Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "szkla i sobie", znaleziono 16

"Jestem komiwojażerem. Podróżuję jedenaście miesięcy w ciągu roku. Jadę zazwyczaj pociągiem, najczęściej trzecią klasą, i prawie zawsze odwiedzam żydowskie miasta i miasteczka. Bo po cóż bym jeździł tam, gdzie nie ma Żydów? Mój Boże! Ileż to dziwolągów spotyka się po drodze! Szkoda tylko, że nie jestem pisarzem. Chociaż prawdę mówiąc, dlaczego nie mam prawa zwać się pisarzem? Kim jest pisarz? Każdy człowiek może zostać pisarzem. Tym bardziej pisarzem żydowskim. Język żydowski - też mi sztuka. Bierze się pióro do ręki i pisze. Ale, moim zdaniem, nie każdy powinien brać się do pisania. Trzeba trzymać się swojego zawodu. Fach jest fachem. Tak myślę. Jednakże człowiek próżnujący może znaleźć rozrywkę w pisaniu."
Adam konferował z kobietą usadowioną za szklaną ścianą, wzniesioną chyba tylko po to, żeby chronić urzędników przed interesantami z ebolą.
Josephine Sinclair była szklaną szybą pełną pęknięć, którą ktoś ustawił pod odpowiednim kątem, by rysy nie były widoczne.
Zapomnieć chcieliby, przynajmniej w tym jednym momencie, tej nocy aby skradziony rzeczywistości czas zamienił się w wieczność, szklaną bańkę zawieszoną w próżni.
Gdyby istniała waga, która przesądzałaby o czystości człowieka, szala, na której bym stanął, uderzyłaby z trzaskiem o ziemię pod ciężarem moich grzechów, a ja śmiałbym się z tego do rozpuku.
W torbie schowałam obszerny kaszmirowy szal. Mama nauczyła mnie, żeby zawsze zabierać go ze sobą w podróż. Dzięki temu możesz zdrzemnąć się nawet na parapecie - twierdziła.
Niekiedy słuszność i krzywda bywają tak dziwnie ze sobą splątane, że waga sprawiedliwości waha się to w tę, to w tamtą stronę i ani jedna, ani druga szala nie chce ostatecznie przeważyć.
Nie oddzielaj się od świata grubą, szklaną szybą w swojej rozpaczy. Rozbij ją. Przejdź na druga stronę. I tam podziel swój czas pomiędzy samotność a innych ludzi.
Mama jest jak PiS, połowa ją kocha, połowa nienawidzi. Czasem szala przechyla się o jeden procent w jedną lub w drugą stronę, dlatego Mama jest albo na szczycie, albo głęboko w dupie.
Jak być sobą, a nie tylko trybikiem w maszynerii technokracji? Zamiast wspinać się, by zdobyć szklaną górę organizacji, lepiej wybrać spacer na łagodny płaskowyż, z którego przed każdym rozpościerają się te same widoki na przyszłość - horyzonty do wypełnienia.
Ruszyła przed siebie z pochyloną głową, jakby przeszła do szarży. Mimo że zaciskała pod brodą skraj kołnierza, a drugą ręką nasuwała na czoło targany wiatrem kaptur, lodowate igiełki wciskały się i pod niego, i pod szal, lecz ona nie zwracała na to uwagi.
Bo miłość taka właśnie powinna być. Subtelna, delikatna, czysta, niemal nieskazitelna! Otulająca jak miękki szal chroniący przed chłodem! W miłości słowa wypowiadane są z namaszczeniem, jak słowa modlitwy, jak hołd czy adoracja! Gdzie "kocham cię" nie jest rzucane na wiatr jak zwykle "cześć"!
Matka, ubrana w malinową tunikę i zielony jedwabny szal, miała niewielkie szanse przeżyć męża. Morvan był zarazem jej bogiem i demonem, jej totemem i katem. Przy alei Meissine rolę więzi małżeńskich odgrywał syndrom sztokholmski. Maggie, która siedziała z rękami splecionymi na kolanach, już wyglądała na martwą.
- Nie żyjemy w bajce, ty żałosny gnojku - prycha Victra. - Myślisz, że ty je obchodzisz? Albo Antonina? Szkal? Władczyni?
- Nie - przyznaje cicho Roque. - Nie mam takich złudzeń. Ale nie chodzi o Obsydianki. Nie chodzi o mnie. Nie każdy ma żyć w cieple i wygodzie. Czasami życie jest zimne, bo musimy spełnić swój obowiązek. Nawet jeżeli to rozdziela nas od tych, których kochamy.
Wchodzisz w. ludzkie istoty. Skinął głową. -Chcesz zawładnąć moim ciałem? -Chciałbym z nim robić wiele rzeczy, poza tą jedną. -Co jest nie tak z twoim własnym? -Jest jak szkło. Istnieje, ale tylko odbija rzeczywistość. Widzisz mnie i słyszysz, ja ciebie tak samo.Ty czujesz moje ciało,kiedy go dotykasz, a ja jestem pozbawiony takich doznań. Nie czuję ciebie.Wszystkiego doświadczam jak przez szklaną taflę
W szalejącej burzy śnieżnej przeszła przez Ponurą Przełęcz, za towarzystwo mając jedynie dwie pasterki z Przyczółka Dewcomba, które pokazywały jej drogę.
Założyłem, że żadna racjonalna istota nie odważy się stawić czoła takiej pogodzie, więc nie byłem nawet w saarantrasie, by ją przywitać.
Zwiadowcy wprowadzili ją do naszej jaskini, tę malutką, na wpół zamarzniętą dziewczynkę, wokół niej wirował śnieg.
Wszyscy się na nią gapiliśmy, nie wiedząc, co myśleć, aż odrzuciła lamowany futrem kaptur i odwinęła wełniany szal z twarzy.
Spojrzała mi w oczy i już wiedziałem.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza, aż Glisselda spytała:
– Co wiedziałeś, Ardmagarze?
– Że natrafiłem na godnego siebie przeciwnika.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl