Z czasem przeszedł on w połączony powolny stukot kopyt o twardą zeschłą ziemię, zlewający się z ledwie słyszalnym głuchym pobrzękiwaniem dzwonków.
Chciałem się poderwać, wtedy jednak panowie w czerni zrobili mały szacher-macher i już leżałem z mordą przyciśniętą do podłogi i rękami skutymi na ple...