Cytaty Magdalena Szponar

Dodaj cytat
Uwielbiam obserwować ludzi, którzy udowadniają, że w tym świecie jest jeszcze miejsce na prawdziwe uczucie. To daje nadzieję.
Czasami warto ryzykować wszystkim, nawet jeśli wygrana jest niepewna.
Za nic w świecie nie zamieniłabym moich wspomnień z rodzicami. Za nic w świecie nie wybrałabym innego życia.
Jestem kowbojką z krwi i kości. I tak, oceniam kowboja po tym, w jaki sposób traktuje swojego wierzchowca, nic na to nie poradzę.
Dla mojego ojca rodzina i miłość zawsze pozostawały najważniejsze. Zawsze powtarzał też, że dla ukochanej osoby należy ryzykować wszystkim, bo każde poświęcenie jest warte tego, by zdobyć kogoś, dla kogo bije nasze serce.
Chciałbym się zestarzeć tam, gdzie znajdę kogoś, kto będzie mi w tym towarzyszył...
Skarbie rzeczy niemożliwe wykonuję od ręki, na cuda trzeba poczekać do trzech dni.
Poza tym... na litość teksańskich bogów, ten facet pojawił się w moim życiu tydzień temu, a narobił w nim zbyt dużego zamieszania.
Możesz udawać wredną modliszkę, ale dobrze wiem, że w gruncie rzeczy taka nie jesteś. Jesteś silna. Odważna. Mądra. I cholernie mocno kochasz swój dom.
Ładny chłopiec, gładkie rączki (...) będzie odpowiedzią na wszystkie twoje bolączki.
Ta kobieta się kiedyś doigra, a wtedy albo ją pocałuję, albo zabiję. Albo jedno i drugie.
Nic jednak nie poradzę na to, że ta jedna kobieta sprawia, że wariuję, łamię wszystkie swoje zasady i zaczynam się zachowywać jak jakiś przeklęty jaskiniowiec.
Wiedziałam jednak, że muszę chociaż podjąć próbę. Inaczej nie uwolnię się od tych potworów gnębiących mój umysł okropnymi sugestiami.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek pokocham dziewczynę młodszą o siedemnaście lat. Ale to się stało. Tego lata. Wraz ze wschodem słońca.
Miłość, której nie rozumiałem, która załatwiła mnie szybko i bezwzględnie, która nie pytała o pozwolenie, gdy rozpanoszyła się w moim życiu.
Czekałam, sama nie wiem na co, rozmyślałam i... płakałam. Płakałam nad sobą i swoimi marzeniami, których realizacja kosztowała mnie zbyt wiele. Płakałam nad związkiem z Calebem, którego tak naprawdę wcale nie mogłam nazwać związkiem. I płakałam nad tatą, bo bolało mnie to, do jakiego stanu się doprowadził.
Nie jesteś dla mnie dzieckiem, nie jesteś jakąś dziewczyną. W moich oczach jesteś kobietą. Piękną, cholernie seksowną kobietą, która odbiera mi rozum, ilekroć pojawia się w zasięgu mojego wzroku.
To taka miłość, jaką opisują w filmach czy książkach - na całe życie, bezkresna jak ocean i silniejsza od wszystkich żywiołów. Jednak z miłością, która płonie tak mocno, wiąże się ryzyko poparzenia.
I właśnie w tej chwili zrozumiałam, co dziwnego działo się ze mną w ostatnim czasie. Zaczęłam czuć. Czuć coś nieodpowiedzialnego do najbardziej nieodpowiedniego mężczyzny na całym świecie.
Skupiłam się na dwóch rzeczach: oddechu i utrzymaniu ubrania na miejscu, bo, cholera jedna, sama chciała wyskoczyć mi przez głowę.
Westchnęłam i podeszłam do okna, które otworzyłam na oścież. Wgramoliłam się na szeroki parapet i podkuliłam nogi. Patrzyłam na feerię barw, na piękno słońca wschodzącego nad wzgórzem, na jego promienie rozświetlające coraz to większe połacie pastwisk, aż dotarły do jeziora - mojego jeziora - i rozsrebrzyły jego taflę swoim blaskiem.
A skoro byłam już wystarczająco dojrzała, by podejmować samodzielne i mądre decyzje, postanowiłam... unikać problemu.
Czułam się zahipnotyzowana. Nie potrafiłam przestać patrzeć w te oliwkowe oczy. To okazało się silniejsze ode mnie”.
Przepis na związek idealny naprawdę istniał. I był żałośnie prosty. Wystarczy, że najbardziej na świecie zależało ci nie na swoim szczęściu, lecz na szczęściu tej drugiej osoby. Jeśli ona czuła to samo - już wygraliście.
Powinnam żałować, a im dłużej o tym myślę, tym większy spokój w sercu czuję. To tak, jakby wszystko zaczęło się układać, jakby każdy element wskakiwał na swoje miejsce. I choć od miesięcy jestem totalnym bałaganem, teraz odnoszę wrażenie, że w końcu wychodzę na prostą.
Czuję, że wkrada się do mojego serca i robi sobie tam miejsce.
Jednocześnie dopada mnie potworny lęk, bo wiem, jak bardzo będzie bolało, kiedy ta bajka się skończy.
Choć na co dzień zajmuję się słowami, choć czytam setki książek rocznie, choć znam wszystkie odcienie romantyzmu, nie jestem w stanie nazwać tego, co dzieje się w moim wnętrzu pod wpływem tego pocałunku.
Nie wiem, jak to się dzieje, ale za każdym razem idealnie trafia w to, czego akurat potrzebuję, a przecież znamy się ledwie chwilę. Wydaje się rozczytywać mnie bez problemu, czuć mnie, jakbyśmy byli blisko już od lat.
Wiem, że jestem nieuczciwa, że postępuję cholernie słabo, ale w tej chwili mam w sercu totalny bałagan i naprawdę nie dam rady udawać miłej.
Ten facet nie powinien być taki słodki, to się źle skończy.
Mimo wszystko na razie niczego się nie boję, bo dzielą nas tysiące kilometrów, a to daje mi jakiś bufor bezpieczeństwa.
Bo przecież nie można się zakochać w gościu, którego spotkało się raz w życiu, a potem tylko się z nim pisze, prawda?