Cytaty Adrian Bednarek

Dodaj cytat
Większość ludzi żyje wówczas złudną nadzieją, która daje jakikolwiek sens do opuszczenia łóżka każdego poranka. Wiara, że złe czasy w końcu miną, bywa ostatnią deską ratunku. Po niej zostaje jedynie obłęd, którego macki obejmują szyję tak długo, aż całkowicie braknie powietrza.
Po znakomitym okresie przychodzą często ciężkie czasy. Przygnębiające, odbierające radość z życia, wyniszczające, potrafiące wpędzić w prawdziwą depresję. Dni, tygodnie, miesiące, czasami nawet lata, podczas których nic się nie układa. Wszelkie ambitne próby powrotu do świetności kończą się fiaskiem. Wtedy z utęsknieniem wspomina się dobre czasy i z nadzieją oczekuje ich powrotu. Prawdziwy problem pojawia się, gdy one nie chcą wrócić.
Ta przeszłość musi być mało wartościowa, skoro nie jest przyszłością.
Cudowne chwile są cudowne, bo trwają krótko.
Trochę mi żal Dafne, ale wojna wymaga ofiar. Pokonałem strach, pobiłem twardszego od siebie, przetrwałem. Jestem ciebie godzien, Alicjo. Już wkrótce będziemy razem i nic nas nie rozdzieli.
Nie przyjęła mnie do znajomych na Facebooku, nie pozwoliła się obserwować na Instagramie. Unikała kontaktu, ale wiedziałem, że w głębi ducha ona też czuje, że powinniśmy spróbować...
Nie mogę się doczekać, aż zobaczę, w jaki sposób rozkwitło twoje piękno… – mówię do mojego ulubionego zdjęcia, które wisi w centralnym punkcie Ołtarza Spełnienia.
Oświadczyny to przekonanie kobiety o jej wyjątkowości.
Przyszła pod mój dom z ofertą sprzątania, a piękne kobiety z reguły nie sprzątają cudzych mieszkań. Chyba że są zdesperowane. A jeśli są zdesperowane, to znaczy, że potrzebują forsy. I żeby ją zdobyć, są w stanie zrobić wszystko.
Miał jakieś pięćdziesiąt lat, pustka w jego oczach przypominała czarną dziurawą drogę, na której końcu czeka śmierć.
Nigdy nie widziała nikogo tak szalonego. Blajer miał dwa oblicza. Mroczne i jeszcze mroczniejsze.
Oferowali jej stanie za barem w osiedlowych pubach, ale to była przejebka. Każdy się do niej podwalał, większość kolesi myślała, że jak zostawi parę złotych napiwku, to automatycznie uzyska dostęp do jej majtek.
Początek prawdziwego życia nie był najgorszy, choć różami chodników nie brukowali.
- Pan wie, detektywie, że nie licząc pana, to ja mam alergię na psy.
- Pora spać - powiedziałem do zdjęcia Luizy. Czułem, ze odpływam. Nie byłem robotem, musiałem się regenerować. Nawet jeśli regeneracja oznaczała torturę dla podświadomości.
- Detektyw Pecyna – od razu przywitałem się z gliniarzem, któremu zawdzięczałem jeszcze więcej niż on mnie.
– Kopę lat. – Pecyna, nie wstając od stołu, podał mi rękę.
- Jesteś zahartowany, pewne rzeczy już cię nie ruszają, więc powiem wprost. – Pecyna poprawił okulary. – Dorota Gajda została zamordowana.
– Co?! – W pierwszym odruchu chciałem wstać, ale Skawiński ciągle trzymał moją rękę.
Dorota Gajda była gwiazdą naszego serialu.
W ciągu swojego trzydziestodwuletniego życia całkiem przypadkowo dorobiłem się statusu seryjnego mordercy.
Skoro dziś nie pracujemy, może chodźmy złapać ostatnie promyki słońca i dokarmić raka płuc? - Wskazałem wyjście tarasowe, uznawszy, że oto nadszedł właściwy moment.- Ja bezpośrednio, ty przez bierne zaciąganie się.
Wejdź do mojego świata, spróbuj zrozumieć żądze, krew każą mi zabijać i przekonaj się, że prawdziwe zło ma tylko jedno oblicze... Ludzkie.
– Mądry ten twój tata. Wszę­dzie widzi oka­zję do zro­bie­nia biz­ne­su. – To nie czyni go mą­drym, tylko pa­zer­nym – za­uwa­żam.
– Co za de­bi­le! – Iza jest wy­raź­nie zde­gu­sto­wa­na. – Ro­zu­miem po­krzy­czeć na sie­bie na sta­dio­nie, ale przy­bić fa­ce­ta do wózka za to, że ki­bi­cu­je innej dru­ży­nie?
Pra­gnę pa­pie­ro­sa bar­dziej niż ti­rów­ka ką­pie­li po ca­ło­noc­nej zmia­nie.
Deszcz wali w kap­tur, ha­ła­su­jąc ni­czym drew­nia­ki tań­czą­ce po bla­sze. Po­ma­ga za­głu­szyć ne­ga­tyw­ne myśli i za­stę­pu­je je py­ta­niem o motyw.
Fut­bo­lów­ka wy­lą­do­wa­ła za pło­tem, za któ­rym znaj­do­wał się stary par­te­ro­wy bu­dy­nek. Napis przed wej­ściem in­for­mo­wał, że mie­ści­ło się w nim przed­szko­le. – Znasz prawo Pas­ca­la, kto wy­pier­da­la, ten za­pier­da­la! – Da­niel z dumą wy­re­cy­to­wał slo­gan czę­sto uży­wa­ny na po­dwór­ku.
– Nor­mal­no­ści, wiesz, ta­kiej, w któ­rej nie je­stem za­cze­pia­ny wszę­dzie, gdzie się po­ja­wię, jak­bym oso­bi­ście znał wszyst­kich ludzi na ziemi. – Do­ty­kam jej wło­sów. Są de­li­kat­ne ni­czym źdźbła trawy. – Nor­mal­ność, którą masz na myśli, wcale nie jest tak pięk­na. Na dłuż­szą metę nie daje szczę­ścia. (...) – Praw­dzi­we szczę­ście czło­wie­ko­wi może za­pew­nić je­dy­nie drugi czło­wiek.
– Zba­stuj, sio­stra. – Iza sięga po trawę zde­cy­do­wa­nie za czę­sto. – Śmie­cio­we żar­cie nie­ko­rzyst­nie wpły­wa na twój wy­gląd, a pa­le­nie na mózg. Może pora za­cząć od­re­ago­wy­wać nerwy w fit­ness klu­bie, a nie z lufką w bra­mie i w fast fo­odzie?
Choć byłem mały, ro­zu­mia­łem, na czym po­le­ga biz­nes. Od po­cząt­ku trak­to­wał mnie jak fa­ce­ta, nie jak dzie­cia­ka. Wiele razy po­wta­rzał: „Kto się nie roz­wi­ja, ten stoi w miej­scu. Mu­si­my cały czas wal­czyć, żeby sępy nie wy­żar­ły nas z rynku”. Wal­czył do swo­ich ostat­nich dni.
– Wy­glą­da na smut­ną.
– Jesz­cze nie wi­dzia­łem uśmiech­nię­te­go trupa.
Re­gu­lar­ne ćwi­cze­nia, leki, cią­gła po­trze­ba wy­dzie­la­nia en­dor­fin, wszyst­ko to skut­ko­wa­ło nad­mia­rem ener­gii, któ­rej nie miała gdzie wy­ła­do­wać. Przy­po­mi­na­ła wstrzą­śnię­ty napój ga­zo­wa­ny, coraz śmie­lej wy­py­cha­ją­cy swoją siłą na­kręt­kę.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl