Jakie błędy popełniają debiutanci? Co powinni wziąć pod uwagę na etapie szukania wydawcy? Oto garść dość popularnych błędów.
1. Chcą wydać pierwszą napisaną powieść
Wszystko, co dobre, wymaga czasu. Nawet jeśli masz na swoim koncie kilka nagród za szkolne konkursy z literatury, sporo ciekawych postów na blogu, czy celującą ocenę z języka polskiego to... wciąż może być za mało. Napisanie książki i zamknięcie jej w metaforycznej szufladzie na wieki wieków, to żaden powód do wstydu.
Co więc robić ze swoją twórczością? Zanim uprzesz się, że koniecznie i na przekór wszystkiemu, musisz wydać swoją powieść... daj ją innym do czytania. Na portalach książkowych, a już z pewnością naszym, znajdziesz wiele pomocnych czytelników, którzy szczerze powiedzą Ci, co sądzą o Twojej twórczości. Jeśli jeździsz na spotkania literackie lub konwenty, tam również masz szanse znaleźć zainteresowane osoby. Warto też skorzystać z wolności, jaką daje Internet. Opublikuj fragment na blogu lub specjalnym portalu. Kto wie, może właśnie tak zwrócisz na siebie uwagę wydawcy.
Przede wszystkim jednak nie poddawaj się. Opinie o Twojej pierwszej książce mogą nie być zbyt dobre. Skup się na tym, co zostało docenione, ale też pracuj nad rzeczami wymagającymi poprawy i twórz dalej!
2. Są przekonani, że wydawca musi wydać świetną powieść
Wydawca wie, co robi, taki w końcu ma biznes. Owszem, może się pomylić, ale warto wziąć pod uwagę jego doświadczenie. Jeśli powie Ci, że nie widzi potencjału w Twoim utworze, to niestety tak może być.
Zupełnie inną sprawą jest odpowiednie adresowanie swojej propozycji. Zanim ją wyślesz, koniecznie sprawdź, czy wydawca w ogóle może być zainteresowany tematyką Twojej książki. Jeśli na co dzień wydaje powieści historyczne, nawet najlepszy kryminał nie ujrzy z nim światła dziennego. Zwróć też uwagę, czego oczekuje wydawca: czy chce otrzymać całą książkę, a może kilka rozdziałów? W jakim formacie ma być plik albo czy wymagane jest przesłanie wersji papierowe. Szkoda by było stracić szansę tylko ze względu na błędy formalne.
Jednak o procesie wydawania książki warto już pomyśleć... przed jej napisaniem. Zanim usiądziesz do wielomiesięcznej pracy, zastanów się, czy kogokolwiek będzie interesować poruszany przez Ciebie temat. Wydawca zarabia tylko wtedy, gdy jego książki się sprzedają. Nawet najlepszy, najbardziej innowacyjny tytuł nie będzie dla niego atrakcyjny, jeśli... nie da się na nim zarobić. Każdy wydawca ma inną skłonność do podejmowania ryzyka, różny poziom zużytego budżetu, czy odmienną perspektywę. Tutaj również może się pomylić, ale... nie musi. Warto wziąć to pod uwagę.
3. Wierzą, że wydawnictwa usługowe to dla nich jedyna szansa, ale nie interesują się ich pracą
Debiutanci dość szybko orientują się, że tradycyjni wydawcy mają już zapchane plany wydawnicze lub z innych powodów zwyczajnie odmawiają wydania przesłanego dzieła. Są jednak inne firmy gotowe zrealizować ich marzenia za... skromną opłatą. Z reguły kwota ta nazywa się „współfinansowaniem” i wcale nie jest mała. Nie twierdzę, że jest to zła opcja. Decyzja o współpracy z wydawcą usługowym może być dobra, jeśli będzie podjęta świadomie. Pamiętaj, taki podmiot zarabia już na samej współpracy z autorem. Nie musi sprzedać tony książek, by wyjść na zero. Właśnie dlatego jego opory przed wydawaniem średnio rokujących tytułów są dużo mniejsze. Niestety, nie zawsze wynika to z tego, że nikt inny się wcześniej nie poznał (a przecież powinien!). Taki mają biznes. Zanim podpiszesz umowę, koniecznie dowiedz się, co dostaniesz w zamian. Wszystkie te rzeczy muszą się znaleźć w Twoim kontrakcie.
Nie działaj na oślep! Kup ich książkę i sprawdź, czy na właśnie takim wydaniu Ci zależy, czy jakość książki jest dobra, czy korekta została zrobiona dokładnie. Spróbuj dotrzeć do autorów, których publikacje zostały wydane u danego podmiotu. Zapytaj o ich doświadczenia i wrażenia ze współpracy. Żeby się nie sparzyć, warto dowiedzieć się wszystkiego przed podpisaniem umowy!
4. Nie czytają umów
Skoro już mowa o kontaktach to... naprawdę warto je przeczytać. I to nie tylko w przypadku wydawcy usługowego. Gdzie będą dostępne książki? Kto odpowiada za promocje? Czy wydawca pokrywa koszty marketingu? Jak uregulowano kwestię praw autorskich? Jak będzie naliczane Twoje wynagrodzenie i co ile wypłacane? Czy wydawca zobowiązuje się do przesyłania Ci wyliczeń, a może masz mu wierzyć na słowo? Jeśli czegoś nie rozumiesz, pytaj. Jeśli masz wątpliwości, skonsultuj je z prawnikiem. Tak, nie jest to szczególnie popularny pomysł, ale warto się zatroszczyć o swoje prawa, niż być mądrym po szkodzie.
5. Obrażają się na recenzentów
To nie jest tak, że czytelnik ma zawsze racje, ale... może. Prawdopodobnie nie ma sposobu, by przygotować się na złe recenzje, niestety one prawie na pewno się pojawią. Debiutanci, chociaż nie tylko, bardzo często pragną zakrzyczeć każdą złą ocenę. Nie jest to najlepszy sposób na marketing, za to całkiem sprawdzony sposób na kryzys wizerunkowy.
6. Są przekonani, że dobra książka sprzeda się sama
Tak było, kiedyś, może... Z pewnością nie jest tak teraz. Czytelnik jest z każdej strony atakowany nowymi tytułami, a przecież musi jeszcze jeść, spać, czy wyprowadzać psa. Nawet gdyby poświęcił cały czas na czytanie (ale by było pięknie!) nie da rady przeczytać... nawet samych nowości. Skoro już wiesz, jak wygląda marketing u Twojego wydawcy, zastanów się, jaki Ty masz na niego pomysł. Obserwuj innych pisarzy, pomyśl, co przyciąga Cię do ich książek. Jeśli chcesz, żeby powieść się sprzedawała, zaplanuj działania reklamowe albo skorzystaj z pomocy profesjonalistów.
7. Korzystają z drukarni, a potem nie wiedzą, co zrobić z makulaturą
Wydawca tradycyjny odmawia, a ten usługowy chce za dużo pieniędzy? Jest jeszcze drukarnia! Za jej sprawą można powołać na świat nawet naprawdę niewielki nakład (co z pewnością będzie sporo tańszym rozwiązaniem). Jednak... czy aby na pewno? Korzystając z drukarni wchodzisz w buty wydawcy, musisz zadbać o wszystko, od korekty po skład czy grafikę na okładce. Jeśli znasz się na tym, albo masz namiary osoby, które podejmą się tego wyzwania, świetnie! Pamiętaj jednak, że samo się nie zrobi, a Ty osobiście będziesz odpowiadać za wszystkie błędy.
Dobrze, ale... co dalej? Ten krok również wymaga przemyślenia. Zanim zrobisz z mieszkania magazyn, zastanów się, jak zamierzasz sprzedawać swoje książki, czy spełniasz wszystkie wymogi prawne, co z numerem ISBN itp. itd.? Nie bez znaczenia są też kwestie podatkowe, a konkretnie – rozpoznanie przychodów i kosztów. Jeśli więc nie chcesz, żeby Twoje marzenia zmieniły się diametralnie tj. z „chcę wydać swoją książkę” na „niech tylko urząd skarbowy da mi spokój” to warto przemyśleć wszystko wcześniej.
Nie jest łatwo zabłysnąć na literackim rynku! Powyższa lista to tylko kilka z najbardziej typowych błędów, dlatego chętnie poznam też Wasze zdanie. Jak sądzicie, co jeszcze należy mieć na uwadze, gdy szuka się wydawcy? A może właśnie jesteście na tym etapie? Koniecznie podzielcie się swoimi doświadczeniami!