Monika, czyli bohaterka Pani najnowszej książki, ma wszystko, o czym wielu z nas marzy: karierę, powodzenie i pieniądze. Pozornie nie brakuje jej nic, tymczasem wcale nie jest szczęśliwa. Czy Monika to, jak sugeruje tytuł, zła kobieta?
Tytuł książki jest trochę przewrotny. „Zła” nie dlatego, w jaki sposób żyje, nie dlatego jak podchodziła do spraw damsko-męskich a dlatego, że przeszła ogromną przemianę od delikatnej, wrażliwej i niewinnej dziewczyny w skrajne jej przeciwieństwo. W zasadzie pokazuje, że pod wpływem pewnych doświadczeń czy tragedii, jak w jej przypadku można stać się swoim własnym przeciwieństwie. Dodatkowo okazuje się, że jej styl życia działał na nią destrukcyjnie, mimo że osiągnęła sukces i pieniądze. Monika niszczyła siebie. Dlatego sama dla siebie jest „złą kobietą”, która jednak w końcu postanawia odnaleźć swoje właściwe, te dobre „ja”.
Co zainspirowało Panią do napisania tej książki?
Pomysły na książki często przychodzą mi nagle. Najczęściej, gdy spotykam się z przyjaciółmi, opowiadamy sobie różne historie. Niektóre wątki wpadają mi w pamięć i obudowuje sobie wokół nich inną historię. I tak było w tym przypadku. Połączyłam pewne utrwalone w pamięci wątki i smutne historie różnych osób dotyczące silnej presji z najbliższego otoczenia i tak powstała postać Moniki i jej historia.
Rodzice, którzy sterują swoimi dziećmi dla ich własnego dobra, to ostatnio bardzo popularny motyw w literaturze obyczajowej. Czy Pani zdaniem jest to też istotny problem w społeczeństwie?
Oczywiście, tak uważam. Przelewanie ambicji rodziców na własne dzieci nie jest niczym nowym i obcym. Miałam szczęście dorastać w domu, gdzie pozwalano mi być, kim chce i nie czułam nigdy takiej presji, ale często takie historie słyszałam. I były to różne historie. Niektóre kończyły się lepiej a inne dużo gorzej. Oczywiście wcale nie musi się to kończyć tak źle jak w „Złej kobiecie”. Nie zmienia to jednak faktu, że to „przelewanie ambicji” na dzieci może być dla nich krzywdzące. Na pewno jest to problem, o którym należy mówić.
W Pani powieści da się też wyczuć myśl, że pieniądze szczęścia nie dają. Czy jakieś wydarzenie z Pani życia lub losów najbliższych, skłoniło Panią do podobnych przemyśleć?
Uważam, że pieniądze same w sobie, to znaczy same ich posiadanie szczęścia nie daje, ale na pewno pomagają to szczęście osiągnąć. I w książce „Zła kobieta” trochę tak jest. Główna bohaterka potrzebowała w swoim życiu do szczęścia spokoju i ukochanego mężczyzny. By ten spokój mieć, musiała za niego zapłacić. Pieniądze były jej więc do tego potrzebne. W moim życiu jest podobnie. Są rzeczy dużo ważniejsze niż pieniądze. Dla mnie najważniejsze jest zdrowie i szczęście mojej rodziny. Więc pieniądze w aspekcie kupowania za nie drogich ubrań, nowego samochodu czy modnych gadżetów nie dają mi nawet odrobiny szczęścia, natomiast w aspekcie zapewnienia bezpieczeństwa rodziny stają się ważne.
„Zła kobieta” zaczyna się od tego, że Monika pragnie się zemścić na swoim byłym chłopaku. W Pani literackim dorobku są też inne książki, w których nienawiść nadaje historii bieg. To uczucie odgrywa też istotną rolę w „Ucieczce w zniewolenie”. Czy stara się Pani przekonać czytelników, że nawet ze złych emocji może powstać coś dobrego? A może chodzi o coś innego?
Rzeczywiście trochę tak jest i w przypadku „Ucieczki w zniewolenie” i „Złej kobiety”, że nienawiść nadaje bieg wydarzeniom. Jednak zarówno w pierwszej jak i drugiej powieści coś tę nienawiść wywołało. Jeśli jednak ten czynnik wywołujący zostanie wyeliminowany, zostaje miejsce na przemyślenia i wyjaśnienia i okazuje się, że pojawia się przestrzeń uczucia pozytywne. Optymistycznie jest więc myśleć, że można pewne emocje przepracować i, że może z nich narodzić się coś lepszego. Miłość, sama w sobie będąc tak delikatnym i niewinnym uczuciem, też potrafi przerodzić się w nienawiść pod wpływem jakiś złych wydarzeń. Dlaczego więc nie może zajść też proces odwrotny?
Główna bohaterka mówi w złości: „Taką mnie stworzyłaś, taką mnie masz”. Czy ucieczka od przeszłości jest możliwa? A może pogodzenie się z nią to jedyny sposób, by pójść naprzód?
Wydaje mi się, że czas nie leczy wszystkich naszych ran, ale po prostu, jak to często w życiu bywa, do pewnych rzeczy człowiek się przyzwyczaja. Nie da się po prostu o pewnych krzywdach, dramatach czy złych wydarzeniach ot tak zapomnieć. Dlatego nie wydaje mi się, że można całkowicie uciec od przeszłości. Można po prostu żyć dalej, akceptując w większym lub mniejszym stopniu takie wydarzenia.
Historia Moniki nie należy do najłatwiejszych. Ponieważ przeszłość została zaprezentowana w formie retrospekcji, początkowo miałam wrażenie, że ta część powieści to typowe, młodzieżowe love story. Jednak później nie jest już tak różowo. Skąd czerpała Pani inspiracje do „mieszania” w życiorysach swoich bohaterów?
Sama bardzo lubię czytać książki, w których takie retrospekcje się pojawiają, dlatego od samego początku zakładałam taki schemat w „Złej kobiecie”. Oprócz opowiedzenia o tym, co się wydarzyło w przeszłości, ważne dla mnie było również ukazanie uczuć bohaterów. Chciałam przenieść czytelnika do wydarzeń z przeszłości bohaterów, by dokładnie zrozumieć młodzieńcze zauroczenie i związane z nim odczucia.
Wspomniałam już, że opowieść naprzemiennie prezentuje relacje z teraźniejszych wydarzeń i retrospekcje. Czy pisanie książki w takiej formie jest trudne? Czy nie miała Pani problemów z odpowiednim „zazębieniem” poszczególnych scen?
Wręcz odwrotnie. Dla mnie pisanie „Złej kobiety” było dużo łatwiejsze niż poprzednich książek. Zaznaczę jednak, że wymagało czasem cofnięcia się kilka lub kilkanaście stron wstecz, żeby sprawdzić jakieś szczegóły.
Na razie wszystkie Pani powieści mieszczą się w kategorii „romans”. Dlaczego zdecydowała się Pani na ten gatunek?
Cała przygoda zaczęła się w ogóle od tego, że w pracy zaczęłyśmy z koleżankami wymieniać się książkami, które czytałyśmy. Były kryminały, thrillery i nagle nastał czas czytania książek erotycznych. Nie wszystkie przypadły mi do gustu, gdyż lubię książki, które mają ciekawą fabułę. Musi się dziać coś ponad scenami erotycznymi i na przykład – jedzeniem. Dlatego napisałam „Ucieczkę w zniewolenie”. Chciałam pokazać troszkę bardziej rozbudowaną fabułę. Ponieważ sama też lubię zaskakujące zakończenia, wręcz takie, które mnie zdenerwują, postanowiłam właśnie tak ten tom zakończyć. Wiadome więc było, że skoro książka z racji zakończenia była „niedokończona” napisałam tom drugi. „Zła kobieta” z kolei to temat, który mi krążył w głowie i musiałam go przelać na papier. Jednak nie zamykał się tylko na literaturę romantyczną. Marzę też o kryminałach i mam na nie dużo pomysłów.
Jakie ma Pani plany na ten rok? Czy jest wśród nich wydanie kolejnej książki? Jeśli tak, to czy może nam Pani już coś zdradzić?
Planów mam dużo. Zeszły rok był nieco uboższy w pisanie ze względu na wiele różnych zawirowań. Ten rok zaczęłam jednak intensywnie. Mogę zdradzić, że kolejne dwie książki będą jeszcze w kimacie literatury obyczajowej z wątkami erotycznymi. Natomiast później marzę o fabule nieco bardziej kryminalnej.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.
komuś będzie przykro