W domu zawsze bylo pełno książek, moja mama kiedy miała wybór nowa książka czy kilogram kiełbasy bez kartek (lata 80-te) zawsze wybierała słowo pisane...
hehhehe, dobre, ja mam inną anegdotę, którą opowiedziała mi mama > prawdziwą!!
Dziewczyny już mieszały jakieś bezbarwne substancje, co chwila zapisując coś na pojedynczych kartkach.
Wolał wyprawioną pieczołowicie cielęcą skórę od zwyczajnych kartek i posługiwał się zwrotami, których wyuczył się jeszcze w dzieciństwie.