„Zamykam oczy. Przeszedłem daleką drogę, żeby tu dojść- ponad pięć tysięcy sześćset kilometrów. Jednak pod pewnymi względami pokonałem o wiele więcej. Nie zawsze wędrówkę należy mierzyć w kategoriach odległości fizycznej.”
Witajcie:)
Tym razem przychodzę z kolejną recenzją- z recenzją o zachwycającej książce Richarda Paula Evansa „Dotknąć nieba”. Jest to pierwszy tom z serii „Dzienniki pisane w drodze”.
Głównemu bohaterowi Alanowi niczego w życiu nie brakuje- dobre działająca własna firma, kochająca żona i dobry byt. Kiedy jednak w ciągu miesiąca wszystko odwraca się do góry nogami postanawia postąpić dość nietypowo- wyrusza w podróż i to nie tak bliską, bo….na drugi koniec kontynentu.
Sama książka należy do jednej z najlepszych, jaką miałam okazję przeczytać. Należy ona do książek zawierających wiele ważnych wartości i porusza ona tematykę m.in.: przemiany, życia, śmierci czy wędrówki. Czytając książkę ma się wrażenie, jakby było się obserwatorem wydarzeń opisanych w książce, co sprawia, że łatwiej jest się wczuć w głównego bohatera. Mimo, że książka nie trzyma w napięciu, to i tak chce się ją dalej czytać. Powieść jest łatwa i przyjemna w czytaniu dzięki lekkiemu pióru autora, a to sprawia, że nie da się jej odłożyć „na później”.
W książce jest wiele postaci epizootycznych, które prezentują postawę gotowości do pomocy innym. Była to m.in. Ally, która pomogła bohaterowi w znalezieniu noclegu i zawsze miała dla niego jakiś ciepły posiłek czy miłe słowo; jeszcze inną taką osobą była Angela, która w zamian za pomoc otrzymaną od Alana pomogła jemu w trudnej sytuacji. Warto również wspomnieć, że akcja pierwszej książki z cyklu „Dzienniki pisane w drodze” ma miejsce głównie w stanie Waszyngton.
Utwór pana Evansa pomaga przywrócić wiarę w ludzi oraz pokazuje przewrotność losu i przemiany ludzkich charakterów. Dlatego jest to idealne dzieło dla osób zagubionych oraz z problemami dnia codziennego. Serdecznie polecam „Dotknąć nieba” każdemu, kto chce poznać lepiej życie oraz osobom lubiącym literaturę obcą czy obyczajową.