#Zostańwdomu ostatnio bije rekordy popularności. To już nie tylko rekomendacja, ale prawny obowiązek. Spora część z nas wykorzystuje ten czas na nadrabianie książkowych zaległości. Wydawać by się mogło, że to dla wydawnictw i księgarni świetna moment, cóż… niestety nie dla wszystkich.
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?
Największe straty z pewnością odnotują mali sprzedawcy. Urokliwe księgarenki, czy antykwariaty z przemiłym personelem od wielu dni pozostają zamknięte. Jeśli sklep nie prowadzi aktywnie sprzedaży internetowej to… cóż… delikatnie mówiąc, sytuacja nie wygląda kolorowo. Wielkie księgarnie bronią się licznymi promocjami i akcjami, na które mali „gracze” zwyczajnie nie mogą sobie pozwolić. Część z nich rozważa już zamknięcie działalności.
Wszystkie ręce na pokład!
Nowa rzeczywistość wymusiła też znaczne zmiany w działaniu całego rynku książki. Targi? Odwołane! Sklepy? Zamknięte! Spotkania autorskie? Zabronione! Jak więc promować książki? W tym momencie jedynym kanałem komunikacji z czytelnikami pozostaje Internet. Jeśli wydawnictwa i księgarnie są z nim zaprzyjaźnione prawdopodobnie wystarczy, że całą uwagę marketingu przekierują właśnie na działania w sieci. Słychać sygnały, że duże sklepy internetowe odnotowały wzrost sprzedaży. Małe jednak wciąż mają problemy i na razie nie zapowiada się, by sytuacja ta miała się szybko zmienić.
Zupełnie inaczej wyglądają też spotkania autorskie. Z jednej strony wydarzenia stały się bardziej dostępne, wystarczy bowiem włączyć relację dostępną w Internecie, ale z drugiej ciężko mówić o bezpośrednim kontakcie. I po raz kolejny marketingowy maraton wygra ten, który potrafi się lepiej wypromować w sieci.
Zdalnie książki nie wydrukujesz…
Ograniczenia w poruszaniu, oddelegowanie pracowników do pracy z domu, ale też liczne zwolnienia lekarskie, to wszystko przekłada się niestety na problemy z wydawaniem książek. Praktycznie każdego dnia słyszymy o przesuniętych lub wstrzymanych premierach. Problemy pojawiają się już podczas prac nad książkami, drukarnie tracą zamówienia lub ograniczany jest ich nakład. Wydawnictwa muszą się bowiem liczyć z dłuższym okresem magazynowania swoich tytułów. W końcu księgarnie zostały zamknięte na głucho.
Po co płacić za coś, co można mieć za darmo?
Ostatnio jak grzyby po deszczu wyrosły oferty dla „nowych klientów”. Całkiem sporo ciekawych usług mogliśmy dostać zupełnie za darmo. Jeśli jesteście miłośnikami ebooków, to z pewnością doceniliście ten urodzaj. Bezpłatne abonamenty nawet na 2 miesiące, czy elektroniczne książki dosłownie za grosze. W tym pomyśle z pewnością tkwi jakaś strategia, być może akcje zaprocentują później, ale tu i teraz… kupowanie ebooków po prostu przestało się opłacać.
Zasada ograniczonego zaufania
Podczas gdy część społeczeństwa swoje frustracje i niepokoje rozładowuje w sklepach internetowych, druga część stara się ograniczyć ryzyko i… nie kupować nic. Ktoś przecież musi zapakować paczkę, a potem ją dostarczyć. I chociaż firmy kurierskie dwoją się i troją, żeby zapewnić nas o bezpieczeństwie swoich usług, nie każdego to przekonuje. Może się więc okazać, że promocje i wyprzedaże nie będą wystarczającą dźwignią dla handlu.
Skutki pandemii niestety odbiją się na całej gospodarce. Dla rynku książki nastały trudne czasy i naprawdę ciężko stwierdzić, jak to się wszystko dalej potoczy. Ciekawa jestem, czy w ostatnim czasie czytacie więcej? Jeśli tak, to czy kupujecie więcej książek, a może nadrabiacie zaległości?