Patrylandia, u mnie też teraz mniej wpisów na blogu, bo każdą wolną chwilę (no prawie) wolę spędzać z dzieckiem na świeżym powietrzu.
W parku też czytam, ale jeszcze nigdy nie miałam takiego spotkania, jakie opisujesz.
Mieliśmy już go prawie, w Bostonie, ale zdążył uciec.