Bielszy odcień śmierci recenzja

Mroźny oddech śmierci

Autor: @binola ·3 minuty
2012-11-07
Skomentuj
3 Polubienia
Z francuskiej literatury kojarzy mi się w tej chwili tylko Maxime Chattam, który pisze naprawdę niezłe kryminały i Guillaume Musso, którego książki po prostu uwielbiam. Biorąc do ręki "Bielszy odcień śmierci" Bernarda Miniera nie miałam jakiś większych oczekiwań, zignorowałam pochlebne opinie na okładce, bo często nie mają nic wspólnego ze stanem rzeczywistym i zabrałam się do czytania. Spotkała mnie duża niespodzianka, autor pozytywnie mnie zaskoczył, a książka okazała się zarówno pasjonującą, jak i niepokojącą lekturą.

Wyobraźcie sobie: Pireneje, stacja kolejki liniowej, a tam okaleczone ciało, ale żeby było ciekawiej ciało konia, bez głowy. Kto i co chciał w ten sposób zademonstrować? Trzeba przyznać, że przenieść martwego konia, który przecież nie waży dwadzieścia kilogramów, na taką wysokość to nie lada wyczyn. Jaki był ku temu cel? Od razu skojarzyła mi się scena z "Ojca chrzestnego", który ma mały element wspólny, ale tym razem to nie ma nic wspólnego z mafią. Co ciekawe, w pobliżu leży Instytut Wargniera, czyli szpital psychiatryczny. Może tu trzeba szukać osoby odpowiedzialnej za wyczyn z martwym zwierzęciem? To jednak nie jedyna zbrodnia, która ma miejsce. Koń był dopiero początkiem makabrycznych wydarzeń. W dzień znalezienia tych niecodziennych zwłok, do Instytutu przybywa nowa psycholog – Diane, która również zostaje wplątana w intrygę. Śledztwo prowadzi komendant Servaz, który odkrywa mroczne sekrety i naraża własne życie, aby rozwiązać zagadkę.

Przede wszystkim brawa dla autora za samą intrygę kryminalną. Czytam dość sporo kryminałów i niełatwo mnie zaskoczyć, w wielu tego typu lekturach często pojawiają się pokrewne wątki, mniej lub bardziej schematyczne działania bohaterów, a podobne motywy powodują, że naprawdę szybko można się domyśleć przebiegu akcji. U Maniera było trochę bardziej skomplikowanie, co szalenie mi się podobało. Mnóstwo śladów i faktów, które do siebie nie pasowały i nie można było znaleźć punktu wspólnego. Długi czas zadawałam sobie pytanie: o co chodzi? Przecież tu nic nie pasuje. Trzeba przyznać autorowi, że potrafi zakręcić fabułą i wyprowadzić czytelnika w pole, który zupełnie nie spodziewał się takiego rozwoju akcji. Z wielkim zainteresowaniem obserwowałam poczynania bohaterów i analizowałam pojawiające się tropy, próbując dojść do sedna. Zastanawialiście się, jakie są najczęstsze powody popełnienia zbrodni? Pieniądze, zemsta, namiętność. Motywy znane od zawsze, które niczym nas nie zaskoczą, ale całe rozegranie morderstw zostało świetnie poprowadzone. Dawno nie czytałam kryminału, który tak mnie zaintrygował i trzymał w napięciu.

Poza tym samo miejsce akcji robi wrażenie i stwarza atmosferę podszytą grozą. Osadzenie fabuły u podnóża Pirenejów było strzałem w dziesiątkę, a dodanie do tego szpitala psychiatrycznego dla przestępców o przerażających dewiacjach było mistrzowskie. Miejsce niemal odcięte od świata, a w nim psychopaci, socjopaci i mordercy bez skrupułów. Moim zdaniem to świetny zabieg ze strony autora, który dodaje książce posmaku grozy, niepewności i strachu. Szkoda tylko, że fragmenty o Instytucie pojawią się w tak małym stopniu. Akcja przede wszystkim jest skupiona na Servazie – osobie odpowiedzialnej za przebieg śledztwa. Momenty, w którym występuje Diane czytałam z dużym zainteresowaniem, a postać Juliana, najgroźniejszego pensjonariusza szpitala, była chyba najbardziej intrygująca. W ogóle kreacja bohaterów jest całkiem udana, bo prócz prowadzonego śledztwa, pojawiają się wątki z życia prywatnego postaci. I na przykład epilog był naprawdę niezły, tłumaczył niektóre zachowania bohaterów, albo pokazywał ich zupełnie inne oblicze. To była taka wisienka na torcie, bo często się zdarza, że epilog jest w ogóle niepotrzeby, albo psuje cały odbiór lektury.

"Bielszy odcień śmierci" to jeden z lepszych thrillerów, jakie ostatnio czytałam. Świetna intryga, barwni bohaterowie i ta mroźna atmosfera – to wszystko składa się na wciągającą lekturę, która potrafi trzymać w napięciu niemal przez cały czas. Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się jakieś większej rewelacji, a jestem naprawdę miło zaskoczona, bo otrzymałam coś oryginalnego. Książka była nieprzewidywalna i nieszablonowa, a miejsce akcji bardzo przypadło mi do gustu, niemal czułam ten mróz i strach. Jak na debiut, Bernard Minier wykonał kawał dobrej roboty. Jeśli chcecie przeczytać naprawdę dobry i nietuzinkowy thriller, to bez wahania polecam "Bielszy odcień śmierci". Warto.
× 3 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Bielszy odcień śmierci
4 wydania
Bielszy odcień śmierci
Bernard Minier
7.5/10
Cykl: Martin Servaz, tom 1

Grudzień 2008 roku, dolina w Pirenejach. Wczesnym rankiem pracownicy elektrowni wodnej znajdują na górnej stacji kolejki linowej okaleczone ciało konia. Tego samego dnia młoda absolwentka psychologii ...

Komentarze
Bielszy odcień śmierci
4 wydania
Bielszy odcień śmierci
Bernard Minier
7.5/10
Cykl: Martin Servaz, tom 1
Grudzień 2008 roku, dolina w Pirenejach. Wczesnym rankiem pracownicy elektrowni wodnej znajdują na górnej stacji kolejki linowej okaleczone ciało konia. Tego samego dnia młoda absolwentka psychologii ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Pireneje. Trudno dostępna elektrownia wodna. To tam pracownicy znajdują okaleczone ciało... konia. Na miejsce zostaje wezwany komendant Martin Servaz z przykazem, aby wyjątkowo przyłożyć się do śledz...

@asiaczytasia @asiaczytasia

Tej książki nowej gwiazdy francuskiego kryminału słuchałem w bardzo dobrym wykonaniu Piotra Grabowskiego, jest on typem lektora niepchającego się na afisz, ale czyta świetnie. Mamy tu dwa równoległe...

@almos @almos

Pozostałe recenzje @binola

Cukiernia Pod Amorem. Cieślakowie
Zajrzyjmy do Cukierni pod Amorem!

Przyznaję, że dość rzadko sięgam po polską literaturę, ale pani Małgorzata Gutowska-Adamczyk, zaraz obok Hanny Kowalewskiej to moja ulubiona autorka, której książki serde...

Recenzja książki Cukiernia Pod Amorem. Cieślakowie
Sekretny język kwiatów
O czym szepczą kwiaty?

Po "Sekretny język kwiatów" sięgnęłam nieufna jak lawenda (porównanie adekwatne do tematyki książki, a co). Sama fabuła nie do końca mnie przekonywała, jednak mnogość poz...

Recenzja książki Sekretny język kwiatów

Nowe recenzje

Taniec z diabłem
Taniec z diabłem
@na_ksiazke_...:

Przyznam się bez bicia , że Santino jest moim pierwszym przeczytanym dziełem od autorki , choć robiąc przegląd półek że...

Recenzja książki Taniec z diabłem
Za nadobne
Za nadobne
@WystukaneRe...:

W polskiej literaturze mamy mnóstwo nazwisk do wymienienia, których warto wypatrywać w księgarniach. Zarówno kryminały,...

Recenzja książki Za nadobne
Wahadełko w magii
Wahadełko prawdę ci powie...
@Mirka:

@Obrazek „Wahadełko jest narzędziem, które wymaga szacunku, pielęgnacji i połączenia.” Dziś, widząc kogoś posługując...

Recenzja książki Wahadełko w magii