Z serii "Pamiętnik książkary". Czy wymyśliłam to teraz, na poczekaniu? Tak.
Na początku muszę się pochwalić, że podjęłam bardzo poważne przedsięwzięcie, mianowicie postanowiłam, że nie będę kupować książek. No... przynajmniej puki nie skończę tych, co zalegają mi na półce. Ale jakoś nie kusi mnie do samych wielkich tasiemców, które zostały mi na półce, więc wybrałam się do biblioteki. Mieliście kiedyś tak, że waszym największym marzeniem było zamieszkanie w bibliotece? Bo ja tak mam teraz. Spędziłam tam dużo za dużo czasu. Było warto? Zdecydowanie. Ale dosłowne, przez większość mojej edukacji w bibliotece pojawiałam się tylko po lektury szkolne, których później i tak nie czytałam, a teraz? Wchodzę, patrzę na półki i niedowierzam. Dosłownie połowa mojego tbr'u i pewnie część zabrałabym ze sobą, gdybym nie miała manii kolekcjonowania i takiego poczucia, że niektóre egzemplarze muszę mieć koniecznie na swojej półce, aby codziennie patrzeć na tą piękność i oddawać jej pokłony. No żartuję, ale wiecie jak jest.
Ale naszła mnie taka myśl, jak bardzo biblioteki są cudownym miejscem. Nie dość, że ekologicznie, to jeszcze to ma taki niesamowity klimat. Wiecie, takie totalne perełki, zniszczone perełki z duszą. Aż mi się w głowie nie mieści przez ile domów te książki przeszły i co widziały, w dobrym tego wyrażenia znaczeniu.
Czasami nawet jak nie mam zamiaru nic wypożyczyć, to i tak tłukę się do biblioteki na drugi koniec miasta, żeby popatrzeć sobie na te piękności i spędzam tam tak dużo czasu, że panie bibliotekarki pytają, czy wszystko w porządku... (Pozdrawiam panie bibliotekarki!)