Wiesia ma boską cierpliwość, że Ci to wszystko wytłumaczyła.
Zamiast lamp - świece (tylko w miarę ostrożności, bo ogień i książki raczej się nie lubią).
Rozpięła płaszcz, blady dekolt zabłyszczał w świetle lampy.
Ci, co wyszli przed swoje obejścia, tak przynajmniej im się wydawało, widzieli małą postać, która tam, hen daleko, gdzieś przed siebie podążała.
Koniec zaułka rozświetlało migotanie błyskających lamp na dachach kilku policyjnych wozów oraz ambulansu.
Wtedy ci przyniosę to zadanie, bo też mamy je zrobić.
Właśnie ci rzemieślnicy i jednocześnie artyści w razie potrzeby wymieniali rozbite szkła, ale zdarzyło się to, według zapisów zamkowej kroniki, ledwie...