­nym talen­tem i zabój­czym sek­sa­pi­lem. Był mate­ria­łem na gwiaz­dę ‒ per­for­mera, do któ­rego będą wzdy­chały przy­szłe poko­le­nia nasto­la­tek, ko­biet i męż­czyzn.
Pa­trzy­łem na cie­bie przez cały czas, Hay­ley ‒ szep­nął wprost w moje ucho. ‒ Wyraz two­jej twa­rzy od­zwier­cie­dlał pło­mień kotłu­jący się w moim wnę­trzu i mam wra­że­nie, że podob­nie jak u mnie nie miał on związ­ku jedy­nie z mu­zy­ką.
Cho­lera, ten uśmiech byłby zdol­ny do za­trzy­ma­nia ruchu ulicz­nego ‒ ode­zwał się Hun­ter.
Waż­niej­sze jest to, czy mój urok dzia­ła na cie­bie? ‒ zapy­tał z we­so­ło unie­sio­nym kąci­kiem ust.
Czy to nie oczy­wi­ste? Chcia­łem spę­dzić z tobą wię­cej czasu, za­dzio­ro.
Cho­lera. Byłam w poważ­nych tara­pa­tach.
Nie tylko on był kłam­czu­chem. Wcze­śniej łga­łam jak z nut, twier­dząc, że je­stem w pełni od­por­na na urok Hun­tera Mor­gana.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl