Na fizę szłam też z niezłym strachem, bo dowiedziałam się, że właśnie dziś ma być praca klasowa dla tych, którzy nie pisali.
Była tylko aura tajemniczości, grozy, ale nie odczuwałem strachu, takiego jak przy niektórych lekturach książek Koontza, Kinga czy wspomnianego Edgara...
Wrzesień dobiegał końca, a wieczór uspakajał aurą za oknem.
Coś zdawało się zakłócać jego fale, coś natrętnego niczym spięte na krótko, zamelinowane na strychu, pirackie radio.