Cytaty Ryszard Ćwirlej

Dodaj cytat
Jak to jest, do cholery, że tacy dobrzy ludzie jak twoja żona odchodzą, a największe kreatury łażą po świecie zadowolone z życia.
Oni też chcieli przekraczać granicę jak ludzie, a nie jak bydło. Niektórzy mieli nadzieję, że dożyją tej chwili, gdy i oni będą mogli, jak prawdziwi Europejczycy, jeździć do innych krajów bez kontroli i czekania, choć ta wizja wydawała się w tej chwili kompletnie nierealna, a to, co działo się na przejściu drogowym w Świecku, wydawało się granicą możliwości.
Nie od dziś pracowali na ulicy i dobrze wiedzieli, że złodziej złapany za rękę mówi, że to nie jego ręka. Rzadko skutkowało, ale niekiedy można było w ten sposób zyskać na czasie.
Zapowiedział mu, że delegacji do Berlina nie wypisałby nawet dla siebie, a co dopiero dla jakiegoś gówniarza, który ma tyle stażu, co oranżada gwarancji.
- Dokładnie tak. Lech Wałęsa to będzie prezydent, jakiego potrzebujemy.
- Przecież to prosty elektryk.
- I laureat Nagrody Nobla.
- Nie potrafi sklecić poprawnie trzech zdań.
- To mu doradcy będą pisać przemówienia. Ma takich dwóch bliźniaków, co za nim noszą teczkę i piszą, co ma powiedzieć. Kaczyńscy się nazywają.
- Kaczyńscy? Nigdy nie słyszałem.
- Nikt nie słyszał, zresztą to nie o nich masz słyszeć, tylko o Wałęsie.
Moralne jest to, co nikogo nie krzywdzi i pozwala nam mądrze i dobrze żyć.
Według niego babka musiała mieć takie cycki, żeby było co w złapać i jeszcze najlepiej, żeby się nie mieściło w łapie.
Bo w tym kraju nigdy nie będzie dobrze, póki ludzie nie robią na swoim, ale na państwowym. Bo państwowe jest niczyje, czyli każdy se myśli, że jak niczyje, to znaczy, że można z tego niczyjego rąbnąć, co tylko się chce. A jak robisz u siebie, to liczysz się z klientem i własnymi pieniędzmi. I jeszcze pracujesz na własną opinię.
Najmniej naprawiało się samochodów zachodnich, bo te, nie wiedzieć czemu, nie szwankowały tak jak nasze, choć przez lata PRL-u władze próbowały przekonać naród o wyższości techniki krajów demokracji ludowej nad zgniłym kapitalizmem.
Szosa pachniała deszczem i krwią. Nad jej połyskliwą, asfaltową powierzchnią unosiła się mglista poświata.
Blaszkowski zawsze był dziwny – stwierdził z miną znawcy Teofil. – Wyobraź sobie, że jak przyszedł do nas do firmy, to wcale nie pił alkoholu.
– Teraz też nie pije. – Mazurek wzruszył ramionami.
– No patrz, tyle czasu w służbie i jeszcze nie wyszedł na ludzi.
Nie wiem, co gorsze – kłopoty z milicją czy z żoną, jak się dowie, że tyle proszku musiałem oddać.
– To jak się będzie za dużo drzeć, trzepnij ją pan w papę. To zawsze pomaga.
Teofil wiedział najlepiej, że to zawsze skutkuje. W końcu nieraz już dostał po pysku od swojej Jadwigi.
"Pieniądze szczęścia nie dają , ale pozwalają przyjemnie być nieszczęśliwym."
Nie od dziś wiadomo, że czytanie to najlepszy pokarm dla mózgu.
Jednakowoż ten katolicyzm nie jest taki zły, bo przecież na każdej mszy ksiądz daje ludziom przykład - "Bierzcie i pijcie z tego wszyscy". To się nie ma co dziwić, że wiaruchna u nas chleje, aż miło popatrzeć. Tak się słuchają księdza. A powiadają, że religia to opium dla ludu. Żadne tam opiumy tylko wychowanie w nietrzeźwości od najmłodszych lat.
No przecież wiadomo, że każdy pijak to złodziej. Bo skądś musi wziąć bejmy na przepicie, a z uczciwej pracy nie weźnie, bo pracować nie da rady, bo musi pić, a jak jest napity, to do pracy nie ma siły iść, bo musi się napić. I żeby się napić musi ukraść, więc jak pijak, to i złodziej.
Panie aspirancie, z tego, co ja wiem, bo tak nas uczyli na kursach, wina to jest zawsze po stronie przestępcy. A policja jest od tego, żeby winneg złapać. A jak złapie przypadkiem niewinnego, to co zrobić? Niewinny musi policjantowi objaśnić, że jest niewinny. A jak nie objaśni, to skąd niby policjant ma wiedzieć, że jest niewinny? A jak taki niewinny nie może objaśnić i udowodnić, że jest niewinny, to jego wina, znaczy się sam sobie jest winny.
– Za co siedziałaś, Wiśniak?
– Za niewinność, panie kapitanie.
– No, to się rozumie. A paragraf, jaki ci przylepili za niewinność?
Bo na miejscu zabicia ważne jest, żeby nikt śladów zbrodniarza nie zatarł, póki nie przyjedzie policja i sama se je zadepta.
I za co go pobili? Za to, że powiedział im prawdę? No może nie do końca prawda była prawdziwa, ale wysoce prawdopodobna. Tak dalece, że w końcu mu uwierzyli.
Melduję, panie komisarzu, że w mieszkaniu na górze leży kobita i nie żyje.
– Co jej się stało?
– A bo ja wiem, panie komisarzu. Nieżywa jest, to nie żyje, bo umarła.
Ale kto mógł to zrobić?
– A bo to ja wiem? Każdy mógł.
– Każdy, czyli kto?
– No każdy, powiadom, ale dokładnie kto, to nie wiem.
Może jaka myśl cię najdzie, synek, co z tym wszystkim począć, bo do interesu to ty się nie nadajesz, bo żeś nie jest robotny. A na szkieła w sam raz, bo wiadomo, że w policji człowiek się nie urobi, a swoje zarobi.
Przecież swoją drogę do Boga można znaleźć nawet w domu przy stole. Nie potrzeba do tego monumentalnych świątyń, na które wydaje się fortuny. Czyż nie lepiej na chwałę Pana budować przytułki i szpitale, w których bezmyślne powtarzanie pacierzy mogą zastąpić dobre uczynki na rzecz potrzebujących?
Nic mu nie zrobicie. Nawet jeśli go wsadziliście do aresztu, to jeszcze dzisiaj, najdalej jutro wyjdzie na wolność. Myślisz, że jego koledzy i partyjni przyjaciele dadzą mu pójść na dno? Cóż, że lubuje się w młodych panienkach. Najważniejsze, że jest swój. Że to ich brat, a do tego jeszcze Polak i żarliwy katolik, który co niedziela leży krzyżem w kościele. Tacy zawsze płyną z prądem.
Polska jest dla wszystkich. Nieważne, czy żeś jest mądry, czy głupi, stary czy młody, czy żeś jest Niemiec, Polak, czy Żyd. Jak żeś jest stąd, jak żeś jest tutejszy, albo nawet jak żeś tu przyjechał i chcesz tu być, to Polska jest właśnie dla ciebie. I nikt nie jest w prawie, żeby gadać komuś, że nie może tu żyć. Bo to tak, jakbyś komuś zabronił oddychać. ... Polska jest jak powietrze i jak woda w Warcie. Dla wszystkich.
Pili powoli i oszczędnie, żeby ani kropelka się nie wylała, nie mówiąc już o rzyganiu. Nie po to przecież się pije, żeby cokolwiek zwrócić, bo takie picie to zwyczajne marnotrawstwo, w Poznaniu nie do pomyślenia.
Chłopak skończył cztery klasy szkoły powszechnej, umiał więc czytać, pisać i rachować, to na policjanta nadawał się jak najbardziej.
Asseyez-vous, znaczy niech pan se siędnie. – Wskazała na krzesło przy stole, a sama siadła naprzeciwko. – A daj i mnie, panie Tolek, kielicha. Napijemy się gorzoły za dawne czasy, bo już od tego cholernego szampana to mnie w gardle drapie.
W końcu wiadomo nie od dziś, że strzeżonego pan Bóg strzeże, a jak mawiał pułkownik Bielecki, bezpieka uczyła się swojej roboty od najlepszych, czyli od ludzi Kościoła, którzy w kwestiach inwigilacji wiernych mieli już jakieś dwa tysiące lat doświadczeń i tradycji.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl