Cytaty Żaneta Pawlik

Dodaj cytat
O gustach się nie dyskutuje, kulinarnych, muzycznych, wszystko jedno.
Do mężczyzn trzeba się zwracać dużymi literami.
Wiele razy był świadkiem przemiany, jaka zachodziła w ludziach na widok grubych zwitków banknotów. Mocy pieniądza nie sposób przecenić.
- Czy ja ograniczam twój rozwój? Sama zamieniłaś Prousta na Mroza, mnie nic do tego.
- Bo przy Mrozie nie muszę myśleć.
- Cóż za samoświadomość.
Ciast nie musisz piec, nawet by ci posłużyło. Dawniej kobiety nosiły wodę ze studni i prały na tarze. Teraz macie zmywarki, pralki automatyczne, suszarki i nadal wam źle.
Kryjówkę widoczną gołym okiem uznał za najbezpieczniejszą. Wycieraczka pod drzwiami rzadko leżała na swoim miejscu, dziki ryły obejście z takim zaangażowaniem, jakby pod warstwą ziemi ukryto złoty pociąg, więc najpopularniejszy schowek odpadał.
Dopił ostatnie łyki kawy i nie marnował czasu na zmywanie. Dwucentymetrową warstwę fusów dałoby się wykorzystać na dolewkę. W czasach komuny podobne praktyki były na porządku dziennym. Dziś nawet jego stać na zapas kawy.
- To źle być z Warszawy?
- Źle to kraść i z rzyci spaść.
Julia nie dawała się zwieść pozorom, uśmiechom, gratulacjom mającym odwrócić uwagę od wszechobecnej w środowisku filmowym zazdrości. Obłuda, kłamstwo, pazerność. Nieliczne wyjątki tylko potwierdzały regułę.
Celebrytki kochały ściągać na siebie uwagę, chciały by było o nich głośno. Zwykle nie miały nic, czym mogłyby się wyróżnić, więc zasada: niech mówią, nieważne jak, byle mówili, napędzała pseudokariery.
Ludzie wściubiali nos w prywatne życie osób publicznych, roszcząc sobie prawo do zaglądania im pod kołdrę.
Czasami odnosił wrażenie, że przyroda się pomyliła, zapraszając człowieka, by stał się jej częścią. Przerost ambicji, sława, pieniądze pchały ludzi na skraj przepaści, a oni bez opamiętania gnali na oślep, ryzykując złamanie karku.
Podyskutowałby o kodeksie moralnym, ale mówiąc szczerze, nie chciało mu się. Rozmowy o przepijaniu pieniędzy w gospodzie i biciu żon uważał za marnowanie czasu. Kosma nie ustalał zasad. To, co dla jednych stanowiło normę, on określał przemocą domową. Kobiety narzekały na swoich oprawców, ale najmniejsza ingerencja z zewnątrz kończyła się zdwojonym atakiem na obrońcę.
Strzepnęła niewidoczny pyłek, nieudolnie pokrywając paraliżujące przerażenie. O mały włos pierwszy krok w stronę tak zwanego normalnego życia mógłby okazać się ostatnim.
Zacisnęła zęby, zawzięła się i udawała, że nic sobie nie robi z drwin i podcinania skrzydeł. Takim zachowaniem zyskała miano wyniosłej, nieprzystępnej suki. Zostało z nią do dziś.
Zastanawiała się, gdzie zniknęła ta uśmiechnięta, niewymagająca wiele od życia, pogodna dziewczyna, którą kiedyś była.
Podobno to nieprawda, że ludzie nie śnią, oni tylko nie zawsze pamiętają, co przyniosła noc, gdy wyłączyli świadomość. Miała nadzieję, że tak nie jest.
Nie panowała nad emocjami, samą świadomość tego faktu uznając za wystarczające usprawiedliwienie.
Jeszcze przed przeczytaniem scenariusza upewniała się, że może liczyć na osobną przyczepę i regularne posiłki. A że spóźniła się kilka razy na plan, mój Boże! Gdyby chciała odbijać kartę, wybrałaby pracę w fabryce.
Najbardziej lubiła spać i jeść, dokładnie w takiej kolejności, przez co w środowisku uchodziła za trudną we współpracy.
Ciche pukanie rezonowało w głowie Julii, a ostry ból pod czaszką wzmagał się z każdym uderzeniem w drzwi. Postanowiła przeczekać, licząc, że intruz odejdzie, zwróci spokój.
- Obie są dla mnie - wyjaśnił.
- Nie prościej było poprosić o podwójne espresso?
- Dbam o ludzi. Chciałem im zapewnić pracę. Im więcej zmywania, tym bardziej potrzebni.
Amarantowe czółenka niecierpliwie uderzały o siebie, a na twarzy ich właścicielki, Izabeli Krynickiej, malowało się rosnące napięcie.
Życie toczyło się niezależnie od pojedynczych dramatów.
Czuję się jak rozbitek dryfujący po oceanie. Woda niesie tratwę w nieznane. Chcę stanąć na lądzie, złapać grunt pod nogami, tymczasem dobijam do bezludnej wyspy. W teorii osiągam cel, w praktyce nic z tego nie wynika.
Nie jest sztuką buntować się, lecz akceptować.
Pragnienie rodzi rozczarowanie
(...) wyjęłam butelkę z wodą. Piłam łapczywie, wyobrażałam sobie, jak spływa do gardła i dalej do żołądka. Kolejny haust i jeszcze jeden, aż dotarłam na samo dno. W przenośni i dosłownie.
Sukces i porażka nierozerwalnie sczepione, dwie strony tego samego. Jak jin i jang. Sława, pieniądze, kariera. I samotność w tłumie. Banał. Schemat, w który się wpasowała z promiennym uśmiechem. Jeśli pojawiły się łzy, mówiła, że to ze szczęścia.
Nie da się oddzielić człowieka od jego przeszłości. Nierozerwalnie zrasta się z nim, jest sumą doświadczeń, dobrych i złych. Wszystko, co przeżył, oblepia go warstwa po warstwie. Próba zerwania pozostawia blizny, szpeci.