Boh. Ja w ten sposób, jeszcze w czasach licealnych, odsiałam kilku znajomych. Pożyczyłam wtedy koledze ,,Krew elfów''.
On książkę zostawił w barze.
Ale wziął ją jego kolega. Który książkę nienależącą do niego pożyczył naszej wspólnej koleżance.
Która z kolei oddała mi ją dopiero po kilku miesiącach i całej masie przypomnień i napomnień z mojej strony. A oddała ją w takim stanie, że aż mi się słabo zrobiło na jej widok.
I potem nie była w stanie zrozumieć dlaczego, do cholery, nie chcę jej już pożyczać książek i płyt.
Miałam też inny przypadek: pożyczyłam ,,Patrol Zmroku'' koledze po długich błaganiach z jego strony i zapewnieniach, że będzie o książkę dbał, jak o swoje dziecko.
Oddał mi ją zalaną sokiem marchewkowym, z głupim uśmieszkiem i pytaniem ,,czy wiem, co się stanie z książką, jeśli wrzucę ją do torby z niezamkniętym sokiem?''
Książki nie przyjęłam, kazałam mu ją odkupić i wtedy usłyszałam, że ,,jestem taką materialistką, przecież to TYLKO książka''.
No. Tylko.
Ostatecznie skończyło się na tym, że do człowieka się nie odzywam i udaję, że go nie znam. A książkę i tak musiałam sobie odkupić sama.