Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "stoi szansa", znaleziono 21

Jezu… Patrzyła na jego piękną twarz, na długie rzęsy, rzucające ciemne cienie na śniadą skórę policzków. Jak mogła być taka łatwowierna i naiwna… W ogóle go nie znała, a zapatrzona w jego zniewalającą powierzchowność, zaczęła już sobie wyobrażać, że spotkała tego swojego jedynego, wymarzonego… Spotkała… Potwora… Spojrzała na jego szeroką klatkę piersiową, która unosiła się i opadała w równym rytmie. Patrzyła z bardzo bliska na jego blizny, które wyglądały tak, jakby ktoś pociął go ostrym nożem. Chwila… Nie ktoś, tylko jego ojciec… O Boże… To straszne… ale… nie mogło jej być go żal. On sam był potworem. Zabójcą. Była pewna, że ją zabije. Tak jak zabił te inne dziewczyny, o których czytała w gazecie. Uniosła głowę i spojrzała na niego. Spał twardym snem. Miał na sobie tylko dżinsy. Nagle przyszło jej do głowy, że może mieć w kieszeni telefon komórkowy. Powoli, starając się nie oddychać, włożyła rękę pod koc i dotknęła go delikatnie na wysokości bioder. Niestety. Kieszenie miał puste. Poczuła pod powiekami pieczenie i zagryzła wargi w bezsilnej rozpaczy i jednocześnie złości. Uniosła się wyżej i nagle zobaczyła, że na starym, obdrapanym krześle leżą kluczyki od samochodu i jego telefon. Boże… Jak miała tam sięgnąć, skoro była z nim skuta kajdankami i w dodatku nadal przygniatał ją swoim ramieniem? Jednak, to była jej jedyna szansa. Najpierw musiała sprawdzić, czy on na pewno śpi. Pochyliła się nad jego twarzą i dotknęła go lekko palcami dłoni. Mruknął coś przez sen i dalej oddychał spokojnie i miarowo. Położyła dłoń na jego klatce piersiowej i popatrzyła w jego zamknięte oczy. Jego oddech nie zmienił się, a klatka piersiowa nadal miarowo unosiła się i opadała. Zmierzyła wzrokiem odległość pomiędzy swoją wyciągniętą ręką a oddalonym nieco krzesłem, na którym leżał jej jedyny ratunek. Przekręciła się pod jego ręką, cały czas pamiętając, że lewy nadgarstek ma unieruchomiony. Położyła się lekko na nim, starając się robić to bardzo powoli. On coś zamamrotał, a wtedy momentalnie znieruchomiała. Lecz nadal spał, wzdychając głośniej i kładąc wolną rękę wysoko nad swoją głową. Wtedy zdecydowała się wykonać jeden szybki ruch i po chwili miała już telefon w ręku. Miała wrażenie, że zaraz się udusi, bo musiała zapanować nad spazmatycznym oddechem, który zaczynał ją ogarniać. Zacisnęła zęby i wybrała szybko numer 112, bo z nerwów nie była w stanie przypomnieć sobie jakiegokolwiek innego numeru. I sama nie wie co się właściwie stało, ale nagle poczuła mocne szarpnięcie za włosy i już leżała, przygnieciona jego potężnym ciałem, a przed oczami migał jej kolorowy ekran komórki, którą machał tuż przed jej twarzą. - Masz mnie za idiotę Ewo? – Pokręcił głową i patrzył w jej przerażone oczy z łagodnym uśmiechem, który wzbudzał w niej jeszcze większy strach.
Muzyka płynęła przez nią całą i ten wieczór był jej magicznym hołdem dla opery.
Wojna nie powinna dotyczyć sztuki - powiedział. - Zabronić słuchać Mozarta - to przecież jak zabronić cieszyć się słońcem!
Odpowiedziała na jego spojrzenie. Wydało jej się, że może się w nim cała zatopić, jak w tym mrocznym lesie. Ale w czyich oczach po wojnie nie było smutku?
Nie mając wyboru, rodzice niechętnie pogodzili się z decyzją córki. Zaślubiny Charlesa Fryderyka Stuarta i Elisabeth Anne Lightbody odbyły się trzeciego maja roku tysiąc sześćset trzydziestego dziewiątego w królewskiej kaplicy zamku Windsor. Para natychmiast opuściła dwór królewski i nieczęsto go od tej pory odwiedzała, za­dowalając się życiem na wsi w majątku Charliego, Queen's Malvern.
Kazał przyprowadzić dziewczynę do jego ma­łego domu w Londynie, gdzie chciał się z nią rozmó­wić. Przysiągł sobie, że Bess nie poślubi bękarta. Uwaga króla, jakoby krew rodu Lightbody nie do­równywała szlachetnością krwi królewskiego bękarta tylko go rozwścieczyła.
Obecnie trudno było znaleźć okazję do przebywania w towarzystwie, w którym córka księcia mogłaby znaleźć odpowied­niego męża. Wielu mężczyzn chętnie poślubiłoby Autumn dla jej urody i majątku, nie zważając na jej wiek, ale w ich rodzinie córki miały przywilej wycho­dzenia za mąż z miłości.
Westchnęła głęboko, zastanawiając się, dlaczego nie może, nawet teraz, zapłakać szczerze nad biednym Nedem i jego przedwczesną śmiercią. Nie kochała go, ale z pewnością lubiła, no i zaczęli się już zaprzyjaźniać. Co ze mnie za dziwadło, zapytywała samą siebie. Mimo to spała dobrze, znużona nocnym czuwaniem.
Nagle uświadomiła sobie okropną prawdę: nie wie, co ma ze sobą zrobić. Ponieważ była żoną Neda od niespełna miesiąca, nie zdążyła jeszcze poznać Hill Court ani związanych z rolą pani domu obowiązków. Jak, u licha, spędzają czas wdowy? Jak powinna się zachowywać?
Czy książę mógł jej nie kochać? Czy jakikolwiek mężczyzna mógł jej nie kochać? Ponownie wyszła za mąż za Szkota i dała mu trzech synów. Jej najstarsza córka z drugiego małżeństwa była mężatką z dwójką dzieci. Tak wiele osiągnęła w czasie tych dwudziestu lat, podczas gdy on miał tylko wspomnienia o niej. Do tej pory mu to wystarczało.
Ze smutkiem muszę przyznać, nawet gdyby Rzym miał mnie obłożyć ekskomuniką za samą myśl, a nie za wypowiedzenie tego na głos, że przeklęta kobieta miała rację.
Oparta o reling statku obserwowała poranne mgły, które niczym blade, srebrzyste wstążki rozwiewały się, odsłaniając połacie niebiesko białego nieba. Zastanawiała się, jaka naprawdę okaże się Irlandia i czy w końcu odnajdzie tu miłość. Czy miłość jest jej w ogóle pisana?
Przestraszyłaś mnie na śmierć, dziecko. Teraz jednak chodź. Twoja matka i ojciec chcą cię widzieć natychmiast w wielkiej sali. Spiesz się, skarbie. Nie chcesz chyba być nieposłuszna wobec rodziców.
Spalili wieś i zamordowali wszystkich, kto tylko wpadł w ich ręce. Nie okazali zmiłowania nikomu – ani starcom, ani dzieciom, tak mówią ci, którzy zdołali zbiec do dworu. Zabiją nas wszystkich, kiedy tu wejdą.
Zabiją wszystkich, których tutaj znajdą. Adair znaleźć nie mogą. – Jak przed nimi uciec, milordzie? – zapytała niania. Wprawdzie nie była już pierwszej młodości, ale nie była jeszcze stara. Chciała żyć. – Pod nami jest tunel. U jego wylotu znajdziesz konie, osiodłane. W sakwach jest zapas jedzenia na kilka dni. I woda. Do jutra o tej porze napastnicy powinni już się stąd zabrać. Wtedy wyruszysz na południe, Elsbeth.
Frances przybywa do nas, by uciec przed oszczerstwami ze strony niedoinformowanych plotkarzy, których życie jest tak jałowe, iż muszą rozpamiętywać w kółko ten nieszczęsny wypadek.
Nie wniesiono oskarżenia, i nawet jej nie przesłuchano. Jeśli zdołasz powściągnąć niezdrową ciekawość, drogi chłopcze, będziesz musiał się tym zadowolić. Kiedy przedstawimy Frances na dworze, plotki wybuchną z nową siłą, ale po jakimś czasie kolejny skandal odwróci uwagę towarzystwa i sprawa pójdzie w niepamięć.
Ale niech tylko ktoś poważy się dać ci odczuć, że z twoim pochodzeniem jest coś nie tak, natychmiast stajesz się wyniosły i lodowaty. W końcu twój dziadek był przecież królem Anglii i Szkocji, twój ojciec jego dziedzicem, a poprzedni król twym ukochanym wujem.
Miłość to troszczenie się o kogoś bardziej niż o siebie samego. To pragnienie, żeby ta osoba była szczęśliwa. To umiejętność oddania się całkowicie tej osobie, ale tak, że nie traci się własnej tożsamości.
O wiele lepiej jest być dziedzicem i następcą, niż tylko młodszym synem. Bycie młodszym synem to żadna satysfakcja.
Umieszczone w mitologicznych realiach Exodusu zalecenie świętowania Paschy zdradza swe powygnaniowe pochodzenie. Zawarte tu przepisy ustalają zasady rytualne święta, które zmieniają wcześniejszą Paschę odbywaną w Jerozolimie pod przewodnictwem króla.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl