Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "sobie a shoko", znaleziono 13

— Czy... czy myślisz, że to był ten sam smok? TEN smok?
Miami huśtał się na krześle i chwilę milczał. W końcu westchnął i spojrzał w oczy chłopca.
— A jaki inny smok przyleciałby właśnie w takiej chwili, groził Erickowi i uratował ci życie? — odparł pytaniem.
Dracko skwitował to ruchem głowy.
— Dobrze wiedzieć
Do baru w porze obiadowej
przyszedł raz smok iluśtamgłowy,
chórem powitał wszystkich:
- Cześć!
A teraz pora by coś zjeść!
- To drzewo wiele przeszło - zauważył Mały Smok.
- Tak - zgodziła się Wielka Panda. - A jednak wciąż jest tutaj, nabrało siły i wypiękniało.
- Ten ogród jest piękny - rzekł Mały Smok.
Wielka Panda skinęła głową i powiedziała:
- A znaleźliśmy go tylko dlatego, że wiele razy skręciliśmy nie tam, gdzie trzeba.
- A co, jeśli spotykam ludzi, którzy nie lubią mnie albo tego, co robię? - spytał Mały Smok.
- Musisz podążać własną ścieżką - odrzekła Wielka Panda. - Lepiej stracić ich niż samego siebie.
-Nie sądzę, żeby świat był kiedykolwiek dokładnie taki, jak bym oczekiwał – powiedział Mały Smok. – A niektórych rzeczy nigdy nie zmienię. Ale myślę, że może ja się zmieniłem, i dzięki temu powoli nauczę się przyjmować rzeczy, których wcześniej nie umiałem zaakceptować.
Smok zaś zaczął się od siebie odejmować, najpierw odjął sobie ogon, potem nogi, potem korpus, a wreszcie, gdy widział, że coś nie tak, zawahał się, ale z samego rozpędu odejmowanie szło dalej, odjął sobie głowę i zostało zero, czyli nic: nie było już elektrosmoka!
To wszystko jest względne [...] Czasami do szczęścia potrzeba niezrównanie więcej, a czasami sporo mniej. Teraz szczęście dla ciebie to filiżanka kawy. Jutro może okazać się, że kubek soku z kiszonej kapusty, na kaca. Po tygodniu - nowe buty. A pamiętam czasy, gdy szczytem marzeń był zwykły kawałek chleba, Łyk wody. Albo po prostu żeby nie bolało...
A jednak czasem nawet wielki Hipokrates mylił się, i to poważnie. Najistotniejsze jest to, że uczony uważał, iż choroba jest wynikiem nierównowagi czterech "humorów", zwanych też sokami - krwi, żółci, czarnej żółci oraz flegmy, tj, śluzu zwierzęcego. Teoria ta mąciła w głowach lekarzom i ich pacjentom aż do XIX stulecia.
- Ja kiedyś chciałam być księżniczką zamknięta w wieży strzeżonej przez smoka, którą uwolni królewicz na białym koniu.(...)
- Mniejsza z koniem, opowiedz o królewiczu.
- Nie przyjechał. Przestałam być młoda, a księżniczki w pewnym wieku tracą na wartości. Smok się zniechęcił, zrozumiał, że na tym towarze nie zarobi, i wypuścił mnie z wierzy za drobną opłatą.
- Pamiętam. Za wszystko trzeba płacić.
Kolejny ranek bez kawy, mydła i pasty do zębów. Znajduje jakieś piekielnie kwaśne, szkliste jagody i je żuję. Cierpki, ściągający sok pełen garbników czyści mi zęby. Nie jest toksyczny, ale smaczny też nie. Nie dostanę próchnicy, tak samo jak nie dostanę grypy czy dżumy, ale dzień rozpoczęty bez miętowej piany w ustach, z zębami szorstkimi od osadu, od razu jest jakiś niechlujny.
Siedzę przy niewielkim, porannym ognisku i zajadam wczorajszą pieczoną rybę.
Cywilizacja jest okropnie uciążliwa. Tłoczna, hałaśliwa, panoszy się i wciska w każdy zakątek. Mimo to bez przerwy mi czegoś brakuje. A to gazety, a to sieciowego radia, a to kawy, a to soku pomarańczowego. Ciągle czegoś mi się chce.
I nieodmiennie jest to coś, czego tu nie ma.
Była jak sparaliżowana, a jedynym znakiem mówiącym, że jeszcze żyje, były łzy napływające do jej oczu. – Wszystko w porządku? Zapytałem odruchowo. – Co to jest?! – krzyknęła pytająco. Jej sposób wypowiadania się zaczyna mnie drażnić. W stopniu znacznym. Odpowiedziałem, czemu nie. Jestem dobry w drażnieniu byka. – To jest maślanka. Smakuje ci? – Mocne, ale jak masz jakiś sok, to da się pić. Głos miała zmieniony, jakiś taki bardziej charczący. – Nie mam soku, ale w zasadzie to nieważne. Jej ocena mojej maślanki była dla mnie jak jakaś nagroda Nobla albo lepiej, Oscar!
Powiadali, że wyszedł wprost z fal Północnego Morza i że spłodził go ich lodowaty, wściekły bezmiar, a powiła zapłodniona przez morze topielica.
Powiadali, że wyszedł z Pustkowi Trwogi, gdzie powstał jako płód czyichś nieczystych myśli, inny niż pozostałe Cienie. Inny, bo we wszystkim podobny do człowieka.
Mówili, że był synem Hinda, boga wojów, spłodzonym ze śmiertelną kobietą, podczas jednej z jego wędrówek po świecie pod postacią włóczęgi.
Mówili, że zrodził go piorun, który zabił stojącą na wydmach Sikranę Słony Wiatr, córkę wielkiego żeglarza Stiginga Krzyczącego Topora. Stała samotnie w burzy na klifie, wypatrując na horyzoncie żagla statku swojego ukochanego. Martwa, powiła płomienie i wojownika.
Mówili, że pojawił się wprost z nocy. Jadąc na wielkim jak smok koniu, z jastrzębiem siedzącym na ramieniu i wilkiem biegnącym obok.
Mówili różne bzdury.
Było całkiem inaczej.
Prawda jest taka, że wypluły go gwiazdy.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl